Ratownicy z Ostrowa opisują, jak wyglądała ich praca na południu Polski mierzącym się z gigantyczną powodzią.
Kilkadziesiąt godzin pracy na południu Polski mają za sobą przedstawiciele Wielkopolskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej w Ostrowie Wielkopolskim. Właśnie wrócili do domów, ale niewykluczone, że przyjdzie im wyjechać ponownie, aby pomóc w ewakuacji miejscowej ludności czy innych działaniach ratowniczych. „Zawalone budynki, zaginieni mieszkańcy, brak GSM, wody, żywności… Zmęczone zespoły z WGPR Słupca, WGPR Ostrów wróciły do domów, a na miejsce pojechali ratownicy z darami, kuchnią polową z WGPR Gostyń i WGPR Gorzyce” – napisali na fanpage’u ostrowskiego WGPR-u.
Jak się okazuje, w Stroniu Śląskim ratownicy byli pierwszym zespołem, który dojechał na miejsce po tym, jak pękła tama i woda z jeszcze większą siłą zaczęła zalewać kolejne tereny niszcząc wszystko, co napotkała na swojej drodze. „Już w nocy rozpoczęli działania ratownicze i lokalizowanie osób, które za pomocą latarek i flag wzywali pomocy. Drugiego dnia działań dotarliśmy do ostatniej rodziny, która została ewakuowana za pomocą śmigłowca. Przez 48 godzin ze strażą pożarną i wojskiem dotarliśmy do przeszło 150 osób i podjęliśmy się ich ewakuacji” – czytamy dalej.
Na zalanych terenach potrzeby są ogromne, ratownicy i przedstawiciele służb mundurowych są potrzebni właściwie wszędzie. Brakuje dosłownie wszystkiego, ludzie potracili dobytki życia, zostali bez dachu nad głową. Coraz częściej mieszkańcy i lokalne media donoszą do kolejnych szabrownikach.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz