Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Tym razem zadaniem konkursowym było opisanie w interesujący sposób, jak zapamiętałaś/zapamiętałeś mecz koszykówki, który najbardziej zapadł Ci w pamięć. (Liczy się mecz, który miałaś/miałeś okazję obejrzeć z trybun).
W naszej kumulacji biletów było do wygrania aż siedem podwójnych wejściówek na cztery spotkania, a więc wtorkowe półfinały i środowe mecze o medale i puchar European North Basketball League.
11 kwietnia 2023 (półfinały)
King Szczecin – BC Wolves (16:00)
BM Stal Ostrów – Polski Cukier Sart Lublin (19:00)
12 kwietnia 2023
mecz o 3. miejsce (16:00)
mecz o 1. miejsce (19:00)
ceremonia i wręczenie medali (21:00)
Mateusz Figlak
Mecz, który zapadł mi w pamięć, był jednocześnie moim debiutem na meczu basketu. 14 marca w Arenie Ostrów, dzięki żonie, która postanowiła mi zrobić prezent urodzinowy, miałem okazję uczestniczyć w rozgrywkach pomiędzy zespołem z Ostrowa a Treflem Sopot.
Mimo iż spotkanie zakończyło się porażką, to cieszę się, iż mogłem w nim uczestniczyć. Emocje całkiem inne, niż w rozgrywkach piłki nożnej, na które do tej pory jeździłem.
Po meczu miałem okazję poznać również osobiście Panią Prezydent Ostrowa Wielkopolskiego Beatę Klimek oraz prezesa Stalówki Pana Bartosza Karasińskiego i dzięki jego uprzejmości wejść na parkiet oraz zrobić sobie zdjęcia ze zawodnikami.
Niesamowite przeżycie i mimo skończonych 39 lat, cieszyłem się jak dziecko.
Dzięki tej niespodziance wiem, że na meczach w Ostrowie zawitam kolejny raz. Może niezbyt często, bo jednak praca pochłania dużo czasu, ale na pewno będę. Zresztą już mamy zamówione bilety na mecz, który odbędzie się 22 kwietnia.
Tym razem zawitam do Ostrowa z żoną i moimi dwa synami. To będzie ich debiut.
Maciej Dittfeld
Chcąc opisać mecz, który zapadł mi najbardziej w pamięci, muszę sięgnąć trochę do historii naszej „Stalówki”. Miało to bowiem miejsce w 1995 roku w legendarnej hali przy Kusocińskiego. Wtedy to ojciec zabrał mnie na decydujący mecz o wejście do 2. ligi. Przeciwnikiem „Stalówki” była ekipa Czarnych Słupsk. Pamiętam, jak w wypełnionej po brzegi hali i gorącym dopingu zwyciężyli ostrowianie i awansowali. Panował na nim niesamowity tumult i wybuchy radości po każdym celnym trafieniu ostrowian. Bohaterem tego spotkania był Paweł „Seta” Setecki, który swymi trójkami dziurawił kosz rywali. Byłem pod wrażeniem jak ten niewysoki rozgrywający trafiał do kosza odbierając chęci Czarnym do walki. Niesamowite rzeczy działy się także po meczu. Nikt bowiem nie opuszczał po końcowym gwizdku hali. Strumieniami lał się szampan i obcinano siatkę od kosza. Muszę przyznać, że to, że trafiłem właśnie na ten mecz, sprawiło, iż jestem fanem Stali do dziś. Nie da się ukryć, że bez niego być może nie byłoby „Stalówki” w tym miejscu, którym jest teraz. To był jej początek drogi do ekstraklasy oraz i mój początek jako kibica żółto-niebieskich.
Lidia Rutkowska
Pamiętam swój pierwszy mecz Stali na żywo, był to 1998 rok, hala przy ulicy Kusocińskiego. Trener Andrzej Kowalczyk, a grał Dariusz Parzeński i Wojciech Szawarski. Mało wtedy jeszcze rozumiałam zasady gry, ale ta atmosfera na meczu była tak niesamowita, że zaczęłam interesować się koszykówką. To był mój początek z koszykówką. Pamiętam, że był to mecz z Zieloną Górą i wygraliśmy. Wielka radość i duże emocje. Od tej pory minęło 25 lat, nadal jestem ze Stalą na dobre i na złe, znów jesteśmy w ekstralidze, tak samo, jak w 1998 i też niedawno graliśmy z Zastal Zieloną Górą. I mimo że tyle lat minęło, pamiętam ten mecz, bo dzięki niemu zaczęła się przygoda z ostrowską koszykówką.
Jan Pierscinski
Najlepszy meczyk, jaki oglądałem, to z Kingiem Szczecin 95:92 po dogrywce. Pierwsza kwarta: lekka przewaga „Stalówki”, druga: King nas pozamiatał, w trzeciej kwarcie wyrównanie i czwarta kwarta: 19:11. „Stalówka” wyrównuje i wisienka na torcie, czyli dogrywka już nasza. To smakuje najlepiej Viktoria z super dopingiem i emocjami. Życzyłbym sobie takich meczów więcej.
Mateusz Szczepański
Pamiętam jakby to było dziś. Mecz „Stalówki” z Prokomem Trefl Sopot z 16.03.2008 gdzie mecz toczył się na magicznym obiekcie przy Kusocińskiego pod wodzą legendarnego trenera Andrzeja Kowalczyka. „Stalówka” zawiesiła wysoko poprzeczkę naszpikowanej gwiazdami (Donatas Slanina czy nasz były trener Igor Milicić) drużynie z Sopotu, czołowej drużynie Euroligi. Mecz był niezwykle emocjonujący, zacięty. Świetne zawody zagrali Polacy: Wojtek Szawarski i Marcin Sroka. Przed meczem można było śmiało go określić do pojedynku Dawida z Goliatem. Jednak nasza waleczność, determinacja, obrona pozwoliła nam grać jak równy z równym i wtedy przy wyniku 79:79 mamy piłkę. Prowadzimy ostatnią akcję, a kreuje jaą Ed Cota (skończył uniwersytet razem z legendą NBA Vincem Carterem) mija linię obrony i rzuca alley oop do skocznego podkoszoweo Johna Odena, a ten pakuje swobodnie piłkę wsadem tyłem do kosza. Hala oszalała z radości, niezwykłe emocje, mega niespodzianka, gdzie po raz kolejny w sporcie udowodniono, że nie liczą się pieniądze, a serce do gry! Byłem wtedy nastolatkiem, a po tym meczu połączyło mnie niezwykłe zamiłowanie do koszykówki!
Karolina Baranowska
Razem z mężem chodzimy na mecze, kibicujemy, przeżywamy, a nawet „gramy” razem z naszą Drużyną. Chociaż meczem, który zapadnie nam na długo w naszej pamięci, jest mecz rozegrany 01.02.2023 Ligi ENBL, na który pierwszy raz zabraliśmy nasza córkę Gabrysię. Córka ma 5 lat, jest bardzo energiczna, lubi rozgrywać mecze wraz z tatą, ma nawet swój kosz w domu. Tego dnia zaproponowaliśmy jej, aby wraz z nami poszła na mecz i zobaczyła te emocje na żywo. Kiedy rozległ się pierwszy gwizdek, córka z zaciekawieniem śledziła cały mecz, kibicowała i powiedziała, że teraz będzie chodziła razem z nami, dlatego jest on dla nas taki ważny. Zaraziliśmy ją pasją do koszykówki, a poza tym „Stalówka” pokonała Trefl Sopot 88:65 w piękny sposób dając nam – kibicom radość i dumę, że mamy taką drużynę. „Czy wygrywasz czy nie…”.
Maciej Lesiewicz
Mało kto pamięta, ale „Stalówka” miała okazję wygrać jedno z trofeów europejskich. – puchar CEBL.
Mecz, który najbardziej zapadł mi w pamięć, to wyjazdowy finał naszych graczy w Mieście Rumcajsa. Wieczorem, 15 stycznia 2008 roku wsiadam do nocnego pociągu do Katowic, aby dojechać tam 16 stycznia rano.
W Katowicach przesiadam się na Euroekspress „Polonia” relacji do Wiednia, przy czym wysiadam w Ostravie, aby finalnie przesiąść się do pociągu kolei czeskich i w okolicach godziny 13 być w Novym Jicinie.
Po dotarciu do miasta, przechadzam się po jego centrum namierzając halę, jak i hotel, w którym spotykam kolejno Wojtka Szawarskiego, Marcina Srokę, Bartka Karasińskiego i Grzegorza Glubiaka.
Po opowiedzeniu historii swojej podróży, witam się z resztą drużyny i do końca dnia przy akceptacji śp. Andrzeja Kowalczyka uczestniczę w miarę możliwości w całym dniu meczowym.
Sam mecz został przegrany chyba 3 punktami, ale dzięki zaliczce z pierwszego meczu drużyna z Ostrowa zdobyła puchar.
Po meczu „Kowal” sam załatwił mi transport do domu samochodem z rodziną Marczewskich, z którą szczęśliwie wróciłem.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz