DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst
DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst

Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.

Starosta o sytuacji w DPS-ie: "Cały ten system wymaga weryfikacji i zdrowego rozsądku"

DPS w Marszałkach jest kolejnym w naszym regionie, w którym pojawił się koronawirus. Potwierdzono go u 6 osób. To spowodowało, że razem z mieszkańcami w domu pomocy przebywa grupa pracowników. Wymagająca praca odbija się na ich zdrowiu. Są zmęczeni i wiedzą, że długo już nie dadzą rady zajmować się pensjonariuszami. Stąd starania władz powiatu, aby zwiększyć obsadę. Zgodnie z przepisami od poniedziałku DPS powinien funkcjonować już w normalnym rytmie, a więc 12-godzinnym. – Oznacza to, że należy ustawić trzy zmiany osób, które będą wchodziły kolejno po sobie i wszystkie będą mogły normalnie odpoczywać w domu. Staramy się pozyskać wolontariuszy, pracowników innych jednostek, stowarzyszenia i osoby duchowne. Mam nadzieję, że to się uda – mówi Telewizji Proart Lech Janicki, starosta ostrzeszowski.

CZYTAJ: Uwaga kierowcy! Od poniedziałku Plac Rowińskiego zamknięty!

Pielęgniarki muszą mieć odpowiednie kwalifikacje, ale wolontariusze są przyjmowani bez nich. Wystarczy nawet średnie wykształcenie.

Osoby zakażone przebywają w domach. W DPS-ie znajduje się ponad 120 pensjonariuszy oraz pracownicy opieki, którzy są zdrowi. Każdy z zakażonych przechodzi chorobę łagodnie. – Należałoby się zastanowić, czy te obostrzenia nie są zbyt mocne i nie powodują paraliżu pracy tej jednostki. Sądzę, że będzie to szło w tym kierunku, aby wszystkie osoby, które mają wyniki ujemne, mogły być dopuszczone do pracy oczywiście odpowiednio się zabezpieczając pod względem sanitarnym – dodaje.

CZYTAJ: Mowa nienawiści w ustach urzędnika i to w godzinach pracy? Jest odpowiedź miasta na pismo radnych KO

Zdaniem starosty Janickiego zamykanie domu w sytuacji, kiedy już powoli nie ma kto pracować, jest „sytuacją zbyt daleko idącą”. Jak twierdzi, powinno się od tego odchodzić, ponieważ brakuje ludzi. Dodatkowym odstraszaczem jest fakt, że może się okazać, że po badaniu personel zostanie zamknięty na kilka tygodni w DPS-ie. Pojawia się zatem coraz więcej obaw dotyczących sytuacji wokół zakażenia koronawirusem niż tych związanych z samym przebiegiem COVID-19. – Myślę, że powoli trzeba iść w tym kierunku, aby zacząć się uczyć żyć z koronawirusem. Jestem zadowolony tylko z jednej rzeczy w tej trudnej sytuacji, że nie ma daleko idących skutków zdrowotnych. Ze szpitala wracały wyleczone osoby w wieku ponad 80 lat. Jeśli ktoś umarł, to w związku z chorobami sprzężonymi – podkreśla Lech Janicki.

Napisz do autora

Skomentuj ten wpis jako pierwszy!

Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz