DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst
DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst

Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.

"Akceptuję politykę prywatności" - największe kłamstwo w internecie

FaceApp to nie nowość, bo było o niej głośno już w 2017 roku. Teraz przechodzi renesans i jest masowo pobierana m.in. przez światowej rangi polityków, gwiazdy muzyki, sportu, aktorów czy prezenterów telewizyjnych.

Aplikacja działająca na każdym telefonie komórkowym z systemem operacyjnym Android, Windows Phone oraz iOS, została pobrana już ponad 100 milionów razy. Jak działa? Robiąc zdjęcie komuś lub sobie, jesteśmy w stanie nałożyć na nie filtr, który przefarbuje nam włosy na siwy kolor, doklei brodę, odmłodzi lub postarzy o kilkadziesiąt lat twarz. Zachwyt nad aplikacją widać na wszystkich portalach społecznościowych, na których masowo wyświetlają się zdjęcia kolejnych użytkowników.

Pojawiły się jednak informacje, że aplikacja pochodzi z Rosji, a jej bezpieczeństwo korzystania z niej rodzi wiele wątpliwości. Przed jej używaniem ostrzega także Ministerstwo Cyfryzacji. – Czy naprawdę wiedza, jak będziemy wyglądać za 50 lat jest tak cenna, by sprzedawać za nią zasoby do wszystkich danych w telefonie!? Na to godzimy się ściągając FaceApp. Aplikacji z Rosji. Zdjęcia na których sami się postarzamy są wszędzie – pisze na swoim Twitterze Maciej Kawecki, Dyrektor Departamentu Zarządzania Danymi w Ministerstwie Cyfryzacji.

Właścicielem aplikacji jest zarejestrowana w Rosji firma Wireless Lab. Jej dyrektorem jest Jarosław Gonczarow. Obawy, że nasze dane przetrzymywane są na rosyjskich serwerach dementuje sam właściciel mówiąc, że korzystają oni m.in. z serwerów Google. – Nie sprzedajemy ani nie udostępniamy żadnych danych użytkownika żadnym stronom trzecim. Możemy zapisać przesłane zdjęcie w chmurze. Głównym tego powodem jest wydajność i ruch. Chcemy mieć pewność, że użytkownik nie będzie wielokrotnie przesyłać zdjęcia do każdej operacji edycji. Większość zdjęć jest usuwana z naszych serwerów w ciągu 48 godzin od daty przesłania. Przyjmujemy prośby użytkowników o usunięcie wszystkich danych z naszych serwerów. Nasz zespół wsparcia jest obecnie przeciążony, ale te żądania mają priorytet – poinformował Jarosław Gonczarow w odpowiedzi na pytania redaktorów uznanego amerykańskiego serwisu technologicznego Tech Crunch.

Skąd ten strach o bezpieczeństwo naszych danych, skoro większość ludzi pobierających aplikację, ma konto w serwisie społecznościowym Facebook zamieszany w aferę „Cambridge Analytica”. Prowadzone postępowanie wykazało, że wyciekły dane 87 milionów użytkowników Facebooka, które posłużyły do targetowania m.in. reklam i zostały wykorzystane w ostatniej kampanii prezydenckiej w USA. Marc Zuckerberg poniósł za to karę. Decyzją Amerykańskiej Federalnej Komisji Handlu, po śledztwie w sprawie prywatności użytkowników, Facebook musi zapłacić karę wysokości pięciu miliardów dolarów.

Według ekspertów z branży cyberbezpieczeństwa największe kłamstwo w internecie brzmi „Tak, przeczytałem politykę prywatności aplikacji”. – Czasami to jest jeden dokument, innym razem dwa. Nie będzie nadużyciem, jeśli powiem, że nikt tych zapisów nie czyta. W przypadku FaceApp zawarte są tam ciekawe informacje, z których wynika np. że użytkownik – według twórców tej aplikacji – sam jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo swojego hasła i innych danych logowania, a także, że twórcy nie gwarantują bezpieczeństwa żadnych przesyłanych do FaceApp informacji – wyjaśnia Małgorzata Fraser, analityczka prywatności i cyberbezpieczeństwa, edukatorka cyfrowa i dziennikarka technologiczna.

Warto mieć więc na uwadze, że teoretycznie każde nasze zdjęcie może zostać wykorzystane przez twórców aplikacji bądź firmy zewnętrzne o ile jakieś dane na nasz temat zostaną sprzedane. Podobnie funkcjonuje Facebook, ale na co dzień nikt z tego powodu nie wpada w panikę. Nie o panikę jednak chodzi, a o świadomość tego, co dzieje się informacjami o nas, jak są przetwarzane, przez kogo i w jakim celu wykorzystywane. Ostatnie afery z Cambridge Analytica na czele pokazały, że nikt nie zadba o bezpieczeństwo naszych danych lepiej, niż my sami dobrze się zastanawiając, czym i gdzie warto się dzielić, a które dane na swój temat lepiej zostawić dla siebie.

Napisz do autora

Skomentuj ten wpis jako pierwszy!

Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz