Rolnicy z całej Polski zaprotestowali we wtorek, by domagać się realizacji postulatów mających – jak podkreślają – zahamowanie niszczenia polskiego rolnictwa. Do protestu przyłączyli się myśliwi, którzy również czują się skrzywdzeni i niesłuchani przez polityków.
Paraliż drogowy, gigantyczne korki, tysiące rozgoryczonych rolników i myśliwych z transparentami, sprzęt rolniczy, syreny i nadzieja, że jeden z największych protestów ostatnich lat przyniesie zamierzony efekt.
Rolnicy domagają się wycofania z tzw. „zielonego ładu” narzuconego przez Unię Europejską i powstrzymania napływu płodów rolnych z Ukrainy. – To godzi w nasze gospodarstwa, bo nie mamy gdzie sprzedawać naszych produktów, a jeśli ktoś chętny chce kupić, to ceny są poniżej kosztów produkcji – mówi Maciej Zawadzki, jeden z protestujących pod Ostrzeszowem rolników.
Rolnicy obawiają się, że przez decyzje unijnych urzędników upadnie jeszcze więcej rodzinnych gospodarstw. To już się dzieje, a kolejne wymogi i przepisy obostrzające produkcję mogą się – jak twierdzą – jeszcze bardziej do tego przyczynić. – Na przestrzeni ostatnich 15-20 lat liczebność gospodarstw w powiecie ostrzeszowskim zmalała o ok. 50, a nawet o 60 procent – dodaje.
Kolejnym problemem jest pomysł wprowadzenia zakazu ugorowania co roku na 4 procentach ziemi. To jeden z zapisów „zielonego ładu”. Dla polskich rolników, którzy przyłączyli się do protestu, to duży problem także finansowy. – W niektórych przypadkach ziemia jest kupiona na kredyt, trzeba je spłacać, a jak nie będzie z niej produkcji, no to wiadomo, że dochody nam się obniżą – podkreśla Robert Kinasotwski, współorganizator protestu pod Ostrzeszowem.
Do rolników przyłączyli się też myśliwi. Ci domagają się m.in. przekazania łowiectwa pod nadzór ministerstwa rolnictwa, wprowadzenia systemowych rozwiązań w zakresie listy gatunków łownych, zapewniających powrót na listę zwierząt łownych gatunków, których poziom populacji nie wymaga dalszej ochrony, a także wypracowania systemu łatwego i taniego dostępu do dziczyzny lokalnym odbiorcom poprzez usunięcie obecnych barier administracyjnych. – Myśliwi przez dłuższy czas nie potrafili pokazać, że są między ludźmi. Teraz zmieniamy ten bieg historii. Pracujemy nad tym, propagujemy łowiectwo. Ten dostęp do mięsa pochodzącego z lasu, powinno być dla ludzi, którzy nas otaczają – wyjaśnia Dariusz Hordyjewicz, myśliwy z południowej Wielkopolski.
wtorek, 20 lutego, 2024
Rolnictwo w Polsce już dawno upadło, teraz są tylko producenci.
środa, 21 lutego, 2024
Podobają mi się te niektóre, nieźle wyremontowane Ursusy.
środa, 21 lutego, 2024
Do ślubu nowożeńców mogą wozić 😀
środa, 21 lutego, 2024
A ja chcę mieć możliwość zakupu tańszej żywności. Żadnego zakazu jej sprowadzania wystarczy jak jest do tej pory podawać na metce kraj producenta. Nie wierzę w lepszą jakość polskich produktów.
środa, 21 lutego, 2024
Nie musisz wierzyć. To jest fakt.
środa, 21 lutego, 2024
A to śmiertelne zatrucie na podkarpaciu to z mięsa jakiego ?
środa, 21 lutego, 2024
Otóż to. Nazywają narzucających rozwiązania prośrodowiskowe eko terrorystami, a sami chcą zmusić do jedzenia rzekomo lepszych jakościowo polskich produktów rolnych. Polscy chłopi są w takim razie plebsterrorystami.
środa, 21 lutego, 2024
Tak trzymać rolnicy raz sierpem raz młotem lewacką hołotę i te durne kwoty zakazy nakazy to upadek Europy zobaczycie jak Unia uwolni te tzw. kwoty nielegalnych tzw emigrantów będą burzyć kościoły , budować meczety…
środa, 21 lutego, 2024
„Protesty” sterowane z kremla.
środa, 21 lutego, 2024
Twój mózg sterowany z TVN!