DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst
DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst

Pleszewianka wiceprezydentką Gdyni! [WYWIAD Z OKTAWIĄ GORZEŃSKĄ]

Pochodząca z Pleszewa Oktawia Gorzeńska została zaprzysiężona na wiceprezydentkę Gdyni.

Fot. gdynia.pl

Jest dowodem na to, że pochodząc z niewielkiej miejscowości, można osiągnąć olbrzymi sukces i stanąć na jednym z najwyższych szczebli samorządu. Całe swoje zawodowe życie poświęciła edukacji i za to też będzie odpowiadać jako wiceprezydentka Gdyni.

Rozmowa z Oktawią Gorzeńską, wiceprezydentką Gdyni

Sebastian Matyszczak: Jak to się stało, że pochodząca z Pleszewa nauczycielka i reformatorka została wiceprezydentką Gdyni?

Oktawia Gorzeńska: Tuż po wyborach, które były z jednej strony zaskoczeniem, a z drugiej nadzieją dla mojego miasta, pani Aleksandra Kosiorek została wybrana na nową gospodynię Gdyni. Na nową prezydentkę. Zostałam zaproszona na rozmowę i spotkanie, podczas którego zaproponowano mi właśnie tę rolę.

Jak pani zareagowała?

Nie ukrywam, że ucieszyłam się, bo i Gdynia jest dla mnie ważna, i edukacja jest dla mnie też bardzo istotna w życiu zawodowym.

Właśnie. Edukacja. Jest pani znana z wdrażania innowacji w tej dziedzinie nie tylko w Gdyni.

Mam to szczęście, że moje role w edukacji były różne. Przez prawie 20 lat byłam zarówno czynną nauczycielką, jak i koordynatorką projektów międzynarodowych, co dawało szeroką perspektywę. Miałam też szczęście do napotykanych mistrzyń i mistrzów na mojej ścieżce edukacyjnej.

Co pani to dało?

Bardzo mocno wpłynęło to na podejmowane przeze mnie zmiany w kontekście warsztatu pracy i sposobu pracy z uczennicami i uczniami. Nie ukrywam, że w czasach, kiedy nie śniliśmy o tym, że można inaczej pracować, miałam okazję ukończyć dramę pedagogiczną na Uniwersytecie Gdańskim i po prostu zacząć pracować już wiele, wiele lat temu właśnie z uczennicami i uczniami w inny sposób.

W inny, czyli w jaki?

W taki, który włącza, angażuje. Bardzo często przy temacie edukacji angażującej pojawia się taka wątpliwość, czy wyniki będą wysokie. Nie ukrywam, że były. Uczyłam języka polskiego, czyli przedmiotu objętego egzaminem. Ta praca wzmacniająca, podmiotowość i sprawczość uczennic i uczniów przekładała się również na osiągane przez nich rezultaty. Z jednej strony na egzaminach, a z drugiej na gotowość i odwagę w życiu do podejmowania wyzwań.

Doświadczenie zawodowe z czasów pracy jako dyrektor gimnazjum wskazuje, że dobrze się pani czuje w takim procesie ewolucji edukacji.

11 lat temu wystartowałam w konkursie na dyrektorkę mojego gimnazjum, w którym pracowałam od 2000 roku. Z całą naszą społecznością weszliśmy wtedy na drogę zmian. Oczywiście nie była ona łatwa. To też nie jest tak, że kiedy zaczęliśmy zmieniać kulturę pracy naszej szkoły, to wszyscy byli gotowi pójść za zmianą. Ale to, co udało nam się wspólnie wypracować, to na pewno grono zaangażowanych liderek i liderów, osób, które zaczęły inaczej pracować, angażować uczennice i uczniów. I za to zostaliśmy docenieni tytułem Szkoły z Mocą Zmieniania Świata.

Współtworzyła też pani 17 Liceum Ogólnokształcące w Gdyni jako dyrektor, odpowiadała za stworzenie dużego zespołu szkół na terenie tego miasta. Do tego była też pani zaangażowana w różne ogólnopolskie projekty. Dużo, jak na jedną osobę.

Tak, dużo, dlatego przyszedł taki moment, że po rozmowie z moim ówczesnym szefem i zespołem postanowiłam, że odejdę, żeby ruszyć w świat i rozwijać się dalej. Szkoła jest w dobrych rękach do dzisiaj. Ja tymczasem byłam zaangażowana m.in. w projekt „Szkoła dla innowatora”, a więc w zmianę głębszą, obejmującą szkoły we wszystkich zakątkach Polski. Jako osoba zasiadająca w radzie programowej, komitecie sterującym, ale też jako trenerka i doradczyni dyrektorów szkół.

Co czeka gdyńską edukację pod rządami Oktawii Gorzeńskiej?

Środowisko gdyńskiej edukacji jest mi bardzo, bardzo bliskie i wiem, że tych wspaniałych działań edukacyjnych jest bardzo dużo. Swoją rolę wyobrażam sobie jako osoby, która dba o jak najlepsze warunki do uczenia się i rozwoju uczennic i uczniów, tworzenie sprzyjającego środowiskA pracy dla nauczycielek i nauczycieli, a także kadry zarządzającej i pracowników oświaty. Osoby, która buduje współpracę, łączy różnych interesariuszy wokół wizji edukacji nastawionej na rozwijanie kompetencji i wspieranie każdej osoby uczącej się.

Myślę, że moje trzyletnie doświadczenie poza Gdynią, to ogólnopolskie, a często też globalne, może w tym pomóc. Nie bez znaczenia są również moje kompetencje liderskie i to, że nauczyłam się w wielu różnych działaniach nauczyłam się budowania wartości, która wynika z różnorodności i różnych potrzeb ludzi.

Rewolucja czy ewolucja? Które słowo bardziej oddaje pani pomysł na edukację w Gdyni?

Nie planuję rewolucji, choć dzisiaj jesteśmy w czasie, kiedy zmiana po prostu dzieje się. Życie ze swoją dynamiką, różne zjawiska, które nas dotykają, one po prostu też są obecne w szkole. Myślę, że razem będzie nam łatwiej mierzyć się z wyzwaniami, poszukiwać wspólnie rozwiązań i wytyczać nowe ścieżki współpracy.

Ciekawi mnie to bardzo, jak będziemy rozwijać szkoły w Gdyni, w Polsce, w Europie. Śledzę trendy, raporty OECD pokazują różne scenariusze przyszłości szkół. Od tych mówiących o trwałości tradycyjnego po te bardzo „awangardowe”, mówiące o odejściu od modelu, który znamy. Wierzę, w moc sprawczą społeczności szkolnych i to, że ta przyszłość będzie uwarunkowana liderstwem i kompetencjami osób odpowiedzialnych za placówki. To wszystko przed nami.

Wyczuwam w głosie ciekawość tego, co się wydarzy, a nie obawę.

Nie boję się tego, co niesie rzeczywistość, bo najważniejsi w edukacji jesteśmy w ogóle my – ludzie. I jeżeli będziemy tworzyli wspólnoty, które właśnie ze sobą współdziałają, które chcą rozwiązywać problemy i sprawiają, że edukacja jest dobrym doświadczeniem dla dzieci i młodzieży, to naprawdę wiele jest w naszych rękach. Świat zawsze będzie niósł wyzwania, a nasza postawa ma tutaj znaczenie.

Brzmi to jak bardzo otwarta postawa na to, co przed panią i przed edukacją.

Mam nadzieję, że moja otwartość, moje doświadczenie i też wielość różnych kontaktów, relacji może przyciągnąć kolejne osoby, które wesprą nasze gdyńskie środowisko. Chociaż, jak powiedziałam, w gdyńskiej edukacji jest ogromna moc. Dlatego jestem dobrej myśli, że razem będziemy mogli tę gdyńską edukację rozwijać.

Nie aspirowała pani nigdy do bycia politykiem, a jednak polityka upomniała się o panią. To i wyzwanie, i ryzyko. Polityka czasami nie bierze jeńców.

Nigdy o polityce nie myślałam. Ona zawsze była daleko ode mnie, choć nie ukrywam, że w różnych grupach eksperckich pracowałam także z politykami. Jestem zaangażowana choćby w hub stworzony wokół Fundacji Gospodarki i Administracji Publicznej i Open Eyes Economy prof. Jerzego Hausnera, gdzie wspólnie tworzyliśmy raporty dotyczące edukacji. Można więc powiedzieć, że ocierałam się o ten świat.

Teraz będzie pani jednak w samym centrum tego samorządowo-politycznego wiru.

Ta decyzja na pewno nie była łatwą decyzją, bo z jednej strony od ponad roku jestem w Warszawie, gdzie miałam okazję tworzyć 42 Warsaw, akademię programowania, ale z drugiej strony to, co się we mnie odezwało to to, że przede wszystkim możliwość powrotu do mojego miasta wyboru, a więc właśnie Gdyni, bo oczywiście moje korzenie są w Wielkopolsce, w Pleszewie. Daje mi to też możliwość działania w edukacji publicznej i łączenia ludzi w większej skali. To mnie porwało. Ta możliwość działania na rzecz wspólnego dobra.

Nie było obaw, że decyzja o tym, by wejść do samorządu, może wywrócić wiele do góry nogami?

Oczywiście, że obaw miałam wiele. Żyjemy w świecie hejtu, który zaczyna się pojawiać w różnych środowiskach. Pojawia się zazdrość i różne silne emocje. Wiadomo też, że zmiana pewnego systemu w Gdyni po 26 latach też niesie za sobą różne postawy i emocje, więc to nie była łatwa decyzja. Czas pokaże, jak będzie. Ja jestem dobrej myśli.

Czyli polityka z boku, a edukacja przede wszystkim?

Moim celem nie jest robienie kariery politycznej, choć bardzo się cieszę, że ponad 27 lat mojej pracy w edukacji zostało zauważone i docenione.

Mam taką nadzieję, że będziemy w Gdyni kolejnym przyczółkiem samorządowym w Polsce, gdzie sięga się po fachowców, praktyków.

Zaczęliśmy rozmowę o Gdyni, ale chciałbym, abyśmy zakończyli ją na Pleszewie, z którego pani pochodzi, bo pani historia, postawa w kontekście kariery i osiągnięcia mogą być inspiracją dla wielu osób pochodzących z małych miasteczek.

To prawda. Pleszew jest dla mnie ważny i z radością do niego wracam. Patrzę też z wielką dumą na to, co w ostatnich latach szczególnie się zmieniło. Kibicuję panu burmistrzowi (Arkadiuszowi Ptakowi – przyp. red.), z którym chodziłam w jednym czasie do liceum. Jestem pełna podziwu dla tego, jak miasto się zmienia i pięknieje.

Mimo tego, że wiedzie pani życie daleko od Wielkopolski, także w Pleszewie miała pani okazję wziąć udział udział w różnych inicjatywach edukacyjnych i nie tylko. To miasto jest obecne na pani mapie kariery.

Miałam okazję współorganizować kilka lat temu z panią wiceburmistrz Izabelą Świątek i ruchem „Wiosna edukacji”, który tworzyłam, wydarzenie edukacyjne. W Pleszewie odbyła się też premiera mojej książki „Projekt Zmiana – od frustracji do satysfakcji z pracy w szkole”, więc to miejsce jest ważne.

W moim przypadku było tak, że wyniosłam aktywizm z domu, bo rodzice byli osobami bardzo zaangażowanymi, więc to ma znaczenie. Zawsze podkreślam ogromną wartość mojego liceum.

W jakim sensie?

Powiem to, choć może zabrzmi to źle. Z jednej strony wydawałoby się, że jest ono prowincjonalne, ale po latach zrozumiałam jedną rzecz. W liceum, które zaczynałam w roku 1990, czyli tuż po upadku komunizmu, mogłam robić praktycznie wszystko.

Był tam dyrektor śp. Andrzej Szymański, którego kiedykolwiek bym nie odwiedziła z pytaniem: „panie dyrektorze, czy mogę zorganizować to”, „czy mogę wydawać gazetkę”, on zawsze mówił: „rób”. Nad nami, bo oczywiście robiłam to z rówieśnikami, nigdy nie stał żaden nauczyciel – cenzor, który mówił: „nie róbcie, tego nie wolno, tamtego nie wolno”. Czułam wolność i sprawczość.

Tak duży wpływ odcisnęły te wydarzenia na pani dalszą drogę?

Mówię o tym dlatego, że taka możliwość współorganizowania i organizowania różnych rzeczy nawet o zasięgu miejskim, dało mi niesamowitą siłę w życiu. Pokazało mi to, że ta sprawczość ma znaczenie i to też mnie tak pchało gdzieś do przodu. To jest to coś, że przychodzi taka propozycja – wracam do naszego wątku głównego – i oczywiście zastanawiam się. Nie jest to łatwa decyzja, ale myślę sobie: „Zrobię to. Nie boję się. Spróbuję”. Przecież będą inni, którzy pomogą, wesprą, nie jestem tutaj sama.

I to jest to moje doświadczenie z pleszewskiego liceum i za to jestem tak bardzo wdzięczna. Właśnie m.in. panu dyrektorowi, który nie był tym blokującym, ale mówił: „działaj”.

Wystąpienie Oktawii Gorzeńskiej podczas TEDxSGH w Warszawie

0 Dołącz do dyskusji

Napisz do autora

Skomentuj ten wpis jako pierwszy!

Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz