Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Koniec ubiegłego roku przyniósł sporo radości Marcelkowi Samolowi i jego rodzinie. W połowie grudnia chłopiec z Krotoszyna skończył pięciodniowy cykl przyjmowania chemii. Terapia doustna przebiegła dobrze i mógł wrócić do domu. Jego wyniki badań były na tyle dobre, że nie wymagał żadnych toczeń. Maluch miał apetyt i był uśmiechnięty, ale zmagał się ze słabą odpornością. Ta – jak zapewniali rodzice – z dnia na dzień miała się poprawiać.
Nowy Rok przyniósł jednak serię złych wiadomości. Od 5 stycznia stwierdzono u Marcelka niepokojące objawy: trzydniowa gorączka, całkowicie zamknięte lewe oczko, senność, mniejszy apetyt. Chłopiec stał się też bardziej markotny, co również jest jednym ze wskazań lekarzy. Rodzice zostali wcześniej poinformowani przez lekarzy, że mogą one wystąpić, ale do końca mieli nadzieję, że to nie nastąpi.
„Choroba pokazuje, że nie daje za wygraną. Byliśmy tego oczywiście świadomi, choć myśleliśmy, że ta „beztroska” potrwa ciut dłużej. Marcel nie wymaga jeszcze żadnych leków uśmierzających, ale z pewnością lada chwila się to zmieni.
Staramy się, by każda chwila była wyjątkowa, by na naszych twarzach ciągle pojawiał się uśmiech przy nim, choć jest bardzo ciężko. Ta sytuacja nas powoli wykańcza psychicznie, cholernie ciężko patrzeć na to wszystko, kiedy jesteś tak bardzo bezsilnym względem cierpienia własnego dziecka” – piszą rodzice na fanpage’u Mały Marcel – Wielki Guz.
Jednocześnie proszą wszystkich, którzy pomagają ich synkowi, o modlitwę w tych trudnych dla rodziny chwilach, kiedy ich dziecko walczy z nowotworem mózgu. „Pomyślcie, proszę, o nas i razem z nami proście, by cierpiał jak najmniej, by był z nami jak najdłużej. Dziękujemy Wam serdecznie za wszystko” – dodaje mama chłopca.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz