Andrii Manzhos pochodzi z okolic rzeki Dniepr na ukrainie, w Ostrowie Wielkopolskim pracuje od 2017 roku.Gdyby znał język niemiecki, chętnie pojechałby pracować do Niemiec. – Chciałbym zarabiać więcej pieniędzy i zobaczyć świat, ale język polski i kultura są bardzo podobne i czuje się tutaj jak w domu – mówi Adrii.
Porównując ostatnie miesiące 2018 roku i początek 2019 roku, bilans obcokrajowców zza wschodniej granicy pracujących na terenie powiatu ostrowskiego jest porównywalny. – W ubiegłym roku ( przyp. red. w ostatnich 4 miesiącach) złożono około 2300 oświadczeń – zarejestrowaliśmy 1900. W pierwszych czterech miesiącach tego roku wpłynęło też około 2300, zarejestrowaliśmy 180o. W tej liczbie widzimy, że zaczyna wzrastać liczba osób z Gruzji, Białorusi – tłumaczy Hanna Pawlak-Kornacka, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Ostrowie Wielkopolskim.
To potwierdza też Stanisław Pułkownik, współwłaściciel firmy budowlanej z Ostrowa Wielkopolskiego. W jego przedsiębiorstwie pracuje obecnie siedmiu Gruzinów. – Jeśli tych pracowników z Ukrainy będzie brakowało, to sięgamy po inne kraje, które mają do dyspozycji wolnych pracowników – mówi Stanisław Pułkownik.
Jeszcze będą prywaciarze rzygać tymi obcokrajowcami. Wystarczy dać Polakowi zarobić i by było ok. Ale prywaciaz musi zarabiać na miesiąc 100 tys a pracownik 2 tys
Znałem cztery osoby z Ukrainy, każdy z nich po krótkim czasie pracy w Polsce uciekł do Niemiec. Powód zawsze był ten sam = niskie zarobki.
kraj z dykty zamiast stawiać na nowoczesne maszyny ściągamy tanią siłę robocza
Żaden obywatel zza wschodniej granicy nie powinien pracować dla ostrowskiego przedsiębiorcy. Życzę im wszystkim bankructwa i jeszcze będą płakać, bo nie będzie miał kto na nich robić! Ostrowskie buraki!
Ukraińcom zawsze było bliżej do Niemców, których popierali choćby w czasie II wojny światowej. Dlatego chociaż bez znajomości języka niemieckiego powinno im tam być lepiej niż w Polsce.