Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Oświęcim większości osób spoza tego miasta kojarzy się z…? Klubem hokejowym Unia Oświęcim, imprezą Life Festival Oświęcim, zabytkami? Może też, ale przede wszystkim z największym niemieckim obozem koncentracyjnym i ośrodkiem zagłady Auschwitz-Birkenau. I to on właśnie dominuje w najnowszej „miejskiej” książce Marcina Kąckiego (wcześniej napisał m.in.: „Białystok. Biała siła. Czarna pamięć” i „Poznań. Miasto grzechu”). Reporter i dziennikarz związany z „Gazetą Wyborczą” pisze o historii powstania obozu, dlaczego Oświęcim stał się dla hitlerowców miejscem, w którym go utworzyli, podaje tłamszące nas fakty o antysemityzmie, o tym, jak w obozie żyli ludzie, o skali ludobójstwa. Jest przeszłość obozu i jego teraźniejszość, jak osadzony jest dzisiaj w mieście, które ma przecież ponad 800-letnią historię.
Marcin Kącki mieszkańcom Oświęcimia zadaje dzisiaj pytanie „Jak tu się żyje?”. Rozmówców ma różnych: zwykłych mieszkańców, napływowych i osiadłych tutaj z dziada pradziada, pasjonatów historii, zbieraczy szukających pamiątek o obozie, społeczników, szefów instytucji, samorządowców, prezesów spółek. Rozmawia z Polakami, pisze o historii Żydów w Oświęcimiu, jak żyli w tym mieście przed Zagładą i jak je współtworzyli, rozmawia z Romem, który żyje „w cieniu przemilczanego pogromu”. Nie szczędzi czytelnikom mocnych, wstrząsających historii – m.in. o chodzeniu na złoto, o którym pisaliśmy w jednej z poprzednich recenzji, o tym, jak walczono o upamiętnienie zamordowanych w obozie Romów.
W książce jest i o tym, jak powstawało Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, jakie są obecnie stosunki na linii muzeum – miasto – mieszkańcy. O tym, że w kilku blokach obozowych znajdowała się szkoła i internat, a obecnie osiedle mieszkaniowe. Marcin Kącki wchodzi do kilku mieszkań i przygląda się widokom z ich okien na choćby obozowe druty. Bo to książka nie tylko o obozie, choć on rzutuje na teraźniejszość Oświęcimia. Jedni z mieszkańców są pogodzeni z jego obecnością, jest on dla nich pomnikiem, część nawet w nim nie była. W książce pokazane są różne punkty widzenia. Jeden z lokalnych kolekcjonerów tak mówi reporterowi o początku swojej historycznej pasji „Zdałem sobie sprawę, że cztery lata okupacji przesłoniły osiemset lat historii miasta, że to czarne chmury, które tu wiszą i nie chcą odejść”*. Kolejny z rozmówców Kąckiego dodaje: „Przez ten obóz mieszkańcy mają tu poczucie krzywdy, wydaje im się, że zostali naznaczeni. Każdy cmentarz powinien mieć swoje granice, żeby można żyć, a były momenty, gdy obóz był całym miastem, i ludzie tracili do tego szacunek”*.
W „Czarnej zimie” jest też o historii miasta, o tym, kto tutaj kiedyś mieszkał, o jego współczesnych mieszkańcach i aktualnych problemach, których nie brakuje, o zakładach chemicznych, Unii Oświęcim i jej kibicach. O pomysłach na turystykę i promocję miasta.
To obszerna książka, poruszająca wiele tematów, autor szczegółowo zbadał różne wątki, przytacza mnóstwo faktów, rozmawia z wieloma osobami. No właśnie, i jak tutaj się żyje? Czy można w końcu wyjść z zaklętego kręgu – czy to, co było, zawsze rzutuje na to, co obecnie? Co wynika z mozaiki historii przytoczonych przez reportera?
Dla mnie to też książka o ludzkim piekiełku, o tym, jak nie chcemy się porozumieć, dogadać ze sobą, o ludzkiej zawiści, o „najmojszych”, by sięgnąć po filmowy cytat, racjach. Niestety, także o antysemityzmie, który, co szokujące, nawet w takich miejscach jak Oświęcim jest. Uświadamia, jak ważna jest pamięć i edukacja historyczna. Warto sięgnąć po tę pozycję i sporo się dowiedzieć o mieście, w którym były „czarne zimy”.
*wszystkie cytaty pochodzą z wyżej opisanej książki
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz