Nowa baza Lotniczego Pogotowia Ratunkowego działa w Michałkowie od listopada 2018 roku i jest jedną z najnowocześniejszych w Polsce. Według statystyk załoga śmigłowca wznosi się w powietrze częściej niż maszyna m.in. z Poznania. Wysyłani są do wypadków, transportów międzyszpitalnych, ale też zdarzeń, w których mogłaby uczestniczyć tradycyjna karetka. Często ich lądowania są szeroko komentowane w mediach społecznościowych. – To bardziej opłaca się wysłanie LPR niż karetki? Myślę, że szybciej zjawiła się na miejscu i dodatkowo bez pomocy straży pożarnej – komentuje jeden z internautów. – Taka jednostka powinna pełnić rolę transportu w nagłych przypadkach, do odległych szpitali, w stanach krytycznych, gdzie podróż drogą nie wchodzi w grę – dodaje drugi.
Piloci sadzający maszynę na ziemi, mają na swoim koncie minimum 120 godzin w powietrzu. Potem muszą przejść specjalne szkolenia, a gdy trafiają do konkretnej bazy, doszkalają się pod okiem przełożonych.
R21 z Michałkowa funkcjonuje na nieco innych zasadach niż pozostałe jednostki. Przeważnie, śmigłowiec wysyłany jest do pomocy załodze tradycyjnego ambulansu. Ten z Michałkowa działa jako prawdziwa karetka. Wyróżniają ją jedynie śmigła i szybszy czas dotarcia na miejsce.
„Często jednak ich loty uważane są za niepotrzebne i angażujące wiele osób” – tak, te osoby, które tak twierdzą ciekawe co by powiedziały, gdyby do ich rodzin, ich samych helikopter by nie poleciał, a karetka by nie była dostępna.
W cenie jednego helikoptera można kupić 40 karetek, więc argument aaa powinien raczej działać w drugą stronę. Co byś powiedział gdyby brakło dla Twojej rodziny karetki, bo cała kasa poszła na śmigłowiec?
Uwielbiam takie argumentowanie. I tak nie masz lekarzy i ratowników, żeby je obsadzić to po pierwsze, a po drugie ile dorożek i koni można kupić w cenie 40 karetek? Albo jeszcze mądrzej, w promieniu 2km od szpitala szpitala mogliby chodzić na piechotę…
Problemem nie jest ilość samochodów-karetek. Tylko brak ich obsady. Już teraz, zwłaszcza w większych miastach, zespoły nie wyjeżdżają na ulice z powodu braku personelu
Z tym nalotem pilotów śmigłowca to Pani redaktor chyba zgubiła jedno zero 🙂
Mam ogromny szacunek dla pilotów. widziałam kilka przypadków posadzenia maszyny w miejscach niemalże niemożliwych. Zawodowcy. Gratulacje dla załogi za profesjonalizm
Co z tego że,śmigłowiec przylatuje w 10 minut skoro karetka przyjeżdża 3 km 35 minut i dopiero potem wzywa śmigłowiec. pacjent nie ma szans i to jest problem. Nieznajomość topografii przez kierowców karetki doprowadza często do śmierci i nikt nie czuje się winny
do zrozpaczonej – problemem nie jest nieznajomosc topografii ( w dobie GPS to naprawdę nie jest wielki problem) lecz NAGMINNE wzywanie zespołów rat. med. do BZDUR – bóle brzuszka, bóle głowy, biegunki , goraczki, objawy przepicia czy kaca.. i stąd się bierze fakt,że karetka jedzie długo, bo po prostu NIE MA ŻADNEGO WOLNEGO ZESPOŁU. I to powinien byc powód pani rozpaczy..