Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
O zbiórce Mateusza i Kingi Grochowskich informowaliśmy na łamach naszego portalu w listopadzie ubiegłego roku. Zbierano wtedy ubrania, pluszaki, pieluchy, kosmetyki, absolutnie wszystko, co mogłoby przydać się tamtejszej społeczności.
Kinga i Mateusz wraz z 1,5 rocznym synkiem wrócili na Zanzibar z półtonowym nadbagażem. Przywieźli zebrane w Polsce dary i chcieli je rozdać mieszkańcom. Pierwsze problemy pojawiły się już na lotnisku. Tam celnicy widząc kilkadziesiąt kartonów zapakowanych do busa, chcieli je oclić. – Celnicy stwierdzili, że mamy za dużo paczek więc je oclą. Potem ostentacyjnie zażądali od nas łapówki. Nie zgodziliśmy się na ich propozycję, która oskubałaby nas ze 150 dolarów. W zamian za to dostaliśmy darmowy ekstra pobyt na lotnisku i wątpliwą przyjemność patrzenia, jak trzech celników skrupulatnie zagląda do każdego z 38 kartonów z Polski. Przejrzeli każdą pieluchę i ciuch, ale po dwóch godzinach puścili nas wolno – opowiadają Mateusz i Kinga.
Para już na miejscu została zaskoczona po raz kolejny. Poznali Antje, która 15 lat temu założyła tam organizację humanitarną. Okazało się, że oddanie zebranych darów „tak po prostu” to bardzo zły pomysł. – Na pytanie co zrobić z 600 kg przywiezionym z Polski – odpowiedziała 'weźcie je z powrotem’. Przyznam, że byliśmy w niezłym szoku. To największa krzywda, jaką możemy zrobić. Po nas przyjadą kolejni i kolejni turyści, którzy zrobią podobnie. Nic za darmo – mówi Mateusz.
Para postanowiła oddać dary lokalnej społeczności, ale za coś w zamian. Skala biedy to jedno, ale podróżników uderzyła także ilość śmieci, która zalega na ulicach, plażach i w lasach. – Brak pracy i bieda to nie jedyne problemy Zanzibaru. Największy to wszechobecne śmieci. Całe cmentarzyska foliowych toreb, opakowań i pozostałości po człowieku. To zgoła odmienny widok od laurkowych obrazków z rajskich plaż. Paradoksy mnożą się tutaj na pęczki. Od kilku lat jest tam zakaz używania foliowych toreb, a plastikowa prohibicja działa zupełnie odwrotnie. Śmieciarki niby są, ale nielegalny wywóz śmieci kwitnie w najlepsze. Nieoficjalnie wiadomo, że osoby w to zaangażowane zarabiają na tym krocie – opowiada małżeństwo.
Para wpadła więc na pomysł, by dary przywiezione z Polski dać tubylcom w zamian za zebrane śmieci. Mieszkańcy Zanzibaru byli do zbiórki kompletnie nieprzygotowani i należało im wytłumaczyć, co konkretnie należy posprzątać. Szybko „załapali” o co chodzi w całej akcji i odwdzięczyli się ogromnym zaangażowaniem. – Uśmiech na twarzy 12-latka, który dostał od nas sportowe spodenki to dowód, że ta akcja ma sens. Tyle radości za worek śmieci – opowiadają Mateusz i Kinga.
Para w swoim filmie opowiada, że po całej podróży towarzyszą im mieszane uczucia. Z jednej strony spotkali się z fantastycznymi reakcjami, a z drugiej z obrazkami, gdy tłum zaciekle walczył o to co znalazł w kartonach z Polski. – Ta akcja nauczyła nas, że nie każdy bohater nosi pelerynę.
Od Mateusza i Kingi dowiedzieliśmy, że kolejną akcję zbierania darów dla mieszkańców Zanzibaru planują już na kwiecień.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz