Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Półtora roku. W jednych dziedzinach życia to kawał czasu, w innych ledwie mrugnięcie powieką. W polityce, czy samorządzie, po kilkunastu miesiącach nieuwagi możemy się obudzić w rzeczywistości przewróconej do góry nogami. Roman Giertych może stać się idolem liberalnych mediów, Antoni Macierewicz odpowiadać za obronność kraju, a Beata Klimek zdobyć większość w radzie miejskiej.
9 grudnia 2014 roku. Beata Klimek składa przysięgę, zostaje pierwszą kobietą, która obejmuje urząd prezydenta Ostrowa Wielkopolskiego. Jednak prezydent bez wsparcia rady miejskiej zawsze będzie miał pod górkę. A 9 grudnia 2014 roku w radzie zdecydowaną większość miał Klub Radnych Platformy Obywatelskiej. Klub zdecydowanie opozycyjny.
Jeden z radnych PO tuż po zaprzysiężeniu mówił, zgodnie z tym, co podpowiadała logika i arytmetyka, że nowa prezydent łatwo mieć nie będzie. Układ w radzie jasno wskazywał na to, że zablokowana mogła zostać dosłownie każda inicjatywa płynąca z magistratu (chociaż praktyka pokazała, że w wielu przypadkach tak się nie działo). Minęło kilkanaście miesięcy, a ten sam radny pożegnał się z Platformą i został członkiem nieformalnej koalicji, której z władzą jest jak najbardziej po drodze.
Ile w tym wszystkim było wyrachowanego działania, a ile przypadku, nie podejmę się oceniać. Fakty są jednak takie, że na początku kadencji Platforma Obywatelska miała 15 radnych w 23 osobowej radzie. Do tego dalecy od skłaniania się ku władzy byli co najmniej dwaj kolejni rajcy bez przynależności klubowej. Po kilkunastu miesiącach mamy nowe rozdanie. Rozłam w PO, nieformalna koalicja Przyjaznego Ostrowa i Klubu Radnych Niezależnych, wynik 12:11 ze wskazaniem na władze.
Przypieczętowaniem tego procesu była czystka w komisjach, której dokonano podczas pierwszej sesji po zmianie układu sił. Wycięto wszystkich przewodniczących komisji stałych, bardzo ważnych organów rady; na komisjach wypracowuje się rozwiązania, opiniuje uchwały, kontroluje się ich wykonywanie. Poleciał również przewodniczący komisji rewizyjnej. To, że zmiany nastąpią wydawało się oczywiste. Zaskakuje skala. Jeżeli z Komisji Polityki Społecznej, Zdrowia i Ochrony Środowiska wyrzuca się ratownika medycznego, a z Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego emerytowanego pułkownika Wojska Polskiego, to uzasadnienie, że „prace komisji mogą przebiegać sprawniej”, szczególnie przekonujące nie jest. Tutaj działa logika rewolucji. Albo zwyczajna pazerność na stołki.
Dla mnie jest to zwyczajnie słabe, ale Machiavelli byłby dumny. Beata Klimek ma teraz pełnię władzy i otwartą drogę do realizacji swoich pomysłów. Echa rozgrywek w radzie docierają do niewielkiej części wyborców i nie będą miały większego znaczenia, kiedy ruszymy do urn. Merytorycznie – można się czepiać. Politycznie – wypada jedynie przyklasnąć.
Przemysław Ciupka
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz