Niedawno ukończył dystans legendarnego Ironmana, a teraz odwiedził redakcję wlkp24.info, aby opowiedzieć o tym wyczynie. Wyczynie tym większym, że pokonał go mając 75 lat.

Witold Olejniczak to legenda polskich maratonów, a także aktywności fizycznej nie tylko w Ostrowie Wielkopolskim czy regionie. Pochodzący z tego miasta sportowiec znowu dał o sobie znać. Tym razem wziął udział w Challenge Ironman Roth 2024 w Niemczech i spisał się znakomicie wygrywając w swojej kategorii wiekowej rywalizując w triathlonie.
Przepłynął 3,8 km, pokonał rowerem 180 km, a na koniec przebiegł maraton (42,2 km). To wszystko złożyło się na zajęcie pierwszego miejsca w swojej kategorii wiekowej, w której co prawda wystartował tylko on, ale czas, który osiągnął (14:42:02) był lepszy niż wynik odnotowany przez:
To oznacza, że gorszy czas od Witolda Olejniczaka uzyskało w Ironmanie 26 osób. Najszybszy był Duńczyk Magnus Ditlev z czasem 7:23:24.
– To wielka satysfakcja. Po pierwsze: jestem najstarszym Polakiem, który robi Ironmana. Po drugie: Byłem w kraju, w którym sport jest bardzo popularny i tam Niemców – przepraszam, ale wykosiłem ich. Tak więc to jest kolejna satysfakcja. No i przybiegłem w dobrej kondycji. Syn powiedział, że wyglądałem, jakbym przebiegł dychę do Koziego Borku – mówi Witold Olejniczak.
Mimo tego rywalizacja nie należała do najłatwiejszych. Trochę trudności było podczas pływania, kiedy rywale mijali go w bliskiej odległości, a to powodowało fale i mniej komfortowe warunki. Kryzys przyszedł natomiast podczas biegania. – Bieg był dla mnie jedną z łatwiejszych dyscyplin, bo przebiegłem 150 maratonów i mam to wyssane z mlekiem matki. Ale po 20. km organizm odmówił posiłku. Nie chciał nic jeść. Bo ja cały czas muszę suplementować: żel, baton, izotonik. Głowa musi cały czas pracować – opowiada Witold Olejniczak.
Jak zaznacza, jego przygotowania nie odbywały się pod kątem Challenge Ironman Roth 2024. To wypadkowa ogromnej pracy, który z podziwu godną regularnością wykonuje przeszło pół życia: – Przygotowuję się 40 lat i to jest efekt, że mogę właściwie w każdej chwili wyjść i pokonać taki dystans. Ostatnie pół roku to natomiast dwa intensywne treningi dziennie. Ja w granicach 25 godzin tygodniowo jestem na treningu w ostatnim okresie.
Pan Witold nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Sezon jest dopiero na półmetku. Przed nim kolejne starty. Podobnie jak przed jego synem, który poszedł w ślady ojca, a w 2018 roku – podczas słynnych zawodów na Hawajach – został najlepszym polskim triathlonistą.
—
Trafiłeś na ten artykuł w mediach społecznościowych? To jeden z wielu materiałów, jakie każdego dnia publikujemy na wlkp24.info. Aby nie przegapić żadnego, zaglądaj regularnie bezpośrednio na wlkp24.info.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz