DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst
DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst

Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.

Łowczy Krajowy wystosował oświadczenie "w związku z niesłychaną skalą pomówień i nieprawdziwych doniesień"

Łowczy Krajowy Paweł Lisiak wraz z rodziną zdecydował się wystosować oświadczenie w związku z wydarzeniami, które miały miejsce w ostatnich tygodniach w związku z potwierdzeniem koronawirusa m.in. u niego. Wokół tego tematu media rozpisywały się wielokrotnie, ale doniesienia medialne szeroko komentowali także internauci. „Jest nam niezwykle przykro z powodu oszczerstw, które nas dotknęły. Od połowy marca do wyjścia Aliny ze szpitala 12 kwietnia pozostawaliśmy odcięci od bieżących spraw. Dopiero teraz, po powrocie do domu, dotarła do nas ta ogromna fala nienawiści. Spotkały nas nie tylko fałszywe i krzywdzące oskarżenia, np. o łamanie przez członków naszej rodziny zasad kwarantanny, lecz także groźby podpalenia rodzinnego domu!” – czytamy w treści oświadczenia opublikowanego na portalu krotozszynska.pl.

Alina i Paweł Lisiakowie podpisani pod oświadczeniem, zrelacjonowali przebieg ostatnich tygodni począwszy od 3 marca kiedy to – jak dowiadujemy się dalej – „Paweł pojechał z wizytą służbową do Parlamentu Europejskiego w Brukseli”.

W opublikowanym na portalu „Gazety Krotoszyńskiej” piśmie znajdujemy też opis ostatnich wydarzeń w formie podpunktów, w których autorzy oświadczenia rozprawiają się z – jak to ujęli – nieprawdziwymi informacjami.

  • „Paweł po powrocie z Belgii nie miał świadomości, że może przenosić koronawirusa, ani wiedzy o tym, by którakolwiek ze spotkanych tam osób była nosicielem SARS-CoV-2;
  • pojawienia się objawów u Pawła 15 marca, biorąc pod uwagę okołotygodniowy czas inkubacji koronawirusa, wyklucza jego obecność w organizmie Pawła przed 7 marca. Zatem nie zaraził się on COVID-19 w trakcie pobytu w Belgii;
  • nieprawdą jest, że zatailiśmy odbycie przez Pawła zagranicznej podróży. Powszechnie o tym wiedziano, a wiadomość o jego spotkaniu w Brukseli zamieszczono także na stronie Zarządu Głównego PZŁ;
  • od momentu otrzymania informacji o potencjalnym zarażeniu koronawirusem świadomy ryzyka Paweł nie odbywał spotkań służbowych. Na bieżąco powiadamiał też wszystkich, których mógł ewentualnie nieświadomie zarazić;
  • nieprawdą jest, że SOR w Krotoszynie nie został poinformowany o wyjeździe służbowym Pawła;
  • nieprawdą jest, że nie przestrzegaliśmy ograniczeń związanych z przechodzeniem domowej kwarantanny;
  • nie jest prawdą, że wydaliśmy jakiekolwiek przyjęcie;
  • nie udzielaliśmy zgody na ujawnianie przez sanepid informacji o naszym stanie zdrowia np. „Gazecie Wyborczej”. Ich upublicznienie uznajemy za przejaw skrajnego braku profesjonalizmu”.

W oświadczeniu opisano także przebieg zdarzeń dotyczących skierowania do szpitala innego z członków rodziny. „15 marca u ojca potwierdzono pozytywny wynik badania na obecność koronawirusa. Błyskawicznie powiadomiliśmy o tym telefonicznie i esemesowo wszystkie osoby, z którymi kontaktowaliśmy się w marcu. W poniedziałek 16 marca Paweł został zabrany do poznańskiego szpitala zakaźnego. Po wykryciu u niego wirusa SARS-CoV-2 informację o tym podobnie jak wcześniej przesłaliśmy do wszystkich osób, z którymi mieliśmy styczność”.

Na koniec autorzy oświadczenia zadeklarowali chęć oddania osocza, aby przysłużyło się ono – jak zostało to napisane – „w skutecznej walce z wirusem”.

Poniżej pełna treść oświadczenia

OŚWIADCZENIE

W związku z niesłychaną skalą pomówień i nieprawdziwych doniesień medialnych na temat naszej rodziny dotyczących zachorowania przez nas na koronawirusa chcielibyśmy przedstawić rzeczywisty przebieg wydarzeń ostatnich tygodni. Jest nam niezwykle przykro z powodu oszczerstw, które nas dotknęły. Od połowy marca do wyjścia Aliny ze szpitala 12 kwietnia pozostawaliśmy odcięci od bieżących spraw. Dopiero teraz, po powrocie do domu, dotarła do nas ta ogromna fala nienawiści. Spotkały nas nie tylko fałszywe i krzywdzące oskarżenia, np. o łamanie przez członków naszej rodziny zasad kwarantanny, lecz także
groźby podpalenia rodzinnego domu!

Stajemy zatem w obronie honoru naszej rodziny oraz prawdy i prezentujemy prawdziwy bieg wypadków. 3 marca Paweł pojechał z wizytą służbową do Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Przed powrotem do domu i do Krotoszyna odbył kilkadziesiąt spotkań w Warszawie. Nikt, z kim w tym okresie miał kontakt, nie miał objawów koronawirusa. Również osoby, z którymi spotkał się w samej Brukseli, są zdrowe. Przypominamy również, że na początku marca nie obowiązywały w Polsce takie procedury sanitarne jak obecnie.
Kontrolowaliśmy nasz stan zdrowia i nie zauważyliśmy żadnych objawów wskazujących na chorobę.

Nieszczęśliwe wydarzenia zaczęły się 14 marca, kiedy nagle u 85-letniego ojca Pawła wystąpiły problemy z oddychaniem. Z tego powodu został on odwieziony do szpitala w Krotoszynie. Tata od 50 lat miał stwierdzoną astmę, przeszedł też trzy udary i często podlegał hospitalizacji. Wywiad lekarski przeprowadzono bezpośrednio z nim. Był w pełni władz umysłowych i rzeczowo odpowiadał na pytania. Zgodnie ze swoim ówczesnym stanem wiedzy stwierdził między innymi, że w ostatnich dniach nie miał kontaktu z osobą przebywającą za granicą. Nie wiedział bowiem, że Paweł prawie dwa tygodnie wcześniej wrócił z jednodniowej wizyty służbowej w Belgii.

W czasie kiedy tatę przyjmowano do szpitala, siostra Pawła zajęła się przywiezieniem mu najpotrzebniejszych rzeczy. Ona również nie zdawała sobie sprawy z delegacji Pawła. W drodze do szpitala skontaktowała się z nami, by spytać o nasze ostatnie wyjazdy. Wtedy
dowiedziała się od Pawła, że był z wizytą w Brukseli. Bezzwłocznie osobiście powiadomiła o tym SOR. Poinformowała również, że jako osoba pracująca w aptece ma kontakt z wieloma ludźmi. Stanowczo ją uspokojono, że to wszystko nie musi oznaczać, że ojciec jest zarażony wirusem SARS-CoV-2. Tego samego popołudnia nadeszła wieść o tym, że tata zostaje przewieziony do szpitala zakaźnego w Kaliszu, a nad nami oraz całą naszą rodziną sanepid zaczyna sprawować nadzór. Oświadczamy, że od tamtej chwili przestrzegaliśmy wszystkich zasad kwarantanny.

15 marca u ojca potwierdzono pozytywny wynik badania na obecność koronawirusa. Błyskawicznie powiadomiliśmy o tym telefonicznie i esemesowo wszystkie osoby, z którymi kontaktowaliśmy się w marcu. W poniedziałek 16 marca Paweł został zabrany do poznańskiego szpitala zakaźnego. Po wykryciu u niego wirusa SARS-CoV-2 informację o tym podobnie jak wcześniej przesłaliśmy do wszystkich osób, z którymi mieliśmy styczność.

W pierwszych dobach hospitalizacji objawy niewydolności oddechowej u Pawła zaostrzyły się i zdecydowano o zastosowaniu intensywnej tlenoterapii. 18 marca pobrano do badania próbki od przechodzących domową kwarantannę Aliny i dzieci. Dwa dni później w związku z
objawami COVID-19 również Alinę przetransportowano do tego samego szpitala, w którym leżał Paweł. 22 marca dostała wyniki swoich testów i okazało się, że także ona jest zainfekowana. Nasze dzieci miały wyniki ujemne.

Rankiem 27 marca, po 14 dniach hospitalizacji, umarł nasz ojciec, teść i dziadek. Tego samego dnia w poznańskiej „Gazecie Wyborczej” pojawił się oparty na nieprawdziwych informacjach, szkalujący nas artykuł (https://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,36001,25822209,lowczy-krajuprzywiozl-koronawirusa-z-brukseli-i-zakazil-cala.html). 8 kwietnia, po dwukrotnym uzyskaniu w testach wyników ujemnych, Paweł opuścił szpital. Alina wyszła z niego 12 kwietnia.

Podsumowując:

  • Paweł po powrocie z Belgii nie miał świadomości, że może przenosić koronawirusa, ani wiedzy o tym, by którakolwiek ze spotkanych tam osób była nosicielem SARS-CoV-2;
  • pojawienia się objawów u Pawła 15 marca, biorąc pod uwagę okołotygodniowy czas inkubacji koronawirusa, wyklucza jego obecność w organizmie Pawła przed 7 marca. Zatem nie zaraził się on COVID-19 w trakcie pobytu w Belgii;
  • nieprawdą jest, że zatailiśmy odbycie przez Pawła zagranicznej podróży. Powszechnie o tym wiedziano, a wiadomość o jego spotkaniu w Brukseli zamieszczono także na stronie Zarządu Głównego PZŁ;
  • od momentu otrzymania informacji o potencjalnym zarażeniu koronawirusem świadomy ryzyka Paweł nie odbywał spotkań służbowych. Na bieżąco powiadamiał też wszystkich, których mógł ewentualnie nieświadomie zarazić;
  • nieprawdą jest, że SOR w Krotoszynie nie został poinformowany o wyjeździe służbowym Pawła;
  • nieprawdą jest, że nie przestrzegaliśmy ograniczeń związanych z przechodzeniem domowej kwarantanny;
  • nie jest prawdą, że wydaliśmy jakiekolwiek przyjęcie;
  • nie udzielaliśmy zgody na ujawnianie przez sanepid informacji o naszym stanie zdrowia np. „Gazecie Wyborczej”. Ich upublicznienie uznajemy za przejaw skrajnego braku
    profesjonalizmu.

Do dzisiaj nie udało się nam ustalić, kiedy dokładnie został zarażony Paweł, ale ani razu nie uchylaliśmy się od przestrzegania wszystkich procedur mających na celu ochronę zdrowia innych ludzi. Zgodnie z naszą wiedzą żadna z mających z nami kontakt osób w powiecie
krotoszyńskim nie zaraziła się koronawirusem (co potwierdzono ujemnymi wynikami testów).

Współczujemy wszystkim dotkniętym tą chorobą. Wiemy, przez co musieliście lub wciąż musicie przechodzić. My dodatkowo staliśmy się wraz z rodziną ofiarami agresywnej nagonki społecznej i medialnej. Określono nas jako tych, którzy spowodowali pojawienie się
koronawirusa w powiecie krotoszyńskim. Tak naprawdę jednak do dziś nie wiadomo od kogo zaczęła się fala zachorowań.

Z całego serca dziękujemy osobom, które udzieliły nam wsparcia w niezwykle trudnym dla nas okresie choroby, oraz tym, które pomagały naszym dzieciom w czasie, kiedy przebywaliśmy w szpitalu. Ogromne wyrazy wdzięczności składamy również wspaniałemu personelowi medycznemu oddziału zakaźnego poznańskiego szpitala im. Józefa
Strusia. Dzięki Wam nasza rekonwalescencja przebiegła skutecznie w spokojnej i przyjaznej atmosferze. Mieliśmy pewność, że znajdujemy się w dobrych rękach.

Ponieważ zostaliśmy wyleczeni, sami podjęliśmy decyzję o przekazaniu naszego osocza na leczenie osób dotkniętych koronawirusem. W tym celu skontaktowaliśmy się z wielkopolskim centrum krwiodawstwa i krwiolecznictwa. Obecnie czekamy na termin pobrania od nas osocza. Mamy nadzieję, że przysłuży się to skutecznej walce z wirusem.
Nie rozumiemy, kto i w jakim celu wykorzystał stan epidemii do wzbudzenia ogromu negatywnych emocji oraz wprowadzenia atmosfery wzajemnego braku zaufania do dotychczas zżytej społeczności naszego regionu.

Życzymy wszystkim zdrowia i jak najszybszego znalezienia lekarstwa na
koronawirusa.
Alina i Paweł Lisiakowie

Napisz do autora

Komentarze (5)
  • R
    Ron

    wtorek, 21 kwietnia, 2020

    PISowskie bajeczki

    Odpowiedz
  • P
    PP

    środa, 22 kwietnia, 2020

    Nie wiem jak było bo mnie tam nie było a legendy zawsze krążyły i to na różne tematy ale nie lubię jak ktoś się chwali niby to pomocą. Chcesz to pomagaj nie to nie ale się tym nie chwal. Ja też bym dał kilka milinów na pomoc w walce z wirusem i nie tylko ale ich nie mam. Więc nie rozumiem chęci oddania osocza, jedziesz i oddajesz wszystko nikt nie musi wiedzieć. Podobno w tym kraju są ludzie wierzący ale większość zamiast zgodnie z religią „Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa” to manifestują swoją dobroduszność, po co? dla uspokojenia sumienia czy dla pochwalenia się.

    Odpowiedz
  • T
    Teresa

    środa, 22 kwietnia, 2020

    Nikt świadomie nie zaraził się koronawirusem ani specjalnie go nie sprowadził. Nie szukajmy winy wśród ofiar pandemii bo to do niczego nie prowadzi. Choroba przyszła do nas z zewnątrz. Dlaczego szukamy winnych wśród swoich ?

    Odpowiedz
  • K
    karolona

    środa, 22 kwietnia, 2020

    Co to kogo obchodzi.Mało mu „popularności”.

    Odpowiedz
  • A
    Ania

    środa, 22 kwietnia, 2020

    Nie KLAM MEDYKA!BRAK INFO O ZARAZONYCH PRACOWNIKACH PZL! Niby kto ich zarazil? LISIAK POKORY DO ZYCIA! PO co klamac?Karma wraca!

    Odpowiedz
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz