Ogromny niesmak po Igrzyskach w Paryżu. Igor Bogaczyński komentuje swój udział i… brak startu mimo sportowych argumentów.
W kraju niewielu może się z nim równać. W lipcu ponownie został Młodzieżowym Mistrzem Polski na 400 m, kilka tygodni wcześniej wywalczył srebrny medal 67. Halowych Mistrzostw Polski seniorów, ma też na koncie wicemistrzostwo Polski seniorów na 400 m. Wywalczył również minimum na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu.
Mowa o Igorze Bogaczyńskim – zawodniku MKL-u Jarocin. Dla niego jak i całego Jarocin awans na IO był wydarzeniem historycznym. Po raz pierwszy sportowiec reprezentujący to miasto zakwalifikował się na najważniejszą imprezę globu. W Igrzyskach Olimpijskich w Tokio Polskę i m.in. Jarocin reprezentowała już jarocinianka – Patrycja Adamkiewicz (taekwondo), ale ona wywalczyła awans na IO będąc zawodniczką AZS AWF Warszawa.
Środowisko lekkoatletyczne, sam Igor i jego klub, ale także kibice liczyli, że trener kadry Marek Rożej da mu szansę na Igrzyskach w Paryżu. Za Bogaczyńskim przemawiały wyniki – jedne z najlepszych w kraju. Osiągane przez niego czasy wskazywały jasno – powinien pobiec. Tak się jednak nie stało.
Choć od zakończenia IO mineły już niemal dwa tygodnie, nadal emocje nie opadły. Igor podzieł się nimi z redakcją wlkp24.info komentując nie tylko sam awans na to sportowe zawody, ale także wszystko to, co działo się wokół: – Nie wiem, czy będę tę podróż wspominał dobrze. To, że nie dostałem w ogóle możliwości startu, to dla mnie jakiś koszmar i cyrk. Użyję takich słów. Ale z drugiej strony poczułem trochę to uczucie bycia olimpijczykiem i całego otoczenia, klimatu tej wioski. To jest naprawdę coś fajnego do przeżycia. Ale z drugiej strony, tak szczerze, czułem się, jakbym poszedł do dobrej restauracji, ktoś by mi podał moje ulubione jedzenie i nie mógłbym tego zjeść. Takie to są uczucia.
Igor Bogaczyński niechętnie wraca do paryskich wydarzeń w rozmowach z dziennikarzami. Nadal trudno jest mu się pogodzić z tym, co się wydarzyło. A właściwie z tym, co się nie wydarzyło. Choć sportowo – jego zdaniem – powinno: – Nie mam pojęcia, dlaczego nie dostałem szansy. Jestem w stanie zrozumieć niewystawienie mnie w eliminacjach sztafety mieszanej, ale dlaczego nie dostałem szansy startu w finale? Tego totalnie nie rozumiem. Nie znam powodów. Nikt chyba nie zna. Nie zostało to wyjaśnione w jakikolwiek sposób. Czuję zażenowanie i po prostu dla mnie to jest śmieszne.
Głos w sprawie składu sztafety i braku szansy dla Igora skomentował w dniu zakończenia Igrzysk Jacek Bocian – złoty i srebrny medalista mistrzostw świata i Europy w sztafecie 4×400 m, który jest rodziną z jarocińskim olimpijczykiem. Jak zaznaczył, nie ma dla niego usprawiedliwienia „dla nie wystawienia wicemistrza Polski i zawodnika z drugim czasem w tym roku w Polsce, jeśli tylko jest zdrowy. Igor wspólnie z chłopakami na Bahama wywalczył kwalifikację olimpijską i zapracował sobie na bycie pewniakiem do składu tegorocznymi wynikami”.
Dalej w jego wpisie czytamy: „(…) Przez brak jasnych zasad, niedopowiedzenia, niepewność zawodników, kombinowanie do ostatniego momentu, wstawiono do składu zawodnika trenera Rożeja. Wynik i brak awansu sztafety do finału, zweryfikowały tę decyzję. Takimi metodami nie zbuduje się zgranego Teamu, który skoczy za sobą w ogień, będzie gryzł tartan i przekraczał swoje indywidualne możliwości w biegu sztafetowym. Sztafeta i zawodnicy w niej biegający zasługują na trenera, który będzie im poświęcał 100% swojej uwagi. Gratuluję Natalii Kaczmarek i trenerowi Rożejowi wspaniałego sukcesu, czyli zdobycia brązowego medalu olimpijskiego, jednak łączenie funkcji trenera sztafety męskiej i Natalii wpływa niekorzystnie na przygotowania i wyniki sztafety. (…)”.
Zawodnik MKL-u Jarocin nie składa jednak broni. Ma jasny cel. To Igrzyska Olimpijskie 2028 w Los Angeles. – Po prostu uświadomiłem sobie, że na kolejne igrzyska trzeba zrobić minimum indywidualne i koniec – zaznacza.
Wtedy już nikt nie będzie decydował o jego losie. Minima indywidualne automatycznie dają prawo startu w eliminacjach.
Niesmak po Paryżu pozostał na wielu płaszczyznach. Część sportowców (byłych i obecnych) czy komentatorów nie gryzła się w język już w trakcie trwania zawodów w stolicy Francji. Wytykali błędy w zarządzaniu, chaos oganizacyjny, niepewność, brak sprzętu i finansowania przygotowań. Dotyczyło to kilku związków sportowych.
Po zakończeniu Igrzysk rozliczenia i kontrole zapowiedział minister sportu i rekreacji Sławomir Nitras.
Tymczasem sportowcy muszą zapomnieć o tym, co było i skupić się na przygotowaniach do kolenych zawodów. Mając jednocześnie nadzieję, że sytuacja wokół sportowej rywalizacji ulegnie poprawie.
niedziela, 25 sierpnia, 2024
Niestety sam talent nie wystarczy trzeba mieć jeszcze szczęście a przede wszystkim układy bez tego ludzie utalentowani nie mają szans beztalencia z układami mają, wszystko w temacie .