Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Rynek pracy się zmienia, a w czasie kryzysu energetycznego i wojny w Ukrainie jest bardzo dynamiczny. Do tego dochodzi niewiadoma związana z chwilowym brakiem unijnych pieniędzy, które były istotną częścią budżetów urzędów pracy.
W powiecie ostrowskim żadna firma nie zapowiedziała zwolnień grupowych. To dobra wiadomość. Mimo tego bezrobocie jednak nieco wzrosło. Na koniec listopada były zarejestrowane 1 963 osoby (2,9%), a w analogicznym okresie ubiegłego roku było ich 1 893 (2,7%). Cieszyć może natomiast spadek osób bez pracy w ciągu ostatnich dwóch miesięcy o ponad 130 osób. W poprzednich latach w zimowych miesiącach odnotowywano minimalny wzrost bezrobocia.
– Oferty się powtarzają. Jest mniej ofert w gastronomii chociażby przez brak ogródków. Poszukiwani są kierowcy, spawacze, ślusarze, pracownicy w branży budowlanej. Warunki płacy oscylują w granicach minimalnego wynagrodzenia – informuje Hanna Pawlak-Kornacka, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Ostrowie Wielkopolskim.
Mniejsze zainteresowanie nowymi pracownikami jest widoczne chociażby na podstawie liczby ofert pracy. W ubiegłym roku było ich prawie 4 600, a w obecnym jest 3 900. Podejrzewa się, że jednym z powodów może być obowiązek utrzymania stanowisk pracy przez dwa lata. Pracodawca otrzymuje co prawda 20 tys. zł za utworzenie takiego stanowiska, ale to wiąże się z ryzykiem zwrotu tej kwoty proporcjonalnie do niewypełnionej umowy wraz o odsetkami.
Czy w przyszłym roku wzrośnie bezrobocie? Trudno przewidzieć to jednoznacznie, ale pewne przesłanki wskazują, że może tak się zdarzyć. – Są sygnały o wypowiedzeniach. Dotyczy to zwłaszcza branży kotlarskiej, a nią stoi Pleszew. W związku z ceną ekogroszku produkcja tego typu kotłów została znacząco ograniczona. Mamy sygnały o zmniejszeniu wymiaru etatu branży kotlarskiej. Spodziewam się tych zwolnień w pierwszym kwartale 2023 roku. Trudno przewidzieć, jaka to będzie skala – podkreśla Piotr Janiak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Pleszewie.
To właśnie branża produkcji kotłów centralnego ogrzewania mocno odczuła kryzys energetyczny. Odchodzenie od paliw kopalnych jako źródeł ogrzewania domów i zakładów pracy oraz brak ekogroszku sprawił, że spadło zapotrzebowanie na ten rodzaj kotłów. Dlatego PUP napisał projekt pilotażowy dla tej branży w związku z trendami proekologicznymi. Dotyczy on przynajmniej częściowego przebranżowienia firm produkujących piece do centralnego ogrzewania. – W jego ramach zaproponowaliśmy 30 grantów w kwocie 50 000 zł i cieszył się on dużym zainteresowaniem. Pozwolił się przebranżowić, powstało wiele działalności w branży usługowej, kotlarskiej i pozwoliło to na wydzielenie dodatkowej produkcji, ale już nie w produkcji kotłów – zaznacza Piotr Janiak, dyrektor pleszewskiego PUP-u.
Szef tej instytucji przewiduje, że z dużym prawdopodobieństwem wzrost bezrobocia może nastąpić. Prawdopodobnie nie będzie on jednak znaczny. Na koniec września w Pleszewie było 750 bezrobotnych. W grudniu jest ich niespełna 800. – Na początku przyszłego roku może ono wzrosnąć maksymalnie do 1 000 osób na 63 000 mieszkańców powiatu pleszewskiego – dodaje.
W tym powiecie zmniejszyła się liczba ofert dla spawaczy. Mniejszy popyt na pracowników jest także w branży gastronomicznej, która od początku pandemii koronawirusa boryka się z poważnymi problemami.
Urzędnicy odnotowują też coraz mniejsze zainteresowanie związane z zakładaniem własnej działalności gospodarczej. – Są chętni, ale w mniejszej liczbie. Nie wykorzystamy pełnych dotacji. Zwiększają się koszty gazu i energii elektrycznej. Kwota w przypadku dotacji to 18 tys. zł, a warunkiem wykorzystania jej jest utrzymanie działalności przez co najmniej rok. Osoby bezrobotne kalkulują więc, czy opłaca im się to w tych czasach otwierać własną firmę – dodaje dyrektor.
Kto rozważa otwarcie działalności gospodarczej, powinien się spieszyć i zrobić to jeszcze w tym roku, bo od stycznia może być mniej dotacji na start ze względu na brak unijnych pieniędzy.
Mimo że powiat ostrowski jest większy od pleszewskiego, do dyspozycji mieszkańców była w tym roku mniejsza pula pieniędzy – 10 mln zł przy 13,5 mln zł powiatu pleszewskiego. Dyrektor tamtejszego urzędu pracy Piotr Janiak podejrzewa, że różnica może wynikać z tego, iż Pleszew realizował dodatkowo dwa programy pilotażowe i korzystał z pieniędzy z rezerwy w ramach naboru ministra.
W naszym regionie nie brakuje obcokrajowców. Słychać to nie tylko na ulicach czy w sklepach. Pokazują to również statystyki. Zgodnie z obowiązującymi od marca 2022 roku przepisami zarejestrowano w powiecie ostrowskim 260 osoby, które podjęły prace interwencyjne, publiczne czy staże. Teraz są to 42 osoby. W 99 proc. przypadków mowa o kobietach.
Były w tej grupie też osoby, które nie potwierdzały gotowości, odmawiały podjęcia pracy, ale brały udział w kursach językowych i zawodowych. Liczba oświadczeń, które odnotowaliśmy, to ok. 4 800. W ubiegłym roku pracowników z zagranicy było 4 500. – W tej liczbie zawierają się oświadczenia i uproszczona procedura, czyli powiadomienia o zatrudnieniu obywatela Ukrainy. Istotne jest to, że każdy pracodawca może zatrudnić takiego obywatela. Muszą być spełnione dwa warunki: legalne przebywanie na terytorium Polski i powiadomienie w ciągu 14 dni właściwego powiatowego urzędu pracy o tym, że taką osobę zatrudnił – podkreśla Hanna Pawlak-Kornacka.
W Pleszewie sytuacja wygląda odwrotnie. Do tej pory co roku było ok. 2 000 takich wniosków. W tej chwili jest ich ok. 1 000. – W naszym przypadku prym wiodła branża ogrodnicza, w której byli zatrudniani głównie mężczyźni. A w związku z tym, że w czasie wojny w Ukrainie nie mogą opuszczać kraju, może mieć to przełożenie na statystyki – analizuje Piotr Janiak z PUP-u w Pleszewie.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz