DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst
DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst

Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.

Zobacz pierwsze dni pracy Igora Milicicia z kadrą [WIDEO]

Kulisy pierwszych dni pracy z reprezentacją Polski Igora Milicicia odkrywa KOSZKADRA.PL! My natomiast mieliśmy okazję porozmawiać z trenerem mistrzów Polski o nowych wyzwaniach i łączeniem obowiązków klubowych z reprezentacyjnymi.

Igor Milicić to naturalny i najlepszy kandydat, który mógł objąć reprezentację po trenerze Taylorze?
– Całe życie bardzo ciężko pracuję, żeby takie szanse dostawać. Nikomu nie spadłby włos z głowy, gdyby tutaj przyszedł np. Mike Krzyżewski. Nikt by nie powiedział – szkoda, że to jednak nie Milicić. Myślę, że swoją pracą i tym co osiągnąłem w Polsce, samoistnie wysunąłem się na czele kandydatów do objęcia reprezentacji. Federacja poszła drogą, która daje im sprawdzonego trenera, bez żadnego eksperymentowania. Nie lubię mówić o sobie, a tym bardziej nie lubię gdybania. Dostałem szansę, za którą bardzo dziękuję prezesowi i całej federacji. Poświęcę się jej w stu procentach.

Kiedy pojawił się po raz pierwszy temat Igora Milicicia w kontekście selekcjonera reprezentacji Polski?
– Pierwszą informację dostałem w połowie września. Prezes Piesiewicz zaproponował mi to stanowisko i dał czas do namysłu. Następnym etapem była rozmowa kwalifikacyjna i na końcu było uzgodnienie detali. Były pytania, w jaki sposób widzę pewne kwestie, warunki sportowe, które ostatecznie zostały przyjęte przez obie strony.

Już po pierwszej rozmowie była myśl „biorę to, taka szansa może się nie powtórzyć”. Czy najpierw była rozmowa z właścicielem klubu – Pawłem Matuszewskim?
– Najpierw poinformowałem właściciela klubu – Pawła Matuszewskiego o tej sytuacji. Chyba był przygotowany na taką ewentualność, ponieważ podpisując umowę w Ostrowie Wielkopolskim, zaznaczyliśmy to w kontrakcie, że klub daje mi zgodę na pracę w reprezentacji. I nie było takiej myśli „o, biorę to!”. Nie chciałem przejmować polskiej kadry, która znaczy dla mnie bardzo wiele – byle jakiej, na byle jakich warunkach. Chciałem robić to w co wierzę. Nie tylko po to, żeby się pojawić i po prostu sobie być. Chce być trenerem, który będzie ukierunkowywał polską koszykówkę, wskazywał odpowiednią drogę i chciałbym, żeby na końcu ktoś powiedział, że faktycznie zmieniłem polską kadrę na lepsze.

Będąc na co dzień w ostrowskim środowisku, w momencie kiedy został pan ogłoszony trenerem reprezentacji, wieszczyło rozwód z Arged BM Stalą. Myśli pan, że na dłuższą metę da się pogodzić dwie funkcje?
– Zobaczymy. Jestem trenerem reprezentacji od miesiąca. Mnóstwo pracy zostało już wykonane, jeszcze więcej przed nami. Wiele rzeczy się klaruje. Mam mnóstwo przemyśleń, wiele pomysłów. To powoduje, że niektóre rzeczy trzeba poukładać, a za tym idzie wiele nocy nieprzespanych i kolejnych siwych włosów. Podjąłem się tego, więc będę robił wszystko, żeby wywiązać się ze swoich zadań. W klubie wyniki są coraz lepsze. Nie możemy na razie mówić, że zadania w kadrze wykonuję kosztem pracy w Ostrowie. Jestem jednak świadomy, że to wszystko ma swoją cenę. Mam świetny sztab szkoleniowy w Stali, który zawsze służy mi swoją pomocą więc jest mi łatwiej. Nie wiem, jak to będzie wyglądać na dłuższą metę. Czy podołam, czy dam radę? Wierzę, że tak. Wspólnie możemy zrobić sporo dobrego. Jedyną rzeczą, która w moim przypadku blokuje kadra, to fakt, że nie mogę odjeść do żadnego klubu Euroligi z wiadomych względów. Ja się jednak na to zgodziłem, bo praca w reprezentacji była zawsze moim marzeniem.

Zaraz po okienku reprezentacyjnym, dwa bardzo ważne mecze w Lidze Mistrzów z Arged BM Stalą. Po meczu w Jerozolimie był pan bardziej wściekły po przegranej, czy jednak zadowolony z faktu, że w dwumeczu jesteście górą?
– Pierwszy raz w mojej karierze trenerskiej cieszyłem się po przegranym meczu. Ścisnąłem wtedy pięści tak mocno, jakbyśmy wygrali. Wiemy ile siły nas kosztowało to spotkanie. Cieszyłem się, że udało nam się zachować przewagę z pierwszego meczu. Naprawdę bałem się, że w końcówce będzie problem. Zdaje sobie też sprawę ile dałoby nam zwycięstwo. Pamiętajmy jednak z kim przyszło nam grać. Hapoel to świetny zespół, który we własnej hali, przy wsparciu swoich kibiców jest rewelacyjny. Mimo naszych problemów, graliśmy z nimi jak równy z równym, powiedziałbym nawet, że byliśmy lepsi. Pokazuje to wynik dwumeczu. Dlatego jestem zbudowany przed dwoma ostatnimi spotkaniami w naszej hali. Jeśli kibice pomogą nam w taki sposób jak ostatnio, to możemy odnieść zwycięstwa, które dadzą nam prawo do dalszej gry. A to byłoby niesamowitym sukcesem dla nas i całej polskiej koszykówki. Drużyny, z którymi przyszło nam grać są z innego pułapu. My nadrabiamy sercem, zaangażowaniem i ogromną wolą walki. I chyba zgodzisz się ze mną, że gdybyśmy mieli teraz bilans 4-0, nikt nie mógłby powiedzieć, że na to nie zasłużyliśmy.

Obrona mistrzostwa Polski ze Stalą to nadal cel nadrzędny? Od jakiegoś czasu słychać głosy, że Igor Milicić jest nasycony Energa Basket Ligą.
– Zawsze znajduję sposób, żeby się zmotywować. Dla mnie pokonywanie kolejnych rywali jest od zawsze priorytetem. Do tego dochodzi udoskonalanie swoich umiejętności. Teraz nie myślę o tym, co będzie w maju. Jednak kiedy zaczynam każdy sezon, na koniec chcę być mistrzem. To jednak nie uprawnia nas do tego, żeby mówić o Stali w listopadzie czy grudniu, że to są przyszli mistrzowie, których nikt nie pokona. Przegraliśmy do tej pory kilka meczów w lidze i nawet nie jesteśmy liderami. Zawsze trzeba wszystko udowodnić na parkiecie, przede wszystkim w kwietniu i maju, kiedy rozpocznie się play off. Dlatego uspokajam – nie martwcie się o mój apetyt. Jestem wciąż głodny zwycięstw!

Napisz do autora

Skomentuj ten wpis jako pierwszy!

Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz