DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst
DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst

Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.

Złote „żniwa”

Pierwszy człon tytułu książki Pawła Piotra Reszki „Płuczki. W poszukiwaniu żydowskiego złota” to nazwa specjalnie wykopanych dołów tzw. płuczek, w których przepłukiwano prochy ludzkie zmieszane z ziemią. Celem było znalezienie złota, które zostało po zamordowanych w obozach zagłady Żydach. Proceder szukania złota trwał całe lata. Nie tylko po wojnie. W latach 50. na terenie byłych obozów zagłady w Bełżcu i Sobiborze szukali już kolejni kopacze. Na „żydowskie złoto” szło się w grupach, a proceder jego „wydobycia” był dokładnie obmyślony. Trzeba było się pilnować, by nie zostać złapanym przez milicję. Jak to się odbywało, kto kopał, a przede wszystkim co o tym sądzono wówczas i dzisiaj opisuje Paweł Piotr Reszka.

Paweł Piotr Reszka, „Płuczki. Poszukiwacze żydowskiego złota”, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2019

„Ona: – Czy chodzenie tam to był grzech? Jak one już były martwe, a tu bida była, to nie jest grzech. Tak se myślę. A pan myśli, że to był grzech (…)?
Ja: – To ludzie byli.
Ona: – Ale nieżywe”.

Uderza w reportażu to, że takich głosów jest więcej. Zmarłym złoto niepotrzebne, a w ziemi się zmarnuje. Gorączka złota trwa. A że to miejsce Zagłady, a że to grzebanie na jednym wielkim, tragicznym cmentarzysku…

„Miało to wszystko w ziemi leżeć? Lepiej chyba było znaleźć i parę złotych mieć” – mówi żona jednego z kopaczy. Czasem co niektórzy konstatują jednak, że złoto to było „niedorobne”, bo nikt się na nim nie dorobił.

Paweł Piotr Reszka swoją książkę podzielił na kilka części. Są tutaj głosy zbieraczy. Są historie opowiedziane przez ich dzieci, wnuków. Są opinie na temat tego procederu. Czy dzisiaj zrozumiemy powody, które nimi kierowały? Że wielka powojenna bieda, że głód, że chęć lepszego życia? Czy ludzie są źli czy dobrzy z natury? Autor nie odpowiada, bardzo umiejętnie dawkuje emocje, skomentować mamy sami. Jedna z osób mówi dzisiaj: „Ludzie chcieli żyć albo lepiej żyć, szacunek dla zmarłych nie był wtedy ważny. Staram się zrozumieć tych, którzy chodzili na Kozielsko, którzy zeszli na tak darwinistyczny poziom, nie przykładam do ich zachowania kategorii moralnych z zamożnego, spokojnego świata”.

Mi podoba się też zawarta w książce refleksja o języku. Stosowane eufemizmy pozwalają ukryć „prawdziwą naturę rzeczy”. Kopacz „nie grzebał w spalonych zwłokach, on przeszukiwał żużel albo węgiel”. Dzisiaj wiemy, jak odpowiednie wyrazy mogą usprawiedliwić nasze czyny, ale też ile zła zaczyna się właśnie od języka. Przecież kopacze z książki Reszki szli tylko na „żydki”… Dlatego ważne jest, by mówić nie tylko o ofiarach, ale o wcześniejszym życiu zamordowanych. Nadać im rys indywidualności, uczłowieczyć ich, sprawić, że znajdziemy jakieś z nimi podobieństwa. Autor przedstawia niektóre ofiary obozu, domyśla się ich historii, pokazuje, że to byli zwykli ludzie, którzy wiedli zwykłe życie. Przedstawia ich na samym wstępie. Nie jakieś dziecko, a małą, dwuletnią Irenkę, ukochaną i jedyną córkę prawników, nie jakąś młodą kobietę, a 22-letnią Różę Susskind, która uczyła się na krawcową. To raptem dwie ofiary z ponad 434 tysięcy innych, zamordowanych w czasie wojny w Bełżcu, pochowanych w 33 masowych grobach.

Paweł Piotr Reszka (ur. 1977) to reporter „Dużego Formatu”, laureat Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki za książkę „Diabeł i tabliczka czekolady” (2016), dwukrotnie nominowany do Nagrody Grand Press w kategorii reportaż prasowy. Jego książka „Płuczki” została nominowana do tegorocznej Nagrody Literackiej Nike.

Cytaty w tekście pochodzą z ww. książki.

Poprzednie z cyklu:

Napisz do autora

Komentarze (2)
  • M
    Mila

    sobota, 13 czerwca, 2020

    Świetny, wstrząsający, ale rzetelny reportaż.

    Odpowiedz
  • O
    Ola

    sobota, 13 czerwca, 2020

    Lektura obowiązkowa dla tych, co nie boją się prawdy,nawet niewygodnej.

    Odpowiedz
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz