DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst
DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst

"Za dużo domów dziecka, za mało rodzin zastępczych". Niełatwa decyzja podejmowana z bólem

Za dużo domów dziecka, a za mało rodzin zastępczych – do takich wniosków doszła Najwyższa Izba Kontroli po niedawno przeprowadzonych pracach. Coraz mniej osób decyduje się na pełnienie tak odpowiedzialnej funkcji. Powodów jest wiele: m.in. wysokość wynagrodzenia i brak uregulowań prawnych. Niestety, coraz więcej dzieci rodzi się z zaburzeniami i dysfunkcjami – to także jeden z argumentów, przez który dorośli rezygnują z bycia rodziną zastępczą.

Fot. pixabay.com

 

Liczba dzieci, które objęte są tzw. pieczą zastępczą rośnie. Według danych z 31 grudnia 2022 roku objętych nią było blisko 73 tysiące dzieci w skali całego kraju. Od 2017 roku toczą się rozmowy o zmniejszaniu liczby domów dziecka na rzecz rodzin zastępczych. Zdaniem specjalistów to o wiele lepsze środowisko do wychowania dzieci, które w wielu przypadkach odebrano biologicznym rodzicom. Sama procedura prowadząca do zostania rodziną zastępczą jest trudna i skomplikowana. Powiatowe Centra Pomocy Rodzinie ogłaszają właśnie kolejny nabór dla kandydatów, którzy chcą stworzyć dzieciom dobry i kochający dom.

Dziecięca trauma i niekończąca się tęsknota

Iwona Suchorska-Kurzawa jest dyrektorką w dwóch Domach Dziecka: w Ostrzeszowie oraz niedalekich Książenicach. W obu placówkach jest 14 miejsc dla dzieci od 10. roku życia. I wszystkie są zajęte. Zapotrzebowanie jest tak duże, że w wielu placówkach w Polsce za zgodą wojewody, przyjmuje się dzieci ponad stan. Do tego typu instytucji nie zawsze trafiają dzieci z siniakami, czy starymi ranami, jako „pamiątkami” po agresji rodziców. Wręcz przeciwnie.

W ostrzeszowskich placówkach znajdują się dzieci, które w większości są ludźmi kochanymi przez bliskich. Ci jednak nie potrafią zagwarantować im podstawowych potrzeb. – Często powodem jest jakaś niewydolność wychowawcza tych rodziców, alkoholizm, choroba psychiczna, czy też upośledzenie powodują, że ta opieka nie wygląda tak, jak powinna. Często skutek jest taki, że dzieci są zaniedbane i to pod każdym względem, a nie tylko wychowawczym. Zdarza się też, że nie realizują obowiązku szkolnego, bo nie są dopilnowane w odpowiedni sposób – mówi szefowa Domu Dziecka w Ostrzeszowie.

Reakcje dzieci mają różne oblicza. Wiele osób wyobraża sobie oddanie dziecka do placówki przy krzykach, płaczu i zapieraniu się przysłowiowymi rękami i nogami. Zaskakujące jest to, że od niektórych dzieci można usłyszeć słowa ulgi. – Odczuwają ją, bo wiedzą, że nie będą musiały już dbać o siebie, bo w końcu ktoś się nimi zajmie. Łącznie z psychologiem. Ale są też takie dzieci, które do końca pobytu nie godzą się z tym, że trafiły do instytucjonalnej pieczy zastępczej. Ich więź z rodzicami jest bardzo silna, bez względu na to, co ci im zrobili. Te dzieci czekają wciąż na powrót do domu – dodaje Suchorska-Kurzawa.

Wprawdzie rzadko, ale bywa, że pojawia się agresja. I tu kolejna zaskakująca odpowiedź – dzieci, które wyładowują emocje na innych lub używają przekleństw – nie widzą w tym niczego złego. To dla nich normalność. – Nie wynika to z tego, że te dzieci do nas trafiły. Te zachowania były już wcześniej. Dzieci nauczyły się tak, a nie inaczej, dbać, walczyć o siebie, a skoro nikt tego nie korygował, to uznały, że tak jest dobrze – mówi dyrektorka Domu Dziecka.

„Zawsze mam w głowie to, że może się coś dziać”

Okazuje się, że momentami kryzysowymi, gdy telefon Domu Dziecka może zadzwonić, okazują się święta Bożego Narodzenia oraz Nowy Rok. Powodem najczęściej jest alkohol. Zbieg wydarzeń plus kilka kieliszków za dużo powoduje, że w domu pojawia się policja. – W rodzinach, gdzie jest alkohol, coś się po prostu wydarzy i policja przywozi nam dzieci, którymi w danym momencie nie ma się kto zaopiekować. Potem rusza cała procedura. Niekiedy udaje się, że te dzieci wracają do domu i opiekę nad nimi pełni kurator oraz inne służby. Niestety często po takim incydencie, który jest taką tzw. „kropką nad i” wielu różnych zdarzeń w tej rodzinie, te dzieci zostają u nas – stwierdza Iwona Suchorska-Kurzawa.

Liczba dzieci w Domach Dziecka jest stabilna i oznacza zajęte miejsca niemalże co do jednego. Gdy nadchodzi czas, że jeden z wychowanków usamodzielnia się i opuszcza placówkę to natychmiast na jego miejsce pojawia się inne dziecko. – Tych dzieci wciąż jest za dużo – puentuje Suchorska-Kurzawa.

Chęci to nie wszystko

Powiatowe Centra Pomocy Rodzinie prowadzą nabory chętnych do stworzenia rodziny zastępczej. Proces ten jednak jest długi, żmudny i dokładny. Stworzenie domu dla dzieci to ogromna odpowiedzialność i nie każdy chętny spełnia warunki. Taka rodzina musi najpierw złożyć odpowiedni wniosek o przeprowadzenie kwalifikacji. Wtedy pracownicy Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie udają się do miejsca zamieszkania i przeprowadzają rozmowę oraz tworzą opinię kandydatów na rodziców zastępczych. – Pytamy, kto jest właścicielem domu, jaka jest sytuacja dochodowa rodziny. Według przepisów m.in. jedna osoba musi posiadać stałe źródło dochodu. Sprawdzamy także warunki mieszkaniowe, pytamy, w jaki sposób rodzice nagradzają dzieci za dobre zachowanie oraz jak je karzą. Pytamy także o wakacyjny wypoczynek, o choroby somatyczne w rodzinie, o ewentualne przebywanie któregoś z rodziców w zakładzie karnym. Cały formularz wypełniamy razem z kandydatami – wymienia Monika Czwordon z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Ostrzeszowie.

Następnym krokiem jest dostarczenie odpowiednich dokumentów: zaświadczenia o zatrudnieniu, od lekarza POZ, z poradni uzależnień, z poradni zdrowia psychicznego oraz życiorys wraz z motywacją dlaczego chcą pełnić funkcję rodziny zastępczej. – Odbywa się także spotkanie z psychologiem, gdzie badani są przy pomocy testów psychologicznych w zakresie predyspozycji i motywacji do pełnienia tej funkcji. Kolejny etap to szkolenie w systemie PRIDE (ang. Parent Resources for Information Peyelopment and Education – przyp. red.), bo widzimy, że po takim szkoleniu, osoby lepiej wywiązują się ze swojej funkcji. To szkolenie trwa 60 godzin. Po otrzymaniu certyfikatu ukończenia programu, kandydaci muszą odbyć staż w zawodowej rodzinie zastępczej, rodzinnym domu dziecka albo placówce opiekuńczo-wychowawczej tłumaczy Czwordon.

Dopiero po ukończeniu tych wszystkich etapów sąd może zdecydować, czy dana rodzina może pełnić funkcję rodziny zastępczej. Gdy dziecko trafi już pod ich skrzydła, wciąż jest pod opieką koordynatora rodzinnej pieczy zastępczej. Nie można jednak powiedzieć, że opiekunowie są kontrolowani. – On po prostu współpracuje z rodzicami, odwiedza ich. Dodatkowo trzeba tu wspomnieć, że taka rodzina co dwa lata musi powtórzyć badania psychologiczne. Obecnie mamy pod opieką około 50 rodzin zastępczych i około 70 dzieci pozostających pod ich opieką – dodaje przedstawicielka PCPR-u.

Długi, szczegółowy i na pewno męczący proces ubiegania się o status rodziny zastępczej jest jednak – zdaniem specjalistów – wart poświęcenia. Takie domy to dla małoletnich dużo lepsza opcja. Rodzina zastępcza już z samej nazwy oznacza to, że dziecko trafia do miejsca, gdzie pewne osoby pełnią rolę opiekunów i robią to 24 godziny na dobę. Z kolei w instytucjonalnej pieczy zastępczej podstawową różnicą jest to, że opieka nad dziećmi odbywa się w sposób rotacyjny.

Kontrola NIK

W kwietniu tego roku Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport dotyczący działań przeprowadzonych w zakresie pieczy zastępczych. Okazuje się, że największym problemem jest niewystarczająca liczba rodzin zastępczych. Zdaniem przedstawicieli NIK-u to kwestia kluczowa i wciąż nierozwiązana. „Ogromnym problemem był spadek zainteresowania pełnieniem funkcji rodzica zastępczego. W ocenie NIK trudności w pozyskiwaniu rodzin zastępczych wynikają z niedostatecznego wsparcia już funkcjonujących rodzin zastępczych” – czytamy na oficjalnej stronie Najwyższej Izby Kontroli. Byłe rodziny zastępcze jasno stawiają sytuację i mówią, że zbyt niskie wynagrodzenie oraz brak uregulowań prawnych odpychają ich od podjęcia tej decyzji.

Innymi czynnikami, które zadecydowały, że wiele rodzin zrezygnowało z pełnienia tej funkcji, to rosnąca liczba zaburzeń i dysfunkcji wśród dzieci, niski prestiż rodzicielstwa zastępczego, brak zrozumienia ze strony przedstawicieli różnych instytucji (m.in. szkół), a także ograniczony dostęp do lekarzy specjalistów, zwłaszcza psychiatrów dziecięcych.

NIK informuje, że w latach 2019-2021 był ponad dwukrotny wzrost liczby dzieci skierowanych do pieczy instytucjonalnej (np. domów dziecka) z powodu braku miejsc w rodzinnej pieczy zastępczej. „(…) świadczy to o pogłębiającym się kryzysie zasobów rodzinnej pieczy zastępczej w skontrolowanych powiatach”. 

Napisz do autora

Skomentuj ten wpis jako pierwszy!

Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz