Na jednej z posesji w miejscowości Rozdrażew (gmina Krotoszyn) ujawniono około 100 zwierząt. Nie były wykastrowane, ani zaszczepione. Niektóre z nich były już martwe. Interweniowała Fundacja na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo CANE.
Fundacja otrzymała zgłoszenie, że na jednej z posesji aż roi się od psów i są przetrzymywane w złych warunkach. Dochodziło tam do niekontrolowanego rozmnażania, co skutkowało poważnymi wadami genetycznymi u szczeniaków. Redakcja portalu wlkp24.info skontaktowała się z przedstawicielami Fundacji na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo CANE, która opowiedziała o sytuacji, jaką zastano na miejscu. – Latami starszy, dobry człowiek opiekował się psami, które mu podrzucano albo które uratował. W końcu go to przerosło, około 100 zwierząt bez szczepień, kastracji i leczenia. Pan trafił do szpitala, jego stan jest ciężki i nie wróci już w miejsce zamieszkania. Odebraliśmy, wywieźliśmy 100 psów w tym 9 było martwych, rozkładających się zwłok. Ten człowiek na pewno starał się o nie dbać. Te psy nie były ani wychudzone, ani dzikie, przyjazne człowiekowi. Tam była katastrofa, bo te psy rozmnażały się między sobą. To był tak zwany chów wsobny – tłumaczy Katarzyna Śliwa-Łobacz z Fundacji na rzecz ochrony praw zwierząt Mondo CANE.
Kilkanaście z psów ma bardzo widoczne wady genetyczne. Dwa psy w najgorszym stanie mają tak wykrzywiane łapy, że nie potrafią chodzić. – One przyjechały do Warszawy i będziemy je bardzo kosztownie operować. Koszt leczenia jednego psa to kilkanaście tysięcy złotych – mówi Katarzyna Śliwa-Łobacz.
Część psów przyjęły okoliczne schroniska, organizacje. Psy są jak najbardziej zwierzętami adopcyjnymi. – Nie będą duże – takie poniżej kolana. To są ładne kundelki. Żaden z nich nie przekracza 20 kilogramów – dodaje Śliwa-Łobacz.
Fundacja potrzebuje pieniędzy na kastrację, szczepienia i odrobaczenie psów, a także na transport oraz karmę. Pieniądze są także potrzebne na kosztowne operacje dwóch psów w najcięższym stanie.
Takie sytuacje się zdarzają, ale jedynie w pseudohodowlach – mówi Katarzyna Śliwa-Łobacz. – Jedynym motywem działania w takich miejscach jest chęć zysku. W takich miejscach rozgrywają się dramaty. Nie pamiętam jakiejkolwiek hodowli żeby było dobrze, bo te psy mają wyłącznie zarabiać. I to się zdarza często, bo polskie prawo w ogóle tego nie reguluje. Każdy może przywieźć do swojego domu 100 psów i rozmnażać je, a potem sprzedawać. Ludzie kupujący te psy w ogóle nie zastanawiają się nad tym, kim byli rodzice tego psa, skąd pochodzi. Kupuje tego psa pod marketem lub na stacji benzynowej. To jest taki ogólnopolski system. Ładne zdjęcia w internecie, człowiek kupuje psa, płaci za niego mniej, niż musiałby zapłacić w dobrej hodowli FCI, czyli tego najstarszego Związku Kynologicznego na świecie. Płaci za psa mniej, a potem drugie tyle wydaje u weterynarzy.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz