Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Kaliska kajakarka Marta Walczykiewicz wróci z Tokio bez medalu. Wicemistrzyni olimpijska z Rio 2016 nie powtórzyła sukcesu w stolicy Japonii. To w pewnym sensie rozczarowanie dla niej i jej kibiców. Smutek na jej twarzy może być o tyle większy, że niewiele zabrakło do podium. „5 lat treningów, tysiące przepłyniętych kilometrów, setki ton przerzuconych na siłowni, wylana niezliczona ilość potu i łez… po to aby linię mety minąć jako czwarta. A najważniejsze pytanie jaki mi zadają to „co dalej?” … Jak to co jutro półfinał Igrzysk Olimpijskich w K1 500m” – napisała w środę na fanpage’u Marta Walczykiewicz.
Start w K1 na 500 m też nie zakończył się stanięciem na podium, bo linię mety minęła jako 5. W rozmowie z reporterką TVP Sport powiedziała, że dawno nie miała tak dobrego biegu półfinałowego na 500 m i upatrywała w tym szansy dla siebie także w finale B. Zajęła w nim 5. miejsce.
Kajakarka podkreśliła, że to trener ją przekonał do startu na tym nietypowym dla siebie dystansie, bo wcześniej nie trenowała pływania na taką odległość. Jak powiedziała, do środy myślała, że ze smutkiem zakończy igrzyska w Tokio, ale start na 500 m zmienił jej nastawienie. Osiągnięty rezultat na tym dystansie ją ucieszył i dał nadzieję na przyszłość. – Dla wielu piąte miejsce w finale B może to nie jest wielki wyczyn. Dla mnie był. No i doszłam do jednego wniosku i myślę, że tym wnioskiem zakończę igrzyska. Że tak naprawdę nie jest sportowcem ten, kto przekracza linię mety jako pierwszy, drugi czy trzeci, ale też jest nim osoba, która jest czwarta, ósma, która staje na starcie i mimo wszystkiego, co się dookoła dzieje, walczy do końca. I myślę, że to jest definicja prawdziwego sportowca – powiedziała dla TVP Sport po zakończonym starcie.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz