Morze śmieci, góra problemów, czyli jak zabija się przyrodę

Coraz częściej w ogólnopolskie akcje włączają się celebryci, aktorzy lub youtuberzy. Państwo robi co może, by ograniczyć ilość zużywanych, plastikowych torebek. Miasta organizują Dni Ziemi i inicjatywy takie, jak ta ostrowska  „kwiaty za graty”. Za każdy oddany drobny, elektroniczny sprzęt, mieszkańcy otrzymują sadzonki kwiatów. Niestety, niewiele to daje. Lasy toną w śmieciach.

Problem dużych rozmiarów

– Przeszłam ścieżką 150 metrów i znalazłam kilka worków wypełnionych śmieciami – to jakiś obłęd! – pisze jedna z naszych czytelniczek i przesyła zdjęcia, a na nich taki krajobraz lasu w Kwiatkowie.

Opublikowaliśmy te zdjęcia na naszym facebookowym fanpage’u i poprosiliśmy o Wasze komentarze w tej sprawie. Oto niektóre z nich:

– Głupich ludzi nie wyedukujecie. Na takich trzeba działać karą, ale taką, która znacząco wpłynie na ich byt, a nie 100 zł mandatu. Zrobić kilka łapanek i dołożyć najsurowsze kary. A najlepiej zaostrzyć prawo i wsadzać do więzienia, które prowadzi ciężkie prace na rzecz społeczeństwa. Wtedy może idiotom się odechce, bo zrozumieć, nigdy nie zrozumieją – oburza się jeden z internautów.

– W Jarocinie, w lesie tak samo: puszki, opakowania po żywności, pełno butelek po piwach i wódkach. Plaga tego! – wymienia czytelnik.

– Oczywiście, że śmieci można spotkać! Bo to świnie, a nie ludzie! – podsumowuje kolejna z komentujących.

Nadleśnictwo robi, co może. Problem jest jednak tak duży, że ciężko nad nim zapanować. – Mamy lasy blisko miast i śmieci są naprawdę dużym utrapieniem. Swoimi siłami organizujemy cykliczne akcje, angażujemy szkoły, które chcą w tym uczestniczyć i sprzątamy. Co roku koszty związane ze sprzątaniem śmieci wynoszą nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych – wyjaśnia Bartosz Wójkiewicz, Inspektor Nadzoru Nadleśnictwa Taczanów.

Najczęściej są to plastikowe, szklane butelki, resztki żywności, a nawet śmieci poremontowe z prywatnych warsztatów. Leśnicy w godzinach pracy patrolują teren i zgłaszają miejsca, gdzie te śmieci się znajdują. – Oprócz tego, lasy patroluje Straż Leśna – dodaje Wójkiewicz.

W nadleśnictwie Antonin sprawa wygląda trochę lepiej, ale daleka jest od ideału. – Zlikwidowaliśmy wszystkie dzikie wysypiska na terenie naszego nadleśnictwa, ale problemu to nie rozwiązuje. Śmieci w workach zostawiane są na parkingach przy lasach – mówi Adam Całka z Nadleśnictwa Antonin.

Kamery są. Cwani ludzie także

– Gdzieś czytałam, że założyli kamerki i wyłapali po tablicach rejestracyjnych frajerów, więc może warto pomyśleć i zainwestować w przyszłości? – komentuje jedna z czytelniczek.

Monitoring jest, choć na pewno nie w ilości takiej, jakiej życzyłyby sobie nadleśnictwa. – Kamery zamontowane są w najbardziej newralgicznych punktach i przynosi to efekty. Obecnie mamy sześć kamer. Często jednak śmieci są wyrzucane w punktach, gdzie monitoring nie sięga i wtedy nie jesteśmy w stanie namierzyć takiego człowieka – mówi Bartosz Wójkiewicz z Nadleśnictwa Taczanów. – W Nadleśnictwie Antonin, miejsca po dzikich wysypiskach są monitorowane. Straż Leśna wywiązuje się z obowiązków i dzięki kamerom namierza tych, którzy zostawiają u nas swoje śmieci – dodaje Adam Całka.

Nadleśnictwa są instytucjami samofinansującymi się. Choć w lasach są kamery, to wciąż jest ich za mało. Ludzie w krótkim czasie zapamiętują, gdzie jest zamontowany monitoring i szybko znajdują nowe miejsce na składowanie odpadów. Jeśli monitoring nagra osobę wyrzucającą w lesie śmieci, często jest problem z rozczytaniem tablicy rejestracyjnej samochodu. Finalnie, strażnicy docierają do sprawcy, ale zajmuje to o wiele więcej czasu. Jaka jest kara za zaśmiecanie lasu? To grzywna, która może sięgnąć nawet pięciu tysięcy złotych.

Firmy nie wywożą śmieci?

– Wina poszczególnych ludzi, którzy wyrzucili te śmieci, jest oczywista, ale widocznie system odbioru odpadów lub firmy zajmujące się ich wywozem, też są współwinne. Gdyby wszystko działało sprawie, to śmieci nie lądowałyby w lesie – pisze jeden z internautów.

Prezes Miejskiego Zakładu Oczyszczania w Ostrowie Wielkopolskim odniósł się do tych opinii. – Niezabierane są jedynie te śmieci, które są nieodpowiednio posegregowane i znajdują się w innych workach niż powinny. Każdy worek jest odpowiednio opisany, więc jest jasne co i do którego worka należy wrzucić – informuje Andrzej Strykowski.

Wypłynął także temat małej liczby worków do segregacji odpadów, które otrzymują mieszkańcy. Sprawa przedstawia się jasno. Jeśli przed posesją stoją trzy worki z plastikiem, pracownicy zostawią taką samą liczbę nowych. Często zdarza się jednak, że plastiku czy szkła uzbierało się więcej i worków brakuje. Telefon do Miejskiego Zakładu Oczyszczania nie jest problemem. Wystarczy poprosić o dodatkowe – zostaną ode wydane bez problemu.

– Sprzątając piwnicę, natknąłem się na odpady, które zostawili tu jeszcze moi rodzice. Różnego typu roztwory itd. Nie wiedziałem, co z tym zrobić, więc zawiozłem do Miejskiego Zakładu Oczyszczania. Pan powiedział, że mam sobie to sam posegregować według katalogu, który jest na stronie internetowej. Skąd ja mam wiedzieć, co do czego?! Ostatecznie zostałem odesłany z kwitkiem i wróciłem z tym wszystkim do domu. Teraz trzymam to w garażu. Jak ludzie mają dbać o środowisko, skoro znikąd nie ma pomocy?! – oburza się nasz czytelnik.

Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych przyjmie takie odpady, ale tylko jeśli zostaną odpowiednio posegregowane. – Wszystko jest uwzględnione w regulaminie PSZOK-u. Kontenery są odpowiednio opisane i wszystko należy wrzucić do wyznaczonych do tego pojemników. Pracownicy mogą ewentualnie pomóc coś przenieść, nie odpowiadają jednak za selekcję. Te zalecenia są nałożone odgórnie przez władze miasta – mówi Andrzej Strykowski z ostrowskiego MZO.

Sprzątają od ćwierć wieku

Akcji promujących dbanie o środowisko jest całe mnóstwo. Dzień Ziemi przypadający 22 kwietnia to coroczna okazja, by przybliżyć mieszkańcom temat ekologii i dbania o środowisko. Jedną z popularniejszych inicjatyw jest Sprzątanie Świata, która ma już ćwierć wieku. Jej inicjatorka zauważa większą świadomość wśród ludzi. – Nie sądziłam, że akcja będzie trwała 25 lat, ale widocznie jest to potrzebne. Można zauważyć dużą różnicę na plus. Ludzie segregują śmieci, chodzą na zakupy z własnymi torbami, sadzą drzewa. Musimy kochać swój kawałek ziemi. Nie mamy „planety B”. Tylko tutaj możemy żyć, więc dbajmy o to! – apeluje Mira Stanisławska-Meysztowicz.

Jeśli chodzi o kwestię śmieci, natura sama się nie obroni. Wszystko zależy od nas. A jak mówi hasło: „Przyroda jest wieczna, jeśli jest bezpieczna.” Do zapamiętania!