Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Do tragedii doszło 14 sierpnia 2018 roku. Rodzina z czwórką dzieci pochodząca z Sulmierzyc w powiecie krotoszyńskim spędzali urlop nad morzem. Podczas, gdy matka dzieci oddaliła się z najmłodszym 2-latkiem, pozostała trójka znajdowała się w wodzie. W pewnej chwili porwała je morska fala. Mimo szybkiego wydostania 14-letniego chłopca na brzeg i przetransportowania go śmigłowcem do szpitala, zmarł kilka godzin póżniej. Ciała jego 11-letniej siostry oraz 13-letniego brata służby odnalazły kilka dni później.
Rodzice zmarłych dzieci po spotkaniu z mecenasem, postanowili złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa do Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. Zgłoszenie miało dotyczyć „narażenia na bezpośrednie ryzyko utraty zdrowia i życia, a w konsekwencji nieumyślne spowodowanie śmierci dzieci przez osoby, które pełniły dyżur ratowniczy na kąpielisku”.
W styczniu 2019 roku Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport w związku z tragedią nad Bałtykiem, a dokładnie w sprawie kąpieliska w Darłówku. – Przy wejściu na kąpielisko ”Darłówko Zachodnie” od strony falochronu (wejście nr 1) ustawiona była tablica, na której umieszczono znak A1 ”kąpiel zabroniona” z napisem ”Zakaz kąpieli”. Pod tym znakiem umieszczono napis ”Czarny punkt wodny” z piktogramem przedstawiającym tonącego, a poniżej napis: ”Przypadki utonięć”. Na samym dole tablicy znajdował się napis ”55 m” ze strzałkami skierowanymi w prawo i w lewo. Zdaniem NIK sposób oznakowania i usytuowanie tablicy, nie zapewniały czytelnej informacji o obszarze, na którym wprowadzono zakaz kąpieli – informowała.
Z raportu wynika, że część strzeżoną plaży, pilnowała odpowiednia liczba ratowników. „Nie zapewniono jednak pełnego wyposażenia w sprzęt ratowniczy. Na kąpieliskach brakowało kilku rzutek ratunkowych i zestawów do nurkowania, a na miejscach okazjonalnie wykorzystywanych do kąpieli także kilku łodzi, lin asekuracyjnych, zestawów do nurkowania i kół ratunkowych” – czytamy w dokumencie sporządzonym przez NIK.
Po ponad roku do Prokuratury Okręgowej w Koszalinie wpłynęła opinia biegłego powołanego w tej sprawie. Prokuratura opierała się też na raporcie Najwyższej Izby Kontroli. Postanowiono umorzyć śledztwo. – Rodzice nie orientując się, że niecała plaża jest strzeżona, że w tym sektorze nie ma ratownika, nie byli świadomi, że to może być niebezpieczne, że któreś z nich powinno bez przerwy obserwować kąpiel dzieci – informuje Ryszard Gąsiorowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. W toku śledztwa ustalono, że nikomu nie można postawić zarzutów. – Dodatkowo najprawdopodobniej w dużej mierze do utonięcia dzieci doszło na skutek zmiany warunków pogodowych. Nagle okazało się, że na morzu są już 4 stopnie w skali Beauforta, morze było wzburzone i najprawdopodobniej dzieci same z tej wody nie mogły już wyjść – dodał Gąsiorowski.
Badany był także wątek włodarzy miasta. W ich obowiązku jest zapewnienie bezpieczeństwa korzystających z kąpielisk na terenie miasta. Tu także prokuratura ustaliła, że burmistrz Darłówka nie ponosi odpowiedzialności za tę tragedię.
czwartek, 5 grudnia, 2019
No niestety dzieci duże czy małe trzeba pilnować jak Oka w głowie.A nie oskarżać innych do okola.W końcu to rodzice są za nich odpowiedzialni.
czwartek, 5 grudnia, 2019
Wina ratowników.. współczuję rodzicom.. Ale to matka powinna pilnować dzieci bo wystarczy odwrócić wzrok i tragedia gotowa