Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Zaczęło się od tego, że nie wszyscy mogli wejść do sali sesyjnej i wziąć udział w sesji nadzwyczajnej. Ochrona pilnowała drzwi do ratusza i wpuściła tylko część osób. Przewodnicząca Rady Miejskiej w Jarocinie Karolina Wielińska-Kuś wyjaśniła, że ma to związek z pandemią koronawirsa i troską o zachowanie dystansu.
Część mieszkańców weszła do sali sesyjnej, inni nie mieli tyle szczęścia. Także nie wszyscy radni byli obecni w ratuszu. Sesje w Jarocinie odbywają się od pewnego czasu w trybie hybrydowym. Pozostali łączyli się zdalnie. Niezależnie od formy uczestnictwa, obecni na sesji byli wszyscy rajcy.
Po odczytaniu treści pisma dotyczącego „Przyjęcia uchwały w sprawie przystąpienia do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego „Zalew Roszków” w obrębach geodezyjnych Roszków i Siedlemin”, rozpoczęła się burzliwa dyskusja, która zdominowała posiedzenie.
Sołtys Siedlemina Andrzej Skrzypczak przedstawił obawy mieszkańców o spadek wartości gruntów w związku z planowaną budową chlewni. – Obawiają się też o drogi, które będą wykorzystywane podczas budowy i użytkowania inwestycji, a także tego, że do wioski będzie przylatywał nieprzyjemny zapach – wyjaśnił. Zapowiedział też, że choć reprezentuje Ziemię Jarocińską (klub burmistrza Adama Pawlickiego), to poprze projekt uchwały złożony przez opozycję.
Tymczasem Jerzy Walczak z klubu Dialog i Zaufanie zaapelował do jego kolegów: – Ja was nie proszę, ludzie. Ja was błagam o zdrowy rozsądek.
Przemysław Masłowski, szef klubu ZJ wyraził wątpliwości dotyczące tego, że miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego może wpłynąć na zablokowanie inwestycji, ale wiąże się także z konsekwencjami dotyczącymi tego, że poprzez jego uchwalenie, nie będzie można przez pewien czas realizować niczego innego na tamtym terenie. Opozycyjni radni wyjaśnili mu, że przyjęcie uchwały nie zablokuje niczego bezpośrednio, a uchwała da burmistrzowi możliwość punktowego wstrzymywania wydawania warunków zabudowy.
Ten tok rozumowania potwierdził radca prawny, który zdalnie uczestniczył w posiedzeniu. Radny Walczak kontynuował, że etapowanie daje możliwość, by w pewnych zakresach precyzyjnie uchwalić plan zagospodarowania dla tego terenu zgodnie z zapisami uchwały, którą przedstawił na początku. – Jeśli podejmiemy natychmiast po przyjęciu uchwały czynności wyłonienia odpowiedniej instytucji, która te działania wykona, a burmistrz np. z rezerwy ogólnej przesunie pieniądze, uważam, że w sposób bezpieczny przynajmniej na te miejsca chroniące interesy gminy i mieszkańców, przyjmiemy MPZP z wykorzystaniem możliwości zablokowania wydania warunków zabudowy. Jak zostanie tak, jak dzisiaj, to praktycznie wszyscy pozbawiamy się możliwości wpływania na to, co będzie się działo – zaznaczył.
Tymczasem Tomasz Ratajczak zajmujący się w urzędzie planowaniem przestrzennym zaznaczył, że dodatkowo uchwałodawca powinien w osobnej uchwale – jeśli chce skorzystać z etapowania – wskazać pierwszy etap prac związanych z miejscowym planem. – Przyspieszyłoby to procedurę, natomiast cały proces planistyczny i tak musielibyśmy przejść niezależnie od tego, czy mówimy o fragmencie wskazanego terenu, czy jego całości – wyjaśnił urzędnik. – Myślę, że potrzebujemy na to około 2,5 roku – dodał. Posłużył się wyliczeniami, ponieważ po uchwaleniu miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego można by wstrzymać inwestycję – jak zostało to powiedziane – maksymalnie na ok. 9 miesięcy.
Radny Masłowski (Ziemia Jarocińska) powoływał się na kompetencje pracowników państwowych instytucji w tym spółki Wody Polskie oraz innych, które wydały już zgody będące elementem dokumentacji potrzebnej w postępowaniu dotyczącemu budowy chlewni. W odpowiedzi od radnego Jerzego Walczaka z klubu Dialog i Zaufanie usłyszał, że w Polsce nie ma zabezpieczenia odorowego, a to właśnie na potencjalny smród najczęściej zwracają uwagę mieszkańcy.
Do dyskusji włączył się burmistrz Adam Pawlicki, który ocenił, że projekt uchwały stwarza zagrożenie dla mieszkańców. – Przyjmując uchwałę, jest możliwość krótkoterminowego zablokowania dalszego procesu, który się nie rozpoczął, bo nie ma wniosku o wydanie warunków zabudowy. Uchwalenie spowoduje, że inwestor daleko od centrum Siedlemina nie będzie mógł wybudować chlewni, ale będzie mógł wybudować ją tam, gdzie był folwark, czyli w centrum Siedlemina. Dlatego, że w studium zagospodarowania przestrzennego jest zapis, który mówi o intensywnej produkcji zwierzęcej. I miejscowy plan nie zablokuje mu tej inwestycji, bo nowy plan nie może być niezgodny ze studium. Ta uchwała dopiero stwarza zagrożenie dla mieszkańców – zakomunikował.
Zarzucił też radnym opozycyjnym, że wykorzystują mieszkańców Siedlemina do walki politycznej. Zaznaczył, że z tego, co wie, maksymalne dzienne obłożenie chlewni będzie wynosić 23 tysiące zwierząt (5,5 tysiąca macior plus warchlaki). – Kolejna nieprawda jest taka, że to nie będzie największa ferma w Polsce. Po co okłamujecie ludzi? – pytał. – Największym problemem jest fetor, którego boją się mieszkańcy. Gwarantuję wam, że brak zapoznania się z tą technologią, którą analizowała Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, zapewnia, że będzie mniej szkodliwa, niż hodowla jednego z rolników będących na tej sali. Ona będzie powodowała więcej odoru i much, niż ta nowoczesna ferma z odzyskiem ciepła, odzyskiem siarczanów, azotanów itd. Nie będzie jej czuć w ogóle przy najbliższej drodze. A te 60 macior (rolnika, o którym wspomniał – przyp. red.) będzie bardziej śmierdziało, niż te 5 tysięcy świń 1,5 km dalej – powiedział oburzony burmistrz Pawlicki.
Miał też żal do radnych opozycyjnych, że wystraszyli mieszkańców okolicznych miejscowości, zapowiedziami, że fetor z chlewni, która podzieliła mieszkańców gminy doleci do sąsiednich miejscowości, jak Potarzyca, Roszków, Ciświca czy Jarocin. – Dopuściliście się manipulacji, że okoliczne wsie się boją, że ludzie będą się wyprowadzać z Mieszkań Plus – grzmiał.
Pawlicki bronił też przedsiębiorców prowadzących duże zakłady rolne m.in. Wojciecha Wójcika, który planuje wybudować chlewnię w Siedleminie, ale także zakład zajmujący się ubojem bydła w Golnie należący do innego właściciela. – Dzięki Biernackiemu nie macie 30-procentowej podwyżki wody i ścieków. Taką musielibyśmy wprowadzić, gdyby nie odprowadzał do nas ścieków. Dzięki takiemu zachowaniu jak Wójcika, który zamknął folwark, zbiornik między Siedleminem a Roszkowem staje się coraz bardziej atrakcyjny, bo nie ma smrodów – zakomunikował.
Odniósł się także do zarzutów, że fetor z zakładów, które mają siedzibę w Golinie, czuć nawet na jarocińskim osiedlu Ługi, które przez pola sąsiaduje z kolei z Siedleminem. Stąd obawa mieszkańców, że poczują również zapachy wydobywające się z planowanej tam chlewni. – Rzeczywiście na Ługach zapachy się pojawiają. To fakt. Jak wiemy, z Goliny idą ścieki razem z zapachami od Farmio przez Jarocin. W łączniku między DK12 a Walcerkiem (restauracją przy ul. Poznańskiej na wylocie z Jarocina w kierunku Cielczy, Mieszkowa i Poznania – przyp. red.) planowaliśmy nowy kolektor dla ścieków, żeby nie było cofek i innych. Chcieliśmy te przemysłowe ścieki przekierować za miasto – powiedział burmistrz. Zarzucił też Starostwu Powiatowemu w Jarocinie, że zablokowało mu tę inwestycję domagając się nowych dokumentów.
Wyjaśniono też sporną kwestię dotyczącą tego, co będzie się dziać ze zgromadzoną w chlewni w Siedleminie gnojowicą. Początkowo mieszkańcy myśleli, że będzie mogła zostać wylana na okoliczne pola. Obawiali się, że przez to smród będzie nie do wytrzymania. Przytoczono pisma, z którymi zapoznał się urząd, a z których wynika, że będzie ona gromadzona w zbiornikach i wywożona do biogazowni. Radny Tomasz Klauza (Klub Radnych Dialog i Zaufanie) zapytał obecnego na sali wiceburmistrza Bartosza Walczaka, czy istnieje możliwość wywożenia jej do Zakładu Gospodarki Odpadami, który również posiada biogazownię. W odpowiedzi usłyszał, że tamtejsza biogazownia służy do przetwarzania innego rodzaju surowca.
W temacie gnojowicy głos zabrał też Jerzy Walczak również będący przedstawicielem opozycji. Przytoczył wyliczenia, chcąc w ten sposób zobrazować skalę nieczystości w związku z planowaną inwestycją. Na te potrzeby wykorzystał dane dotyczące chlewni na 60 tys. świń, która miałaby wyprodukować 120 tys. m3 gnojowicy (jego zdaniem to większa instalacja od tej planowanej w Siedleminie, ale wskazał ją jako przykład).
Jego zdaniem, gdyby przetoczyć gnojowicę do wagonów będących cysternami, należałoby stworzyć skład o długości „znacznie przekraczającej 20 km”. – Wyobraźcie sobie, jaka skala transportu będzie jeździła po naszych drogach – powiedział, odnosząc się do tego, że przez Siedlemin nie przebiega linia kolejowa, więc – jak zasugerował – w grę będzie wchodził transport drogowy.
Zacytował też słowa swojego kolegi, który po kilkudziesięciu latach postanowił wrócić z Francji do rodzinnego Jarocina i tu zamieszkać. Przytoczył jego historię z życia, kiedy pracował nad Sekwaną w jednej z firm współpracujących z podobną fermą. – Wy sobie nie wyobrażacie, jaki to jest fetor, powiedział mój znajomy – zakomunikował radny Walczak. Z sali padły też głosy, że niektóre kraje Europy Zachodniej zmniejszają skalę przemysłowej hodowli zwierząt, zwracając uwagę na szkody, jakie są efektem prowadzenia tego rodzaju gospodarki rolnej.
Padły też pytania o to, kiedy mogłaby ruszyć budowa chlewni i ile czasu minie do uruchomienia produkcji w tym zakładzie. Na to pytanie odpowiedział Paweł Adamkiewicz, radny Ziemi Jarocińskiej: – Inwestor wskazał, że miną około 4 lata zanim inwestycja ruszy: 2 lata potrwa budowa i kolejne 2 będą trwały procedury dotyczące inwestycji w Siedleminie.
Po długiej dyskusji, zarzucaniu sobie kłamstw, manipulacji i straszeniem się sprawami w sądach, radni zagłosowali nad projektem uchwały dotyczącym przystąpienia do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego „Zalew Roszków” w obrębach geodezyjnych Roszków i Siedlemin.
Tę inicjatywę poparło 8 radnych. 13 było przeciw.
Portal wlkp24.info zebrał komentarze po głosowaniu, aby zapytać, czy, a jeśli tak, to w jaki sposób sprzeciwiający się powstaniu tej inwestycji zamierzają dalej walczyć o zablokowanie budowy chlewni w Siedleminie.
Jerzy Walczak (radny klubu Dialog i Zaufanie)
Po ludzku to jest katastrofa. Jednak radni Rady Miejskiej reprezentujący burmistrza udowodnili nam wszystkim, nie tylko opozycji, ale także mieszkańcom gminy, że – wbrew ślubowaniu – nie stoją na straży interesów gminy i jej mieszkańców.
Andrzej Skrzypczak (sołtys Siedlemina)
Głosowałem za przyjęciem projektu uchwały. Jestem z mieszkańcami. Pokazało to głosowanie. Będziemy walczyć dalej. Mieszkańcy tworzą komitet, chcą powołać stowarzyszenie, które pozwoli im być stroną w sprawie. Są w kontakcie z prawnikiem, będą się dalej odwoływać.
Zdzisława Pilarczyk (była radna, która zadzwoniła do Jerzego Walczaka po głosowaniu i w trakcie sesji skomentowała jego wyniki, co usłyszeli wszyscy śledzący transmisję i będący w sali sesyjnej w ratuszu)
Zwracam się do moich kolegów i koleżanek. Jest mi wstyd, że tyle lat współpracowałam z wami. Nie rozumiecie, co zgotowaliście właśnie mieszkańcom Siedlemina, Roszkowa, Potarzycy, Goliny, Zielonego Zakątka, Ciświcy, Ługów. Żyję tu 80 lat i mogę coś na ten temat powiedzieć. Zachowaliście się jak ryby w zalewie w Roszkowie. Ryby głosu nie mają. Panu Pawlickiemu zależało tylko, żebyście tak oddali głosy, jak zagłosowaliście. Może w mieście wam się ukłonią. Ale u nas nie wiem, czy będzie to możliwe. Radni opozycyjni naprawdę są odważni, pracowici i należą im się podziękowania.
Radni są bezradni, jak posłowie w Sejmie. Ryba psuje się od samej góry. Jestem tak wściekła.
piątek, 4 lutego, 2022
a obok ma stanąć spalarnia śmieci GOLINA (gmina Jarocin) mieszkańcy też protestują @stopelektrocieplowniwgolinie