DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst
DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst

Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.

Pozytywnie myśleć, wbrew przeciwnościom, czyli książki dobre na weekend

Każdy z nas śledzi chyba codzienną sytuację w kraju i na świecie. Sprawdzamy statystyki, tabele, ile osób zachorowało, ile jest robionych testów, ile osób wyzdrowiało, a ile zmarło… Koronawirus zdominował nasze myśli i przemeblował życie. Na wlkp24.info i w Telewizji Proart codziennie informujemy Was o tym, co się dzieje w naszym regionie. Skupiamy się na tym, co obecnie najważniejsze – na epidemii. Ale nie tylko, bo przekazujemy też inne ważne dla regionu informacje.

Postanowiliśmy też proponować Wam na weekend książki, które warto przeczytać. Bo przecież, skoro trwa akcja #zostańwdomu, a zdrowie dopisuje, to spędźmy ten czas owocnie. Na początek, tak na przekór – choć nie wiemy, czy to słuszny wybór w tych dość ponurych czasach – lektury o mega pozytywnym wydźwięku.

Z racji tego, że biblioteki zamknięte, a księgarnie funkcjonują on-line, korzystamy z zasobów naszych domowych bibliotek. Z chęcią też wysłuchamy Waszych propozycji, z jaką książką najciekawiej spędzić czas wolny.

Nie tylko dla fanów

Jakub Jabłonka, Paweł Łęczuk ,,Hrabi. Duszkiem tak!”, wydawnictwo Znak, Kraków 2019

„– Co pani wie o odrodzeniu?
– Córkę mam.
– To dobra odpowiedź, pod warunkiem że jest to córka Leonarda da Vinci w XV, XVI wieku”.

Do dzisiaj, ilekroć oglądam skecz sprzed kilku lat „Egzamin na studiach” (a widziałem go wiele razy) i słyszę słowa Joanny Kołaczkowskiej „możliw”, „prośbuje ciebie”, „To zależy od itempretacji”, niemalże płaczę ze śmiechu. I wiem, że nie jestem w tej reakcji odosobniona. Książka wydana w 2019 roku, którą polecamy, jest więc pozycją obowiązkową dla wszystkich fanów Kabaretu Hrabi.

„Hrabi. Duszkiem tak!” traktuje oczywiście o wspomnianym wcześniej kabarecie, jak mawia wielu: przeinteligentnym i przezabawnym, przy żartach którego śmiejemy się, nieraz do rozpuku, ale nie rechoczemy. Już w samym krótkim wstępie kabareciarze z Hrabi piszą, że oddają w nasze ręce tę książkę „żebyście wiedzieli, ile my dla Was robimy i jak dalece się poświęcamy”. Czasem przyjdzie im z lekkością coś dla nas napisać, czasem to orka po ugorze. I razem z autorami, którzy historii Joanny Kołaczkowskiej, Dariusza Kamysa, Tomasza Majera i Łukasza Pietscha wysłuchali, tę kabaretową drogę przebywamy.

Zespół Hrabi powstał w 2002 roku, a dwoje jego założycieli: Dariusz Kamys i Joanna Kołaczkowska wywodzi się z legendarnego kabaretu Potem. Nie brakuje więc w książce opowieści w klubach Zatem i Gęba w Zielonej Górze czy o występach Potemów, a także o ludziach, którzy mieli wkład w Hrabiowski sukces. Książka ma formę rozmowy między członkami kabaretu – są wspomnienia, są anegdoty, jest przekomarzanie się, nie brakuje „osobistych wycieczek”, ale podanych z humorem i dystansem. Rozdziały dotyczą programów kabaretu Hrabi, jakie po kolei powstawały. Zaczyna się od „Demo”, przez m.in. „Draculę”, „Terapię”, „Syf i malarię”, a na „Wadach i waszkach” kończąc.

Dowiadujemy się choćby, gdzie był zaczyn wszystkich skeczów – a mianowicie w programie „Demo”, który miał się składać, jak mówi Dariusz Kamys, z „kilkunastu zwiastunów naszych przyszłych programów”, kto miał decydujące zdanie w kwestii składania i przenoszenia rekwizytów czy jak powstawały poszczególne programy i jakie było ich przyjęcie (nieraz odwrotne od zamierzonego). A że poznajemy kabaret od kuchni, to anegdoty sypią się jedna za drugą. Rozmowy te przeplatane są skeczami i piosenkami. A także fragmentami życiorysów czworga Hrabi, opowiedzianych przez nich samych – sztampy więc w nich nie znajdziemy. Atutem książki są też zdjęcia – z prywatnego archiwum oraz te dokumentujące sceniczne dokonania.

Piszę, że książka ta to pozycja obowiązkowa dla fanów tego kabaretu. Gdy Hrabi kiedyś wystąpił w Ostrowskim Centrum Kultury, na końcowych brawach jedna z osób na widowni krzyknęła „Kocham Cię, Aśka!”.  Myślę więc, że fani kabaretu już tę książkę mają, więc niech przeczytają ją przyszli sympatycy.

Uśmiech nikomu nie szkodzi

Urszula Dudziak ,,Wyśpiewam wam więcej…”, wydawnictwo Agora, Warszawa 2018

Urszula Dudziak, wyśmienita wokalistka i kompozytorka jazzowa. Kto był na jej koncertach, chociażby w Ostrowie (oczywiście w ramach cyklu „Jazz w Muzeum”), wie, że przerwy między utworami lubi okraszać opowieścią. O własnym życiu, licznych występach, przekazać anegdotę, a te historie wielokrotnie mają charakter i humorystyczny, i motywujący. I takie też opowieści znajdziemy w jej książce „Wyśpiewam wam więcej”, która ukazała się w 2018 roku po świetnie przyjętej „Wyśpiewam wam wszystko”.

Co znajdziemy w tej publikacji? Krótkie rozdziały biorą nas w podróż przez życie autorki, ale ujęte niechronologicznie. To gawęda, w której Urszula Dudziak swobodnie przechodzi z jednego wątku do drugiego. Przez moment nasza uwaga skupia się na kilku wyjątkowych chwilach z dzieciństwa autorki, potem na latach młodości, życiu w Warszawie i w Nowym Jorku, jest i kilka historii dotyczących jej życiowych partnerów: Michała Urbaniaka, Jerzego Kosińskiego oraz jej córek. Jest i o jej miłościach i pasjach – do muzyki, tenisa i kapitana Bogdana.

Oczywiście nie brakuje anegdot z koncertów, a także kulis jazzowego życia – mieszkania w hotelach (czasem o standardzie pozostawiającym wiele do życzenia), grania w znanych, prestiżowych salach, ale i w maleńkich klubach. Są krótkie wspominki m.in. z lat 90. – z koncertów z Walk Away czy występów na żaglowcu „Fryderyku Chopinie”. Jest też opis trasy po Niemczech i Austrii z programem solo „Future Talk”. Na jednym z koncertów w Niemczech artystkę, po barwnej zapowiedzi konferansjera, powitała… cisza. Jak ją przełamać, jak przekonać publiczność do żywiołowej reakcji? Głośnym krzykiem! Ta metoda poskutkowała, a wokalistka ze sceny schodziła dopiero po kilku bisach.

Snując swoje opowieści, wielokrotnie ich autorka pokazuje nam, jak z zahukanej kobietki, niejednokrotnie niepewnej swoich życiowych i muzycznych wyborów, przeistacza się w pełnokrwistą, pewną siebie, znającą swoją wartość kobietę. Kobietę, która akceptuje siebie, potrafi odmawiać, nie boi się przyznać do błędu, mało tego – śmieje się, że nadal błędy popełnia, otacza się ludźmi jej sprzyjającymi, docenia siebie, cieszy się z nawet drobnych przyjemności. Poznajemy megaoptymistkę, która chce zarażać uśmiechem ludzi wokół siebie, do tego pełną energii, która nie uznaje słowa „nie wypada”.

Przy tym dostajemy garść życiowych porad – mniej kupować, mniej się denerwować, a więcej czasu spędzać na łonie natury; dbać o siebie – nie tylko o rozwój intelektualny, ale także o swoje zdrowie i formę, czyli ćwiczyć, dobrze się odżywiać i pozytywnie patrzeć w przyszłość; czerpać radość i satysfakcję z tego, co robimy. I uwaga – mówi to do nas kobieta, której przed kilkoma laty stuknęła już siódma dekada!

Trochę to taki autobiograficzny poradnik, jak żyć zdrowo i szczęśliwie, przy czym mamy świadomość, że nie są to może jakieś odkrywcze prawdy, nie są to może jakieś superrecepty na to, jak odnieść sukces… Wynikają jednak z doświadczenia życiowego autorki, a odbiorców być może zmotywują do zrobienia remanentu w swoim życiu: przyjrzenia się temu, co mamy, co chcemy zostawić na dłużej, a z czego możemy naprawdę zrezygnować. Tak, by życie nie tylko przeżyć, ale i by – jak śpiewała inna znana wokalistka jazzowa – w tym życiu jeszcze pożyć…

Napisz do autora

Komentarze (3)
  • M
    MilaL

    piątek, 3 kwietnia, 2020

    Polecam „Na południe od Brazos” Larry’ego McMurtry’ego. Autor stworzył western z krwi i kości, zachwycający nawet tych, którzy za westernami nie przepadają; napisany z rozmachem, pełen mistrzowsko wykreowanych, wielowymiarowych postaci, uchwyconych w nad wyraz realistycznej, niespiesznej fabule. Książkę bez wad, literackie arcydzieło, które bawi, smuci, wzrusza, skłania do refleksji. Powieść doczekała się też wspaniałej ekranizacji w postaci miniserialu z życiowymi rolami wybitnych aktorów – Roberta Duvalla i Tommy’ego Lee Jonesa.

    Odpowiedz
  • M
    M....

    sobota, 4 kwietnia, 2020

    Wpasowuje się w obecną sytuację (przymusowa izolacja) książka „Dżentelmen w Moskwie” Amora Towlesa. Pięknie napisana, wielkiej urody książka.
    „Wszystko zmienił jeden wiersz… To przez niego hrabia Rostow musiał zamienić przestronny apartament w Metropolu, najbardziej ekskluzywnym hotelu Moskwy, na mikroskopijny pokój na poddaszu, z oknem wielkości szachownicy. Dożywotnio. Taki wyrok wydał bolszewicki sąd.
    Rostow wie, że jeśli człowiek nie jest panem swojego losu, to z pewnością stanie się jego sługą. Pozbawiony majątku, wizyt w operze, wykwintnych kolacji i wszystkiego, co dotychczas definiowało jego status, stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Z pomocą zaprzyjaźnionego kucharza, pięknej aktorki i niezwykłej dziewczynki na nowo buduje swój świat. Gdy za murami hotelu rozgrywają się największe tragedie dwudziestego wieku, hrabia udowadnia, że bez względu na okoliczności warto być przyzwoitym. A największego bogactwa nikt nam nie odbierze, bo nosimy je w sobie.” (wyd. Znak)
    Bardzo polecam.

    Odpowiedz
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz