DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst
DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst

Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.

Wadim Czeczuro komentuje sytuację w Ukrainie. "To nie jest film. To rzeczywiście się dzieje"

Jak bardzo wojna w Ukrainie obchodzi Polaków i jak mocno jednoczą się z Ukraińcami, widać na każdym kroku. Zbiórki odzieży, żywności, oferowanie noclegów, a czasem całych mieszkań, wysyłka sprzętu strażackiego dla sąsiadów najechanych przez putinowską Rosję to tylko część z aktów wsparcia, które obserwujemy od dnia wybuchu wojny.

Porozmawialiśmy z Wadimem Czeczuro – znanym koszykarzem i trenerem, który mieszka w naszym regionie, ale pochodzi z Ukrainy. Tam mieszka jego rodzina, znajomi, przyjaciele. Cały czas jest z nimi w kontakcie, informują go o aktualnej sytuacji i tym, czy są bezpieczni. – To nie jest film, serial, gra komputerowa. To rzeczywiście się dzieje i to tuż za miedzą. Godzina i piętnaście minut lotu z Wrocławia do Kijowa – podkreśla. – W tej chwili chodzi o to, żeby zaprzestać ognia. To jest najważniejsze, bo naprawdę giną ludzie – dodaje.

Jak podkreśla, dumny jest z tego, że ludzie nie panikują, a ojczyzny bronią nawet ci, którzy do tej pory byli neutralni w poglądach. – Po prostu to jest napad na nasze ziemie i wszyscy będą jej bronić. Nikt nie patrzy na polityczne poglądy. Pierwszy szok minął i wszyscy są zdeterminowani – wyjaśnia Wadim Czeczuro.

Jego zdaniem Zachód dobrze postąpił, nakładając na Rosję sankcje gospodarcze i stosując w ten sposób różnego rodzaju naciski, aby skłonić Władimira Putina do przerwania przez rosyjską armię ognia i wstrzymania walk.

Odniósł się także do sytuacji, w jakiej znaleźli się sportowcy. Zapytany, jak ocenia wycofanie się z rozgrywek VTB drużyny Zastalu BC Zielona Góra. – Wydaje mi się, że to jest jedyna słuszna droga. Mam wielu znajomych w Rosji. Niektórzy przepraszają, inni popierają działania. Ci pierwsi mówią, że można coś oprócz tego coś zrobić – zaznacza.

Napisz do autora

Skomentuj ten wpis jako pierwszy!

Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz