Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Koszykówka trzy na trzy wywodzi się z ulicy. Przez lata streetball był traktowany przez różne federacje po macoszemu. Od ponad dziesięciu lat dyscyplina zyskuje na popularności. Fiba organizuje między innymi mistrzostwa świata i Europy. W Tokio w 2020 roku zadebiutuje także na igrzyskach olimpijskich. O prawo gry na tej imprezie walczą reprezentacje Polski – męska i żeńska. Asystentem kobiecej drużyny został był koszykarz Stali oraz trener Ostrovii Vadim Czeczuro.
Jak sama nazwa wskazuje gra się trzech na trzech na jeden kosz na boisku 15 na 11 metrów. Każda drużyna może mieć jednego rezerwowego. Zwycięża zespół, który zdobędzie więcej punktów w 10 minut czystej gry lub ten, który jako pierwszy rzuci 21 „oczek”. Różnic jest jednak zdecydowanie więcej. – To taka mała odmiana zapasów na parkiecie. Większość przewinień, które w halowej koszykówce byłyby zaliczone jako niesportowe, w 3 na 3 przechodzą bez echa – mówi Czeczuro.
Tak więc, żeby grać dobrze w koszykówkę 3×3 oprócz umiejętności trzeba być boiskowym twardzielem. W Ostrovii przez kilka sezonów przewinęło się kilka wojowniczek, jak chociażby Martyna Cebulska, Klaudia Sosnowska, Katarzyna Trzeciak czy Jowita Ossowska. Wszystkie dostały powołania do szerokiej kadry 3×3.
Dla wszystkich koszykarek to duże wyzwanie. Po ciężkim sezonie czas na okres przygotowawczy do gry 3×3 a następnie seria turniejów, w których zdobywa się punkty rankingowe, decydujące o awansie na daną imprezę. Priorytetem są oczywiście igrzyska w Tokio.
W męskiej reprezentacji Polski występuję od dwóch lat inny znajomy z Ostrowa Wielkopolskiego – Marcin Sroka. Zespół z nim w składzie wywalczył w minionym roku czwarte miejsce na mistrzostwach świata. Dzięki temu jest bardzo blisko gry na igrzyskach. Teraz tą samą drogą chcą podążać panie.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz