Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Wóz strażacki wrócił do Topoli Małej po 28 latach. Ostatni raz ciężkie auto gaśnicze druhowie mieli do dyspozycji w 1990 roku. Jadąc do wezwania, mieli wypadek, w którym zginęło dwóch strażaków, a zniszczeniu uległo także ich auto. Od tamtego czasu w miejscowości nie było wozu z prawdziwego zdarzenia, o jakim marzy każdy druh.
Wreszcie się to zmieniło. Jednak zanim mogli zacząć się nim cieszyć, musieli włożyć mnóstwo pracy, by doprowadzić auto do stanu używalności. – W znalezieniu samochodu pomógł nam radny Tomasz Czuba. Wyszukaliśmy je w Niemczech i w czerwcu ubiegłego roku podjęliśmy decyzję o zakupie. Wóz kosztował 15 tysięcy złotych, a całość sfinansowano z pieniędzy pochodzących z budżetu gminy – mówi Krzysztof Sobczak, prezes OSP.
>> Jesteśmy też na Facebooku. Polub nasz fanpage! <<
Sprowadzone auto nie było w idealnym stanie, o czym kupujący dobrze wiedzieli. Liczyli się z tym, że będą musieli włożyć sporo pracy w doprowadzenie wozu do stanu używalności. – Kabina z prawej strony była uszkodzona. Kiedy wóz do nas dojechał, przeprowadziliśmy oględziny i stwierdziliśmy, że będzie trzeba ją wymienić. Nowa kosztowała 2,5 tysiąca złotych. Sami przywieźliśmy ją na lawecie ze Śląska i zamontowaliśmy na aucie. Instalację elektryczną też sami zrobiliśmy – dodaje szef druhów z Topoli Małej.
Prace przebiegały etapami. Najpierw auto stało u sołtysa Przemysława Wali pod wiatą, gdzie prowadzono pierwsze prace. Na zimę wóz został przetransportowany do strażnicy, gdzie odbywały się prace blacharskie i lakiernicze. – Ofoliowaliśmy całą remizę i jeden z naszych druhów, który jest lakiernikiem, pomalował auto, po czym zaczęliśmy uzbrajać wóz w środku – relacjonuje prezes Sobczak. Ludzi do pomocy przy remoncie ciężkiego wozu gaśniczego nie brakowało, bowiem tamtejsze OSP liczy 15 pełnych zapału chłopaków.
Kilka dni temu odbyło się poświęcenie iveco magirusa. Uroczystości rozpoczęły się mszą św. w intencji strażaków z Topoli Małej, a następnie pododdział przejechał spod kościoła pod remizę, gdzie podziękowano sponsorom i darczyńcom.
Strażacy z OSP w Topoli Małej mieli do tej pory do dyspozycji renaulta jumpera. Praca druhów polegała głównie na zabezpieczaniu miejsc zdarzeń drogowych oraz na pomocy m.in. przy usuwaniu skutków nawałnic i huraganów, jak te, które przetoczyły się przez nasz region w minionym roku. – Najbliższe auto bojowe jest w Gorzycach Wielkich. Wiemy, że czasami potrzebują wsparcia i teraz będziemy mogli im go udzielić – wyjaśnia Krzysztof Sobczak.
Każdy strażak chciałby jeździć nowoczesnym autem pochodzącym prosto od producenta, ale w tym przypadku nie było mowy o tego typu zakupie. – Takie wozy trafiają przeważnie do jednostek zrzeszonych w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym. My do niego nie należymy – mówi prezes OSP Topola Mała.
Duże auto bojowe, które mają teraz do dyspozycji druhowie ma pojemność 2,5 tysiąca litrów. Sprawdzi się więc idealnie do szybkiego natarcia w razie pożaru. Na razie strażacy nie mogli wypróbować jego możliwości w akcji, ponieważ trwa załatwianie formalności związanych z uzyskaniem homologacji. To nie powinno jednak potrwać zbyt długo. – Jesteśmy dumni, że po 28 latach w naszej remizie znów zawyje syrena i będziemy mogli godnie służyć pomocą w naszej wiosce – mówią zgodnie druhowie.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz