DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst
DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst

"Zostałem uderzony pięścią w twarz. Straciłem przytomność". Chcą pomóc, a często stają się ofiarami

Ich pracą jest ratowanie ludzkiego życia, a często zamiast podziękowań otrzymują obelgi i groźby karalne pod swoim adresem. Ratownicy medyczni to funkcjonariusze, którzy mogą skorzystać z ochrony takiej, jak policjanci lub strażacy. Za atak na nich grozi kara więzienia. Niestety, często to właśnie w karetce lub na korytarzach Szpitalnego Oddziału Ratunkowego pacjenci traktują ratowników i lekarzy, jak wroga.

Wymachiwanie pięściami, kopanie, gryzienie, opluwanie, oblegi lub groźby śmierci – to codzienność występująca na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych w całym kraju. Agresorami bardzo często są osoby pod wpływem alkoholu lub narkotyków, ale zdarza się, że medyków atakuje rodzina pacjenta.

„Rzucił we mnie przedmiotem. Na szczęście koledzy byli w pobliżu”

Przykładem agresji jest sytuacja sprzed kilku dni, która miała miejsce na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Pleszewie. 25-letni mężczyzna pod wpływem alkoholu groził pozbawieniem życia pielęgniarce oraz ratownikowi medycznemu. Interweniować musiała policja, która przewiozła agresora na komisariat. – Pacjent był bardzo niespokojny, opryskliwy, nie współpracował, użył słów, które były nie na miejscu. Próbował się zamachnąć w moim kierunku, ale się odsunęłam. Potem rzucił we mnie przedmiotem, ale na szczęście koledzy byli w pobliżu i szybko zareagowali. Bardzo często zdarzają się takie sytuacje i cieszę się, że możemy na siebie liczyć. W grupie siła – wyznaje zaatakowana pielęgniarka.

CZYTAJ: Zaatakował ratowników medycznych. Zniszczył sprzęt wart 100 tysięcy

Szef pleszewskiego SOR-u wyznaje, że do aktów agresji dochodzi często i jest to nieodłączny element ich pracy. Twierdzi też, że agresja może wynikać z całego systemu opieki zdrowotnej i odbija się to na medykach, którzy zawsze są dostępni w szpitalach: – Najczęściej to są sytuacje, gdy padają obraźliwe słowa, ale do rękoczynów też dochodzi. Często to są osoby pod wpływem alkoholu lub narkotyków, ale zdarzają się osoby, które nie są pod wpływem żadnych używek – mówi lek. Arkadiusz Grabowski.

Pacjent choć był pod wpływem alkoholu, odmówił poddania się badaniu. Usłyszał on już zarzut z art. 226 Kodeksu Karnego, czyli znieważenie funkcjonariusza publicznego. Grozi mu kara grzywny, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat trzech.

„Zostałem uderzony pięścią w twarz. Straciłem przytomność”

Takie sytuacje mają miejsce nie tylko w Pleszewie, ale również na ostrowskim podwórku. Tutejszy szpital jest jednym z większych w regionie, a Szpitalny Oddział Ratunkowy to miejsce, gdzie spotykają się osoby z najróżniejszymi dolegliwościami. Tu ma miejsce tzw. triaż, czyli „segregacja” pacjentów. To bardzo często wymaga czasu i wiąże się z oczekiwaniem w kolejce. – Tu kanalizują się wszystkie problemy opieki zdrowotnej w Polsce. Jeżeli ktoś nie uzyskał pomocy u lekarza rodzinnego, specjalisty to myśli, że u nas tą pomoc otrzyma natychmiastowo. Często spotyka się nie z odmową, ale z tym, że musi czekać w kolejce. Do tego dojdzie stres i wtedy brakuje już tylko iskry i czasami jedno słowo za dużo, jedno spojrzenie doprowadza do tego, że konflikt narasta – mówi Wojciech Kornaszewski, ratownik medyczny.

CZYTAJ TAKŻE: Pijany awanturnik uderzył ratowniczkę w twarz

Wojciech Kornaszewski jest ratownikiem z 20-letnim stażem. Doskonale pamięta ataki agresji jeszcze z początku swojej kariery: – Pamiętam z czasów moich praktyk zawodowych, że gdyby nie kolega i jego refleks to zostałbym oblany gorącym tłuszczem przez agresywnego pacjenta.

Na dwutygodniowym zwolnieniu lekarskim przebywał jeden z ostrowskich ratowników. Wstrząśnienie mózgu, nie pozwalało mu pracować. – Przyszedł pacjent pod wpływem alkoholu i już od samego wejścia zachowywał się agresywnie. Próbowaliśmy się go uspokoić, ale w pewnym momencie zostałem uderzony pięścią w twarz. Straciłem przytomność i nie pamiętam dokładnie sytuacji (…) Ja nie odpuściłem, policja pojawiła się na miejscu i spacyfikowała tego agresywnego pacjenta. Sprawa została zgłoszona do prokuratury i czekam na termin rozprawy – opowiada.

Ataki agresji zdarzają się nie tylko na oddziele, ale także podczas interwencji domowych. Ratownicy medyczni jadąc pod wskazany adres mają z tyłu głowy myśl, by uważać na siebie nawzajem. – Pracując cztery lata doświadczyłem bardzo wiele takich sytuacji, gdy bałem się o swoje życie i zdrowie. Wchodzimy czasami do jakiegoś budynku i nagle ktoś zza roku wyskakuje, zaczyna nas szarpać. Często zdarza się, że gdy dojeżdżamy na miejsce to już na klatce schodowej czeka np. rodzina, atakują nas, że przyjechaliśmy za późno. Zdarzyło się też, że zostaliśmy wezwani do kobiety z zaburzeniami psychicznymi i już na wejściu dostaliśmy gazem pieprzowym po oczach – mówi medyk.

Czy ustawa coś zmieniła?

Zgodnie z ustawą ratownik medyczny oraz lekarz może korzystać z ochrony przewidzianej dla funkcjonariuszy publicznych. Za atak na niego grożą prokuratorskie zarzuty oraz kara nawet bezwzględnego pozbawienia wolności. Dokument jednak nie poprawił sytuacji na polskich SOR-ach. Ataków jest bardzo dużo, a pacjenci nie myślą nad konsekwencjami swojego zachowania. – Po wprowadzeniu tej ustawy czujemy się bezpieczniejsi, ale pod względem prawnym. Niestety, nie zmniejszyła ona liczby ataków agresji. To nie jest domena tylko tych czasów. Agresja była zawsze. Wiadomo, że teraz więcej takich informacji pojawia się w przestrzeni medialnej. Według pacjentów jesteśmy taką protezą na niedomogi tego systemu. Wiele osób myśli, że jeśli nie uzyska porady u lekarza rodzinnego lub specjalisty to SOR załatwi za niego wszystko od A do Z. To tak nie działa – puentuje lek. Adam Stangret, zastępca kierownika ostrowskiego pogotowia.

KLIKNIJ TUTAJ: Kamery w karetkach pogotowia? To prawdopodobne

Ratownicy zwracają też uwagę, że pojawiają się w życiu pacjenta na bardzo krótki moment, ale jest to moment bardzo newralgiczny. – Kiedy są zestresowani, kiedy dotyczy to ich zdrowia lub ich bliskich. Nam może się wydawać, że zachowujemy się w porządku. Ale czasami coś powie, co w odczuciu tych ludzi będzie niewłaściwe. Ja nie chcę być adwokatem osób agresywnych. Pragnę tylko zaznaczyć, że my czasem nie zwrócimy uwagi na to, co dla Państwa będzie nieodpowiednie. My też jesteśmy tylko ludźmi, którzy mają emocje i muszą odreagować stres. Gdy wyjdziemy po nieudanej reanimacji z mieszkania, usiądziemy na progu karetki i rozmawiamy – to już jest dla rodziny sytuacja nie do zaakceptowania. Właśnie umarł ich bliski, a my sobie gadamy. To jest nasz sposób radzenia sobie ze stresem – wyjaśnia Wojciech Kornaszewski.

I jak chcą przekazać medycy, zrozumienie, którego oczekują pacjenci, oczekują także ratownicy, pielęgniarki, lekarze. Wzajemny szacunek pozwoli pracować łatwiej, sprawniej. Agresja przeszkadza w ratowaniu życia drugiej osoby. Dobry i skuteczny ratownik to żywy i bezpieczny ratownik.

Napisz do autora

Komentarze (3)
  • O
    olgierD

    środa, 2 sierpnia, 2023

    I to jest smutne. Nietykalność „Cyrku z Wiejskiej”, a prawdziwych bohaterów nie szanujemy.

    Odpowiedz
    • J
      Juni

      środa, 2 sierpnia, 2023

      Mądre słowa.

      Odpowiedz
  • O
    olo

    środa, 2 sierpnia, 2023

    Wielki szacunek dla Ratowników medycznych.

    Odpowiedz
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz