Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Od wczoraj lekarze poważnie rozważali wypisanie dziewczynki ze szpitala. Kilka operacji na tyle wycieńczyło organizm pacjentki, że ta decyzja stała pod znakiem zapytania. Postanowiono jednak dać dziecku szansę ze wskazaniem, że najbliższe dni będą bardzo trudne i Michalinkę będzie trzeba bacznie obserwować.
– Dla pewności zostaniemy jeszcze kilka dni w hotelu przy klinice, sprawdzimy jak Misia sobie radzi. Gdyby coś się działo, będziemy mieć lekarzy w sąsiedztwie – poinformowała nas wczoraj w wiadomości SMS Aleksandra Binek, mama dziewczynki. – Wypis z kliniki to tak naprawdę „okres próbny”, jak Miśka będzie radziła sobie poza murami Kliniki i bez stałej opieki lekarskiej. To również sprawdzian dla nas – rodziców. Musimy obserwować ją, by jak najwcześniej wykryć, jeśli działoby się coś niepokojącego – dodaje mama dziewczynki we wpisie na Facebooku.
Michalinka przeszła już kilka operacji serca, w tym większość niezaplanowanych. Sytuacja zdrowotna dziewczynki potoczyła się zupełnie inaczej niż początkowo przewidywali lekarze z Niemiec. Nie brakowało momentów zwątpienia wśród całej rodziny Binków.
Rodzice poinformowali na Facebooku, jak rysuje się teraz stan zdrowia ich dziecka. Sytuacja jest stabilna, ale przez ostatnie tygodnie niemalże każdego dnia lekarze walczyli z niską saturacją serca Michalinki. To był największy problem. Wcześniej pojawiały się też problemy z oddychaniem, bo serce nie pompowało prawidłowo krwi do krwiobiegu. Teraz stan zdrowia małej jest na tyle stabilny, by mogła wrócić do domu. W każdej chwili jednak rodzice pacjentki muszą być przygotowani na to, by znów wrócić na niemieckiej kliniki.
Walka o zdrowie Michaliny Binek ma też drugie dno, emocjonalne. Rodzice nie kryją, że to najtrudniejsze momenty ich życia. Widok swojego dziecka oplecionego kablami, z wkłuciami w wielu miejscach, z plastrami i opatrunkami nie jest tym, co rodzic powinien pamiętać z okresu macierzyństwa czy tacierzyństwa. Michalina miała już tak wiele ingerencji w żyły, że wiele z nich jest pozamykanych. Nie ma miejsca na nowe wkłucia. Do tego dochodzi fakt, że przez długi czas nie można wziąć swojego dziecka na ręce, czasem nawet kilka tygodni. Można tylko siedzieć przy łóżeczku i trzymać za rączkę. I czekać, tłumiąc w sobie ból i krzyk – piszą na Facebooku rodzice Michalinki.
O stanie zdrowia Michaliny Binek będziemy na bieżąco informować. Nie da się ukryć, że to dzięki Państwa pomocy – wsparciu finansowemu i duchowemu – dziewczynka może być z sukcesem leczona. Ostatni festyn charytatywny w Rososzycy zakończył się wielkim sukcesem. Przypominamy jak przebiegał: https://wlkp24.info/ponad-70-tys-zl-dla-michalinki-tyle-udalo-sie-zebrac-dzieki-panstwa-wsparciu/
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz