Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Przedwojenny Tarnów – w nim właśnie osadzona jest najnowsza powieść Mikołaja Łozińskiego, w której opowiada on losy ośmioosobowej, żydowskiej rodziny Stramerów. Opowieść zaczyna się na początku XX wieku. Nathan przywozi z Ameryki skórzany pas z mosiężną klamrą, zdobycz zza Oceanu, dokąd wyjechał goniąc za marzeniami; Rywka, jego żona, jakoś ciągle nie może „się przestawić na ten dwudziesty wiek”. On przyjeżdża dla niej, żeni się, wychowują sześcioro dzieci: Rudka, Renę, Salka, Hesia, Welę i Nuska. Każdy z tej ósemki opowiada historię swoją i rodziny, i oczami bohaterów widzimy też wielką historię, która – jak możemy przypuszczać – Stramerów nie ominie. To saga rodzinna. Są fascynacje ideami, ludźmi, i rozczarowania. Nathan marzy o zrobieniu interesu życia. Rywka dba o każde z sześciorga dzieci i stara się jakoś łatać rodzinny budżet. Jedna z ich córek zakochuje się w żonatym mężczyźnie, Hesio i Salek zachwycają się komunizmem. Widzimy, jak Stramerowie zgodnie żyją po sąsiedzku z polską biedą w jednej dzielnicy, jak zaczynają się wyzwiska w szkole, jak powstają getta ławkowe na studiach, jak coraz trudniej zaczyna się Żydom żyć.
Tak wielu bohaterów pozwala też na to, aby każdy z nich opowiedział o swoich wyborach życiowych – pokazał własną drogę, dzięki czemu widzimy też pejzaż, na tle którego ona się znajduje. Najwięcej mówi Rudek, najstarszy z rodzeństwa, który zawsze wie, co zrobić. Rywka – zdecydowanie mniej. Może to zabieg celowy autora? Matka jest przecież zawsze obecna, nawet jak przy nas jej nie ma. To ona jest w środku zdarzeń. To o niej mówi Rudek, że za nic by jej nie zamienił.
Mikołaj Łoziński docenia wagę snucia opowieści. Jeden z jego bohaterów Salek mówi, że „jego przeżycia nabierają sensu dopiero w momencie, kiedy opowiada o nich Irce. Inaczej to jak chodzenie samemu do kina czy samotne oglądanie widoków – nie masz do kogo się zwrócić, żeby powiedzieć: patrz, jakie to piękne”.
W książce, co znamienne, nie ma dat. W jednym z wywiadów Mikołaj Łoziński mówił: „To powieść, w której najważniejsze są relacje rodzinne i codzienność. Skąd Stramerowie mogli wiedzieć, że żyją w cieniu jakichś ważnych wydarzeń, które dopiero nastąpią” (wywiad dla Onet Kultura z 25 II 2020).
My dzisiaj tę książkę czytamy wyposażeni w lekcje historii. Polska, międzywojnie, uboga żydowska rodzina. Już z tych kilku słów wiemy, na co mogą być skazani bohaterowie tej opowieści. Przypuszczamy, jak to się najprawdopodobniej skończy. Nuskowi śni się, że życie w Tarnowie nagle zamarło, wszystko się zatrzymało. Ludzie zastygli – wszyscy, prócz Nuska, który mógł całować dziewczyny, ładne i brzydkie, mógł zerwać z drzwi do cukierni kartkę „Żydom wstęp wzbroniony”. Interpretujemy ten sen najmłodszego ze Stramerów, jednak z książki tej nie bije tylko smutek. Ta historia, mimo swojej wagi, mimo obecnej myśli o Zagładzie, jest lekko napisana, toczy się, snuje, a przy tym opowiedziana jest pięknym językiem. Czytając, jesteśmy tuż przy postaciach z książki, słyszymy ich śmiech, widzimy, jak wchodzą do domu przez okno, wyczuwamy nastrój towarzyszący nocnym opowieściom w skromnym mieszkaniu Stramerów. Przyglądamy się jej bohaterom, jak dokonują trudnych wyborów, jak borykają się z codziennością. Miłości, rozstania, radości, tragedie, pogoń za marzeniami. I to wszystko jakże nam bliskie! Wielka historia toczy się obok nas, zdajemy sobie sprawę z wagi wydarzeń dopiero, jak upłynie czas. A życie, to codzienne, musi się toczyć.
Ta książka opowiada też o części naszej historii. To kolejna pozycja (po choćby ostatnimi laty wyśmienitych, lecz zupełnie innych, książkach Szczepana Twardocha „Król” i Królestwo”) dotycząca naszych sąsiadów, współmieszkańców, współobywateli. Czy dzisiaj widzimy lukę po nich? Przecież choćby w takim naszym Ostrowie mieszkała kilkutysięczna społeczność żydowska, a wśród nich niejedni Stramerowie… Co nam po nich, z nich pozostało?
Polecamy tę książkę! Dodajmy, że najnowsza powieść Mikołaja Łozińskiego przez magazyn „Książki” została uznana za „Książkę Roku 2019”, znalazła się też w czołówce najlepszych ubiegłorocznych książek tygodnika „Polityka”. Jej autor (ur. 1980) to laureat Nagrody Fundacji im. Kościelskich („Reisefieber”) i Paszportu „Polityki” („Książka”), jeden z najważniejszych polskich pisarzy współczesnych.
A kto chce się dowiedzieć, jak autor pracował nad swoją nową powieścią, może przeczytać wywiad.
Tym razem coś dla bardzo młodego czytelnika. Książeczka „Co to za smutna mina”. Treści w niej niewiele, ale za to jak zilustrowana, jak wydana! Nie ma się jednak co dziwić. Ten uroczy mini pop-up ukazał się nakładem wydawnictwa Dwie Siostry. A to już jest znak, że książka będzie dopracowana i oryginalna pod każdym względem! Mały format, kartonowe, grube strony, sprawią – że mimo otwierania klapek i ciągnięcia łapek – książka długo posłuży maluchom. A wierzcie mi, zachwycą się nią nie tylko najmłodsi.
Dorośli, przerzucając kolejne strony, przypomną sobie, jak intensywna jest ciekawość dziecka. No to co? Co tam jest na kolejnej stronie? Co kryje się za smutną minką? A co za zmarszczonym czołem? Sprawdzamy? Oczywiście!
sobota, 18 kwietnia, 2020
Ulubionych książek mam wiele. Polecę niektóre, będące, jak myślę, jeszcze w księgarniach (także w tych internetowych, co teraz ważne..).
„Chrobot. Życie najzwyklejszych ludzi świata” Tomasz Michniewicz – „Siedem opowieści zwykłych ludzi o problemach, wyzwaniach, szansach i możliwościach. Ich zestawienie uświadamia, jak wiele zależy od tego, czy miało się szczęście urodzić się tu, a nie gdzieś indziej.
Siedem ludzkich historii i jedna próba odpowiedzi na pytanie, po co to wszystko.
Najnowsza książka nagradzanego reportażysty Tomasza Michniewicza to niezwykłe połączenie zapisu osobistych historii i wnikliwego spojrzenia na globalne problemy współczesnego świata. Autor w niezwykle plastyczny i wiarygodny sposób pokazuje świat takim, jak widzą go bohaterowie, zmuszając do refleksji nad kondycją człowieczeństwa.”
„Terror” Dan Simmons
Książka odtwarza przebieg tragicznej w skutkach wyprawy badawczej z maja 1845 roku. Dwa statki – HMS Erebus i HMS Terror – pod dowództwem doświadczonego żeglarza, sir Johna Franklina, wyruszyły ku północnym wybrzeżom Kanady, celem poszukiwania Przejścia Północno-Zachodniego. To ciąg przesmyków pomiędzy wyspami Archipelagu Arktycznego, gdzie od kilkuset już lat, kosztem wielu istnień ludzkich, szukano możliwości opłynięcia Ameryki Północnej, chcąc zaoszczędzić na odległości przemierzanej drogą morską pomiędzy wybrzeżami Atlantyku i Pacyfiku.
Na statkach zgromadzono spore zapasy żywności, które w teorii miały wystarczyć na około pięć lat. Wyposażono je w silniki, konieczne do przebijania się przez lód, i zapas węgla. Wtedy, w maju 1845 roku, ostatni raz widziano je w Anglii… Nawet dziś nie wiadomo dokładnie, jakie były losy poszczególnych uczestników owej podróży. Jednak Dan Simmons wykorzystał dostępne informacje, relacje z kilku późniejszych wypraw poszukiwawczych, skrawki wiedzy od tubylczych plemion, domysły i fantastyczne plotki… i stworzył kunsztowną opowieść o ostatnim rejsie dwóch statków, HMS Erebusa i HMS Terroru, które utknęły w lodzie, co stało się początkiem końca tej ekspedycji.
„Terror” to pasjonująca powieść z elementami grozy, horroru i mitologii Inuitów, a jednak dająca się odczytać niczym szczegółowy dziennik pokładowy. Następujące po sobie tragiczne w skutkach wydarzenia poznajemy okiem nie tylko oficerów, szczególnie kapitana Croziera, ale również szarych członków załogi.
„Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo” Marek Rabij
Blisko 1200 kobiet i mężczyzn zabitych pod gruzami Rana Plaza. Spalona szwalnia w Ashulii, w której pewnego wieczoru zamknięto pracowników na wyższych piętrach, by z płonącego budynku wynieść najpierw zawartość magazynu na parterze. Oburzające. Ale na miano skandalu zasługuje dopiero to, że za spodnie czy sukienkę, które w Bangladeszu uszyto za 10 zł, w polskim centrum handlowym musisz zapłacić dziesięć-piętnaście razy więcej. Marek Rabij, dziennikarz działu gospodarczego tygodnika „Newsweek Polska” w maju 2013 roku – tuż po zawaleniu się Rana Plaza – pojechał do Dhaki poznać z bliska warunki, w jakich produkuje się w Bangladeszu ubrania dla polskich i zagranicznych marek. Rok później powraca na dłużej do banglijskich slumsów w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy katastrofa z 24 kwietnia 2013 r. wpłynęła jakoś na funkcjonowanie globalnego przemysłu odzieżowego.
I jeszcze dwie, które powinien poznać każdy…
„Opowieść podręcznej” Margaret Atwood –
„Świat jak z najgorszego koszmaru, gdzie reżim i ortodoksja są jedynym prawem.
Freda jest Podręczną w Republice Gilead. Może opuszczać dom swojego Komendanta i jego Żony tylko raz dziennie, aby pójść na targ, gdzie wszystkie napisy zostały zastąpione przez obrazki, bo Podręcznym już nie wolno czytać. Co miesiąc musi pokornie leżeć i modlić się, aby jej zarządca ją zapłodnił, bo w czasach malejącego przyrostu naturalnego tylko ciężarne Podręczne mają jakąś wartość.
Ale Freda pamięta jeszcze, choć wydaje się to nierealne, że kiedyś miała kochającego męża, wychowywali córeczkę, miała pracę, własne pieniądze i mogła mówić. Ale tego świata już nie ma…”
„Rok 1984” George Orwell
„Wielki Brat Patrzy – to właśnie napisy tej treści, w antyutopii Orwella krzyczące z plakatów rozlepionych po całym Londynie, natchnęły twórców telewizyjnego show „Big Brother”. Czyżby wraz z upadkiem komunizmu wielka, oskarżycielska powieść straciła swoją rację bytu, stając się zaledwie inspiracją programu rozrywkowego? Nie. Bo ukazuje świat, który zawsze może powrócić. Świat pustych sklepów, permanentnej wojny, jednej wiary.
Klaustrofobiczny świat Wielkiego Brata, w którym każda sekunda ludzkiego życia znajduje się pod kontrolą, a dominującym uczuciem jest strach. Świat, w którym ludzie czują się bezradni i samotni, miłość uchodzi za zbrodnię, a takie pojęcie jak „wolność” i „sprawiedliwość” nie istnieją. Na kuli ziemskiej są miejsca, gdzie ten świat wciąż trwa. I zawsze znajdą się cudotwórcy gotowi obiecywać stworzenie nowego, który od wizji Orwella dzieli tylko krok. Niestety, piekło wybrukowane jest dobrymi chęciami. A dwa plus dwa wcale nie musi się równać cztery.”
sobota, 18 kwietnia, 2020
Świetne lektury. 1984 rok oczywiście, na pewno sięgnę po Terror i może w końcu po Opowieść podręcznej. Ja pamiętam film na podstawie książki z 1990 rok. Wstrząsnął mną wtedy. Koniecznie do przeczytania zwlaszcza teraz
sobota, 18 kwietnia, 2020
Czytałam recenzje serialu i chyba jest na Netfliksie, FOLWARK pamiętam z liceum, wypadałoby jednak odświeżyć… Tylko kiedy? Ja teraz ze starszych rzeczy słucham Mistrza i Małgorzatę, a czyta Marek Kondrat