Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Gdyby ktoś nakręcił film na podstawie wydarzeń, które rozegrały się 31 sierpnia w Kaliszu, widzowie mogliby uznać go za fikcję w czystej postaci. A jednak życie pisze takie scenariusze, że czasami aż trudno w nie uwierzyć. KKS Kalisz pokonał Widzewa Łódź w 1/32 finału Fortuna Pucharu Polski w dreszczowcu trzymającym w napięciu prawie trzy godziny.
Takiego obrotu wydarzeń boiskowych nie pamiętają nawet najstarsi mieszkańcy Kalisza. KKS zremisował z Widzewem po regulaminowym czasie gry 3:3, a to jeszcze nie był koniec, bo sędzia zarządził dogrywkę. W ciągu następnych 30 minut padły jeszcze cztery gole i zrobiło się 5:5. Doszło do serii rzutów karnych, w których gospodarze okazali się skuteczniejsi wytrzymując wojnę nerwów i wygrywając 4:3.
Podopieczni Bartosza Tarachulskiego pokonali w dreszczowcu Widzewa Łódź i awansowali do kolejnej rundy Fortuna Pucharu Polski.
Sensacja wisiała w powietrzu od pierwszych chwil, bo już 12. minucie meczu skazany na pożarcie KKS objął prowadzenie po bramce Nestora Gordillo. Chwilę później wystarczyło zaledwie kilkadziesiąt sekund, aby po 22. minutach grania zrobiło się 3:0 dla gospodarzy. Kibice byli w szoku. Choć dopingowali swój zespół, ten wynik osiągnięty w tak krótkim czasie był czymś niewyobrażalnym.
Trener Widzewa Łódź Janusz Niedźwiedź zaczął intensywnie myśleć nad tym, jak odwrócić losy spotkania. Wiedział, że czasu jest jeszcze dużo, a potencjał jego zespołu jest odpowiedni, by walczyć jeszcze o pełną pulę. Sęk w tym, że goście – używając piłkarskiego żargonu – nie wyszli na boisko przez pierwsze 45 minut. Dopiero przed końcem tej części gry zdobyli bramkę kontaktową po strzale Jordiego Sancheza i zrobiło się 3:1.
To zwiastowało jeszcze większe emocje po przerwie. Widzew ruszył do ataku. Widać było, że drużyna nie uznała jeszcze tego meczu za stracony i zamierzała awansować do 1/16 finału. KKS-iacy cofnęli się do obrony szukając okazji z kontry. Nieco na własne życzenie, trochę przez wzgląd na ofensywną grę rywali, którzy próbowali strzelić drugiego gola. Dopięli swego dość szybko, bo w 55. minucie. Wtedy ponownie piłkę do siatki skierował Jordi Sanchez i zrobiło się nerwowo. KKS próbował utrzymać prowadzenie, podbudowany częściowym odrobieniem strat Widzew wiedział, że wszystko jest jeszcze możliwe. W doliczonym czasie gry doszło do zderzenia jednego z zawodników gości z bramkarzem kaliskiej drużyny Maciejem Krakowiakiem. Sędzia obejrzał powtórkę i podyktował rzut karny po dość niejednoznacznej sytuacji boiskowej. To bardzo nie spodobało się kibicom gospodarzy, którzy w niecenzuralnych słowach wyjaśnili, jakie mają zdanie na temat arbitra tego spotkania. Marek Hanousek podszedł do piłki i doprowadził do wyrównania. 3:3 i wszystko zaczęło się od nowa.
Pierwsza połowa dogrywki była odzwierciedleniem tego, co już wcześniej działo się na boisku. Próby kolejnych ataków, dośrodkowań, coraz więcej nerwowości i błędów w grze, narastające zmęczenie i pojawiające się skurcze to obraz kolejnych minut meczu. Sytuację ponownie ożywił sędzia, który w 107. minucie podyktował rzut karny dla KKS-u. Do piłki podszedł Mateusz Gawlik i dał zespołowi prowadzenie 4:3. Cóż z tego, skoro kilkadziesiąt sekund później goście ponownie wyrównali za sprawą Marka Hanouska. 4:4 i końca emocji nie było widać.
Druga część dogrywki była już czasem oczekiwania na serię rzutów karnych. Oba zespoły zdawały się wierzyć, że w grze trudno będzie wyłonić zwycięzcę. Żadna z drużyn nie chciała za bardzo się odsłonić, żeby nie stracić kolejnego gola. Jednak atmosfera tego wieczoru zdawała się wskazywać, że to może jeszcze nie być koniec. 118. minuta i kolejny rzut karny dla KKS-u za faul w szesnastce. Mateusz Gawlik ponownie podszedł do piłki i tak jak w 107. minucie zamienił okazję na gola wprawiając kibiców w euforię. 5:4 i 150 sekund do końca. Tylko wariat pozwoliłby wydrzeć sobie taką szansę z rąk? Nic bardziej mylnego. 120+2 minuta i kolejna szansa dla Widzewa Łódź, a za chwilę bramka wyrównująca. 5:5. Na trybunach eksplozja wściekłości wymieszanej z niedowierzaniem. Kolejna zaprzepaszczona szansa na to, by wygrać to spotkanie.
Sędzia zarządził rzuty karne. To one miały wyłonić zwycięzcę tej pary 1/32 finału Fortuna Pucharu Polski. Kiedy piłkarze przygotowywali się do serii jedenastek, a trenerzy ustalali kolejność graczy, którzy podejdą do piłki, kibice zastanawiali się, czy limit szczęścia został już wyczerpany, czy jednak KKS będzie w stanie wygrać tę loteryjną próbę wyłonienia zwycięzcy.
Jako pierwszy do piłki podszedł Marek Hanousek i trafił. Tuż po nim strzelał Mateusz Borecki i spudłował. Stadion zamarł. Widzew po raz pierwszy w tym meczu wyszedł na prowadzenie. W drugiej serii podwyższył Juliusz Letniowski. Tym samym ze strony KKS-u odpowiedział Kasjan Lipkowski. Cios za cios. Do piłki podszedł Łukasz Zjawiński i trafił w poprzeczkę! Daniel Kamiński stanął przed niezwykle ważnym zadaniem i wygrał z presją. Jego gol doprowadził w karnych do remisu 3:3. Kolejna szansa dla RTS-u i… kolejne pudło! W zaledwie kilkadziesiąt sekund gracze z Łodzi dwukrotnie obili poprzeczkę bramki strzeżonej przez Macieja Krakowiaka. Nadarzającą się szansę, by ponownie wyjść na prowadzenie, wykorzystał Adrian Łuszkiewicz. Ostatnią z pięciu podstawowych serii rzutów karnych rozpoczął Martin Kreuzriegler. Trafił. Jednak po dwóch pudłach kolegów wszystko było w rękach Mateusza Gawlika, który tego wieczoru już dwukrotnie pokonał z linii 11 metrów Henricha Ravasa. Polak wytrzymał wojnę nerwów i trafił! Po raz trzeci tego wieczoru posyłając piłkę w to samo miejsce.
KKS Kalisz po niemal trzech godzinach gry pokonał na swoim stadionie Widzewa Łódź w 1/32 finału Fortuna Pucharu Polski. Mecz cudów, zwrotów akcji, 13 rzutów karnych, kontrowersji i kosmicznych emocji bez wątpienia przejdzie do historii jako jedno z najbardziej niezwykłych spotkań nie tylko w XXI wieku, nie tylko w pucharowych rozgrywkach, ale też w dziejach Kaliskiego Klubu Sportowego.
Podczas konferencji prasowej bohater meczu Mateusz Gawlik zapytany o to, na kogo chciałby trafić w kolejnej rundzie, powiedział, że mógłby to być Lech Poznań albo Legia Warszawa. Czy tak się stanie? Losowanie par odbędzie się w piątek, 2 września.
Tymczasem Widzew Łódź przedwcześnie musiał pożegnać się z Fortuna Pucharem Polski, co do którego miał ambitne plany, by dojść nawet do półfinału. Podopieczni Janusza Niedźwiedzia kolejną szansę w tych rozgrywkach będą mieli za rok.
ZOBACZ WSZYSTKIE GOLE Z MECZU KKS KALISZ – WIDZEW ŁÓDŹ
KKS Kalisz – Widzew Łódź 5:5 (3:1, 3:3) karne 4:3
1:0 – Nestor Gordillo (12.)
2:0 – Filip Kendzia (21.)
3:0 – Nestor Gordillo (22.)
3:1 – Jordi Sanchez (41.)
3:2 – Jordi Sanchez (54.)
3:3 – Marek Hanousek (90+2. – karny)
4:3 – Mateusz Gawlik (105+2. – karny)
4:4 – Marek Hanousek (108.)
5:4 – Mateusz Gawlik (117. – karny)
5:5 – Łukasz Zjawiński (120+2.)
Rzuty karne:
0:1 – Marek Hanousek
0:1 – Michał Borecki (nad bramką)
0:2 – Juliusz Letniowski
1:2 – Kasjan Lipkowski
1:2 – Łukasz Zjawiński (w poprzeczkę)
2:2 – Daniel Kamiński
2:2 – Mateusz Żyro (w poprzeczkę)
3:2 – Adrian Łuszkiewicz
3:3 – Martin Kreuzriegler
4:3 – Mateusz Gawlik
KKS 1925 Kalisz: Maciej Krakowiak – Nikodem Zawistowski (106. Jakub Głaz), Filip Kendzia, Mateusz Gawlik, Wiktor Smoliński (44. Kasjan Lipkowski), Kamil Koczy (71. Jakub Wilczyński), Michał Borecki, Mateusz Wykosiński, Adrian Łuszkiewicz, Nestor Gordillo (82. Piotr Zmorzyński), Piotr Giel (71. Daniel Kamiński).
Żółte kartki: Jakub Wilczyński (80.), Jakub Głaz (106.)
Widzew Łódź: Henrich Ravas – Serafin Szota, Bożidar Czorbadżijski (46. Martin Kreuzriegler), Mateusz Żyro, Karol Danielak (63. Dominik Kun), Patryk Lipski (46. Juliusz Letniowski), Marek Hanousek, Fabio Nunes, Jakub Sypek (75. Łukasz Zjawiński), Kristoffer Normann Hansen (63. Mato Milos), Jordi Sanchez.
Żółte kartki: Jordi Sanchez (26.), Dominik Kun (77.), Mato Milos (104.), Fabio Nunes (117.)
czwartek, 1 września, 2022
Sprawdzić kursy u Buka, coś tu śmierdzi. Oto polska piłka.