Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Kolejna odsłona naszego cyklu „Książka dobra na każdy czas”. Polecaliśmy już Wam książki m.in.: Angeliki Kuźniak, Mikołaja Łozińskiego czy te dotyczące Krzysztofa Komedy, który przecież związany był w latach młodości z Ostrowem Wielkopolskim. Dzisiaj ponownie trochę o sztuce, ale tym razem tę odsłonę cyklu dedykujemy młodym odbiorcom, a dorosłych zachęcamy do wspólnego z dziećmi czytania. Będzie się czym zachwycać!
To, że z dziećmi warto rozmawiać o sztuce, takiej przez duże S, jest oczywiste. To wspaniali odbiorcy, a także bardzo wymagający, mający przy tym swoje wartościowe, niejednokrotnie oryginalne przemyślenia. Przekonuje też o tym historyczka sztuki Ewa Jałochowska. Jej książka „Historia sztuki dla dzieci i rodziców” ułożona jest w konwencji rozmowy. O sztuce opowiada swojemu siedmioletniemu synowi Kajtkowi, który nie boi się wyrażać swoich opinii, nie zawsze pozytywnych (nawet na temat wielkich dzieł). Swoje trzy grosze do rozmowy wtrąca czasem też młodszy brat Kajtka – Jędrek.
Wraz z dziećmi wędrujemy przez świat sztuki. Zaczynamy w jaskini Lascaux we Francji, w której w 1940 roku odkryto rysunki i malowidła wykonane na ścianach w okresie paleolitu, przyglądamy się płaskorzeźbie Wenus z Laussel (25-18 tys. lat p.n.e.), jesteśmy na chwilę w starożytnych: Egipcie, Grecji i Rzymie. Gdy już poznamy źródła, czekają nas dłuższe przystanki – w czasach sztuki: wczesnochrześcijańskiej, średniowiecza, odrodzenia, baroku, oświecenia, romantyzmu i XX wieku. Każdej epoce poświęconych jest kilka rozmów. Pretekstem do rozpoczęcia opowieści jest zazwyczaj jakaś sytuacja z życia codziennego – ciekawy sen, porządki w domu, obejrzenie filmu, spacer czy rysunek. Gdy mowa o katedrach gotyckich, Jędrek zdradza, że kojarzą mu się one z wielkimi lukrowanymi ciastkami. A to za sprawą wieżyczek – sterczyn, łuków, witraży czy maswerków.
Warto tę książkę – jak nakazuje jej tytuł – czytać razem z dzieckiem. Czasem nawet przerwać lekturę, skupić się na omawianym obrazie, powrócić do książki za jakiś czas. Oczywiście warto też przeczytać ją samodzielnie, tym bardziej że autorka nie podaje tylko suchych faktów. To rozmowy, jest więc w nich miejsce i na rozmyślania o sztuce, o symbolice, są odniesienia do tego, co było i do czasów nam współczesnych (choć nieraz trudno uwierzyć, że siedmiolatek wytrzymuje tak bogate w szczegóły opowieści). Pretekstem do opowiedzenia o ornamentach katedry gotyckiej są gargulce, rzygacze. Te przerażające stwory z czasem zostały „wypędzone” z kościołów. Kiedy? „(…)gdy filozofia scholastyczna przywróciła średniowiecznej Europie rozum, a rozum poprowadził filozofów w stronę natury człowieka – rzygacze zostały wygonione z kościoła. (…) Świat średniowiecznej fantazji wycofa się razem z gargulcami, a właściwie zostaje wypchnięty przez rozum” – pisze Jałochowska. A jej syn dopowiada, co zrobić, aby gargulce nie wróciły.
Kolejne rozdziały przekonują, że sztuka jest wspaniałym pretekstem do rozmów na każdy właściwie temat. Autorka skłania nas do tego, byśmy lepiej przyjrzeli się znanym dziełom, żebyśmy nie patrzyli na nie tylko przez pryzmat ich wielkości, ale zobaczyli szczegół, kolor, dostrzegli ponownie sam obraz. A z onieśmielenia wobec nich wybawia nas jej siedmioletni syn. Mówiąc o „Mona Lizie” Leonarda da Vinci, dowiemy się, kim była bohaterka tego obrazu, w jakiej technice powstał, czym jeszcze zajmował się Leonardo, ale także tego, jak dadaista Marcel Duchamp domalował Mona Lizie wąsy i bródkę, a także dodał podpis: „LHOOQ” (przy okazji jest też kilka akapitów o dadaistach).
Ostatnio w naszym cyklu pisaliśmy o biografii Olgi Boznańskiej autorstwa Angeliki Kuźniak. Także w książce Jałochowskiej znalazło się miejsce dla tej wyjątkowej malarki. Jest omówiony jej obraz „Imieniny babuni” z 1889 roku, dowiadujemy się też, jaka dla kobiet była epoka, w której tworzyła. Boznańska nie mogła studiować w Szkole Sztuk Pięknych, bo wówczas kobiety miały zakaz wstępu na uczelnie. Przy okazji autorka mówi także o innej wyjątkowej artystce tej epoki – rzeźbiarce Camille Claudel.
Te rozmowy to lekcje o dziełach sztuki, ich ówczesnym odbiorze, o epokach, w których powstawały, o technikach. Walorem tego „podręcznika” jest także bogata ilustracja – omawiane prace znajdują się na fotografiach, zamieszczonych w książce.
Ewa Jałochowska jest autorką także innych książek: „Duchy Singapuru” (wyd. Novae Res, 2014), „W cieniu sławy. Zapomniane rodzeństwa sławnych Polaków” (Wydawnictwo Muza, 2018), „Smutek mamuta. Prawie wszystkie mity świata. Rozmowy z Jędrkiem” (Wydawnictwo Nisza, 2019).
„W lesie” i „W głębinach oceanu” to dwie książeczki, które wyszły w 2017 roku nakładem wydawnictwa Dwie Siostry. I już sama nazwa wydawnictwa zaświadcza, że będą to z pewnością piękne pod względem edytorskim książki.
Obydwie to książeczki rozkładanki, pop-upy. Ilustracje w nich zawarte ożywają na każdej stronie. „W lesie” opowiada o tytułowym lesie, który tętni życiem. Niestety, atakują go maszyny, które wycinają drzewa… Na każdej kolejnej stronie jest coraz mniej drzew, coraz mniej miejsca do życia dla zwierząt. W tym także dla pogrążonego w śnie leniwca…
W książce „W głębinach oceanu” na jachcie Oceano wyruszamy w rejs dookoła świata. Bedzie okazja, by przeżyć sztorm, odwiedzić białą Arktykę czy tropikalną lagunę. Dzięki technice pop-up czytelnicy zobaczą to, co niedostępne dla oczu – co kryje się w tytułowych głębinach.
Każda z tych książek liczy raptem po kilkanaście stron. Ich wykonaniem zachwycą się i dzieci, i dorośli. Wygląd i skromna pod względem objętości treść może też stanowić punkt wyjścia do rozmowy o szacunku do przyrody i o wpływie, jaki ma na nią człowiek.
Raczej nie dla małych dzieci, które przez nieuwagę mogą zniszczyć książkę, a dla tych nieco starszych, choćby z pierwszych klas podstawówki, o dorosłych estetach nie wspominając.
poniedziałek, 11 maja, 2020
Bardzo interesujące książki! Dziękuję za recenzje. 🙂