Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
O Kasi Tomaszewskiej pisaliśmy już kilkukrotnie. M.in. przy okazji zbiórki pieniędzy na pokrycie kosztów zakupu drogiego leku – jedynego ratunku dla jej życia. Kobieta choruje na nowotwór. Po serii chemioterapii, zaczęła odzyskiwać siły. Została zakwalifikowana do leczenia, które kosztuje gigantycznie dużo – ok. 20 tys. zł miesięcznie. To koszty, których nie jest w stanie udźwignąć. Ani ona, ani jej rodzina czy przyjaciele. Dlatego po raz drugi prosi o pomoc wszystkich ludzi dobrego serca. – Zapas leku, na który udało mi się zebrać środki, skończy się w styczniu 2020 roku… A ja muszę brać go dalej! Bez leku czeka mnie powolna śmierć na oczach moich dzieci, pożyję maksymalnie 5 lat… Dlatego proszę o pomoc – uratuj mnie! – apeluje matka czwórki chłopców: Mikołaja, Michasia, Antosia i Wojtusia.
CZYTAJ: Dramatyczna historia Kasi Tomaszewskiej w Interwencji Telewizji Polsat. Zobacz!
Lek, który może utrzymać ją przy życiu jest refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia, ale wyłącznie w momencie, kiedy doszłoby do nawrotu choroby. Kasia Tomaszewska nie może do tego dopuścić. Samotnie wychowuje dzieci, bo jej mąż zginął w wypadku kilka lat temu. Chłopcy oprócz niej, nie mają nikogo. – W ciągu kilku miesięcy straciłam dwie najbliższe mi osoby na świecie. We wrześniu 2015 roku Rafał zginął w wypadku motocyklowym. Data jego śmierci to najgorszy dzień mojego życia. Ból w sercu nigdy nie zniknie. Straciłam męża, najlepszego przyjaciela, drugą połowę. Moje dzieci straciły ojca. To był początek przepaści, w którą zaczęłam spadać. Pierwsza z serii tragedii, które spadły na moją rodzinę. Kilka miesięcy później straciłam również moją ukochaną mamę. Rak płuc… Gasła na naszych oczach. Zostałyśmy same z siostrą, Magdą. Razem płakałyśmy na grobie mamy. Byłyśmy dla siebie oparciem. A potem okazało się, że moja siostra ma raka piersi, a ja – raka jajnika – opowiada.
CZYTAJ: Ten lek jest ostatnią nadzieją. Trwa zbiórka pieniędzy. Każdy może pomóc!
Zbiórka internetowa w serwisie Fundacji Siepomaga.pl została określona na 232 314,60 zł. Do tej pory zebrano 4 185,40 zł, a więc 1,76 proc. potrzebnej kwoty. – Każdy dzień z moimi synami jest dla mnie bezcenny. Stracili tatę, ale mają jeszcze mnie. Będę walczyć. Byłam i jestem najszczęśliwszą mamą na świecie… Nie poddam się nigdy. Jeśli mi pomożesz – to dla nich będę żyć – dodaje.
czwartek, 9 maja, 2019
Jestem najlepszym przykładem tego, że naturalne leczenie powinno asystować leczeniu u lekarzy. Miałem przerzuty w raku nerki do kości krzyżowej, śledziony i wątroby, oraz jedno małe ognisko w mózgu. Rodzina prosiła abym poddał się chemioterapii więc się poddałem ale nie okazała się skuteczna. Zdecydowałem się szukać alternatyw i zdecydowałem się na stosowanie olejków z CBD Metodę stosowałem 3 miesiące czyli 20 kropli dziennie i wykonałem badanie PET i zniknęły wszystkie przerzuty oprócz jednego w śledzionie. Ten ostatni przerzuty zniknął po 2 miesiacach razie stosowania CBD. Stosowałem zarówno chemioterapie i metodę naturalną. Nie wiem co było ważniejsze, ale skoro po chemioterapii nic dobrego się nie stało, wydaje mi się, że i bez niej metoda olej CBD wyleczyła mojego raka. Dziwne, że w szpitalach przypisuje się tylko i wyłącznie leki i promieniowanie. olej CBD 5 % essenz który stosowałem kupowałem w Konopnej farmacji w Poznaniu
czwartek, 9 maja, 2019
Witam! Chcę powiedzieć, że ja biorę ten lek o który walczy pani Kasia.Tyle, że ja go mam na NFZ i kurację 3 miesięczną. W tym miesiącu jak będą dobre wyniki TK to kończę. Przyznam, że branie tego leku jest dla mnie uciążliwe. Pilnowanie się z jedzeniem. Bo 1 godzinę przed zażyciem leku nic nie jeść i 2 godziny po zażyciu leku nic nie jeść. Ja co prawda choruję na nowotwór od 2006 roku, najpierw nowotwór piersi, i chemioterapia. W 2014 roku zachorowałam na nowotwór jajnika IV stopnia. Lekarzom udało się zooperować to co było nieoperowalne. Ale wtedy pani doktor onkolog z Pleszewa skierowała mnie na badania genetyczne. I znowu była chemioterapia, miałam włączony też Avastin. Okazało się że mam mutację genetyczną. W 2018 roku nastąpił nawrót choroby, i znowu 6 cykli chemioterapii, a po chemioterapii otrzymałam ten lek.Życzę pani Kasi dużo zdrowia, sama dołączyłabym się z pomocą finansową, ale niestety jestem emerytką i po prostu też nie jest mi lekko. Chciałam się tylko dowiedzieć, jak pani Kasia czuje się po zażyciu tego leku, bo ja różnie. Czuję się osłabiona. Pozdrowienia dla pani Kasi. Małgorzata.