Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Dla KKS-u Kalisz mecz w ramach 1/16 finału Pucharu Polski z Rakowem Częstochowa był wyjątkowy z kilku powodów:
Spotkanie od początku układało się po myśli Rakowa Częstochowa, który prowadził grę, ale nie przeważał na tyle, by można było mówić o dominacji. – Cenię to, że wygraliśmy tutaj, dając też szansę młodym zawodnikom. Zaczęliśmy czterema młodzieżowcami. Może ten mecz nie był do końca pod naszą kontrolą, bo bramka kontaktowa zawsze rodzi jakieś trudności, ale dograliśmy to i czekamy na następnego przeciwnika w pucharze – powiedział podczas konferencji prasowej Marek Papszun, trener Rakowa Częstochowa.
Raków objął prowadzenie w 37. minucie po strzale z rzutu karnego Valeriane’a Gvilii. Jedenastka została podyktowana po fauli bramkarza KKS-u Macieja Krakowiaka na Vladislavsie Gutkovskisie. Polak chciał wybić piłkę, ale jej nie dotknął. Spadł za to na rywala, a ten się przewrócił.
Gol na 2:0 padł w doliczonym czasie pierwszej połowy. Wtedy do siatki trafił Mateusz Wdowiak. Zszedł z piłką do linii końcowej, kiedy otrzymał ją po lewej stronie boiska podaniem od Gvilii i wpakował ją do bramki.
Graczom KKS-u trudno było odrabiać straty po zmianie stron, ale nie poddali się. Podopieczni Bogdana Zająca zdobyli gola kontaktowego w 85. minucie po stałym fragmencie gry. Wtedy trafił Bartosz Walencik. Była więc szansa na doprowadzenie do remisu i dogrywki, ale zespół z Częstochowy nie pozwolił sobie na stratę drugiego gola i awansował do 1/8 finału.
– Na pewno sprawiliśmy kibicom dużo radości, bo rozegraliśmy spotkanie, które trzymało w napięciu. Były momenty, kiedy można było odczuć, że już jest poukładane. Tak mi się wydaje, że w 70. minucie był taki moment, w którym można było więcej ugrać i złapać przeciwnika na sytuacjach, w których dobrze wychodziliśmy, ale się nie udało – powiedział Bogdan Zając.
Jak podkreślił podczas konferencji prasowej, można było zachować się w kilku sytuacjach lepiej, ale też KKS-owi przyszło grać z trudnym rywalem. – Graliśmy z jedną z najlepszych, a śmiem twierdzić, że najlepiej zorganizowaną drużyną w Polsce i to dzisiaj potwierdzili – dodał.
Trener Zając pochwalił swoich piłkarzy za to, że grali w piłkę i nie brakowało podań. Zwrócił jednak uwagę, że w kilku akcjach – zwłaszcza w pierwszej połowie – gracze KKS-u zbyt późno zdecydowali się na dogranie, a były wtedy okazje, żeby zagrać pomiędzy bramkarza a linię obrony. – Ogólnie mecz daje dużo optymizmu, pokazuje, że mamy dużo możliwości, jeśli chodzi o kreowanie gry. Pokazał, że mamy solidne podstawy jeśli chodzi o bronienie i po tym meczu jestem bardzo pozytywnie nastawiony do tego, co czeka nas w przyszłości. Niestety, nie udało się wygrać – podsumował były asystent trenera Adama Nawałki m.in. w reprezentacji Polski.
0:1 – Walerian Gwilia (k. 37.)
0:2 – Mateusz Wdowiak (45.)
1:2 – Bartosz Waleńcik (85.)
KKS Kalisz: Maciej Krakowiak – Karol Smajdor, Bartosz Waleńcik, Filip Kendzia, Mateusz Gawlik, Mateusz Mączyński – Bartłomiej Putno (82. Bartłomiej Maćczak), Andrzej Kaszuba (67. Toni Segura), Mateusz Wysokiński (46. Michał Borecki), Daniel Kamiński (67. Nikodem Zawistowski) – Mateusz Majewski (78. Piotr Giel)
Raków Częstochowa: Kacper Trelowski – Giánnis Papanikoláou, Tomas Petrasek, Milan Rundić – Wiktor Długosz (67. Fran Tudor), Walerian Gwilia, Ben Lederman (46. Zoran Arsenić), Daniel Szelągowski, Fábio Sturgeon (59. Patryk Kun), Mateusz Wdowiak (67. Lopez) – Vladislavs Gutkovskis (85. Jakub Arak)
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz