DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst
DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst

Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.

Obroże ze sznurowadeł wrosły im w szyje. "Zwierzęta było czuć z kilku metrów" [ZDJĘCIA]

Choć pracownicy Schroniska dla Zwierząt w Radlinie w powiecie jarocińskim widzieli już wiele, takie sytuacje zawsze są trudne do zniesienia. Jedna z ostatnich interwencji dotyczyła odebrania dwóch psów z terenu gospodarstwa w Bielejewie (gmina Jaraczewo). Na miejscu okazało się, że zwierzęta miały obroże złożone m.in. z chaotycznie powiązanych ze sobą sznurowadeł, które wrosły psom w szyje.

Dramatyczny widok

Psiaki trzeba było odebrać, bo – jak się dowiadujemy od przedstawiciela przytuliska dla zwierząt – do pracowników schroniska zgłosił się mężczyzna, który poinformował, że zwierzęta przebywają na terenie gospodarstwa zamieszkiwanego do tej pory przez jego babcię. Kobieta opuściła dom, ale psy zostały. – W budynku gospodarczym były wykute dwie dziury, którymi psy wchodziły do środka. Znajdowały się one na pewnej wysokości. W środku były boksy po świniach. Brakowało tam chociażby słomy. Panował bałagan. Zwierzęta nie miały wody ani jedzenia – relacjonuje Maciej Troiński ze schroniska w Radlinie.

Psy były przypięte do łańcuchów. Jak mówi, zapach zwierząt było czuć z pięciu metrów. – Wyczuwalna była ropa. Ich rany gniły. To się nie stało z dnia na dzień ani z tygodnia na tydzień – dodaje.

Jak mówi, jeden z psów oprócz sznurowadeł miał na szyi także starą obrożę z grubej, ciężkiej i sparciałej skóry. Ona również była splątana razem ze sznurowadłami, a całość wrosła w szyję.

Psy trafiły do schroniska, ale jego pracownicy zapowiadają, że to nie koniec. Zwierzętami zajął się weterynarz, który oczyścił rany, usunął też prowizoryczne obroże. – Sprawa nie przejdzie bez echa. Osoba, która zgłosiła nam, że psy są do zabrania, została o tym poinformowana. Jeszcze w tym tygodniu chcemy zgłosić sprawę na policję. Kompletujemy dokumentację, która będzie bogata – wyjaśnia w rozmowie z portalem wlkp24.info Maciej Troiński.

Zwierzęta, oprócz tego, że były głodne, są też zapchlone. Zajmują się nimi teraz pracownicy przytuliska.

Kolejne zwierzęce dramaty

To nie pierwsza tak dramatyczna interwencja w ostatnim czasie. Kilka dni temu informowaliśmy o 54-letniej kobiecie, której postawiono akt oskarżenia za znęcanie się nad psami. O sprawie poinformowała jarocińska policja. Tragedia, której głównym bohaterem także były zwierzęta, też rozegrała się w gminie Jaraczewo. – Śledczy przedstawili kobiecie zarzut znęcania się nad trzema psami, za który w myśl Ustawy o ochronie zwierząt, grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech. Sąd może też orzec przepadek zwierząt. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do sądu w Jarocinie. Kobieta przyznała się do popełnienia przestępstwa – powiedziała wówczas st. asp. Agnieszka Zaworska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Jarocinie.

Dwa dni wcześniej opublikowaliśmy informację o tym, że do podostrowskiego schroniska w Wysocku Wielkim trafił pies z urwaną nogą. „Myśleliśmy, że nic nas już nie zaskoczy jeśli chodzi o podłość człowieka. Myliliśmy się. Dzisiejsza interwencja przeszła nasze najśmielsze oczekiwania” – napisali na fanpage’u przytuliska jego pracownicy.

Część dramatów wychodzi na światło dzienne, niewykluczone, że kolejne się rozgrywają w zaciszu domów czy gospodarstw. Być może sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby nie zbyt niskie – jak mówi Troiński – kary za podobne akty okrucieństwa wymierzane w zwierzęta.

Zdarza się, że kiedy tego typu sprawy trafiają na wokandy, karą jest np. nakaz wpłacenia kilkuset złotych na rzecz schroniska. Sęk w tym, że – jak wynika z doświadczeń pracowników – nawet takie kwoty nie wpływają na konto. Wyroki nie są więc egzekwowane.

Sąd Najwyższy i kasacja

We wrześniu 2019 roku na teren schroniska w Radlinie włamały się dwie osoby, które porzuciły tam psa. Osoby te udało się zidentyfikować. Sprawa trafiła do sądu. Sąd warunkowo umorzył sprawę stosując okres próby w wymiarze roku i dwóch lat dla oskarżonych osób.

Przedstawiciele schroniska w Radlinie napisali pismo do Ministerstwa Sprawiedliwości w tej sprawie. Niedawno zostali poinformowani o zastosowaniu kasacji. Sprawa ponownie wróci do Sądu Rejonowego w Jarocinie, który będzie musiał ją rozpatrzyć jeszcze raz. Jak zaznacza Maciej Troiński, ma się to wydarzyć jeszcze w listopadzie.

Napisz do autora

Komentarze (2)
  • P
    P.

    poniedziałek, 8 listopada, 2021

    Wiadomo wieś tradycyjnie. Karać i to porządnie. Niech się nauczą traktować zwierzęta z szacunkiem. A nie jak by to śmieci były. One czują, cierpią. To nie są istoty martwe. Zapewne wielcy katolicy.

    Odpowiedz
  • M
    Myslący

    wtorek, 9 listopada, 2021

    Jak najwięcej trzeba nagłaśniać takie maltretowanie zwierząt. Może społeczeństwo zacznie zwracać uwagę, co ich sąsiad robi i jak traktuje zwierzęta. NIe każdy powinien mieć psa lub kota. To obowiązek i duży wydatek, moze wreszcie polska „WIEŚ” to zrozumie … Nie stać mnie, nie mam czasu – to NIE mam zwierzęcia !

    Odpowiedz
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz