Rebud KPR Ostrovia z podniesioną głową mogła opuszczać boisko po wtorkowym meczu Ligi Europejskiej przeciwko THW Kiel. Najbardziej utytułowany zespół w historii klubowej piłki ręcznej musiał się nieźle napocić, żeby wywieźć z Polski ważne punkty. Zwłaszcza w pierwszej połowie, kiedy to gospodarze byli stroną przeważającą. Ostatecznie zespół z Kilonii triumfował w Ostrowie Wielkopolskim 33:25.

Wszyscy kibice, którzy zdecydowali się pojawić we wtorkowy wieczór w 3mk Arenie, z pewnością nie mogli czuć się zawiedzeni tym, co zobaczyli w ostatnim domowym spotkaniu Rebud KPR Ostrovii w Lidze Europejskiej. THW Kiel, które wciąż walczy o pierwsze miejsce w grupie miało sporo problemów z brązowym medalistą ORLEN Superligi. Na pewno w pierwszej połowie, kiedy w pewnym momencie biało-czerwoni prowadzili różnicą dwóch bramek. Świetne minuty po stronie gospodarzy rozgrywał przede wszystkim Robert Kamyszek. W drużynie gości dopiero pojawienie się doświadczonego Domagoja Duvnjaka uspokoiło grę drużyny prowadzonej przez Filipa Jichę. Zebry dopiero w samej końcówce pierwszych trzydziestu minut potrafiły wyjść na jednobramkowe prowadzenie.
Od początku drugich trzydziestu minut w bramce THW Kiel pojawił się Andreas Wolff. I to były golkiper Industrii Kielce, był kluczowym graczem w tym fragmencie gry. Kiedy zmienił Gonzalo Pereza De Vargasa odbił kilka piłek z rzędu i jego zespół uzyskał bezpieczną przewagę, którą mógł kontrolować w kolejnych minutach. Trener gospodarzy – Kim Rasmussen, chwilę po końcowym gwizdku sędziów chwalił swój zespół, który postawił się utytułowanemu rywalowi, ale zaznaczał, że priorytetem w trwającym tygodniu jest derbowym mecz z Netland MKS-em Kalisz. To spotkanie już w sobotę o godz. 15:00 w 3mk Arenie.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz