Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Dopiero co awansowali do II ligi, a już zimują na siódmym miejscu. KKS Kalisz pod wodzą Ryszarda Wieczorka spisuje się znakomicie. Konsekwencja taktyczna, utalentowani piłkarze, doświadczony trener z wizją i predyspozycjami do prowadzenia zespołu w najwyższych krajowych ligach to przepis na sukces w największym mieście tej części województwa. Brakuje jedynie umiejętności – jak mawia się w piłkarskim żargonie – „dopychania meczów kolanem”, bo KKS bierze wszystko albo nic. To jedyny zespół w lidze, który nie zremisował jeszcze ani jednego meczu. To jednak niewielkie zmartwienie. Szkoda natomiast walkowera pomimo zwycięstwa w 1/32 finału Pucharu Polski z I-ligową Koroną Kielce. Ale wtedy może zespół nie spisywałby się tak dobrze w lidze. Tego już się nie dowiemy.
Po trzech zwycięstwach i remisie w pierwszych czterech meczach sezonu nawet piłkarze, działacze i kibice Jaroty nie dowierzali, co się wydarzyło. Świetny start i skuteczna gra przyczyniły się do solidnej zdobyczy punktowej. Jesień była pierwszą rundą, w której trener Piotr Garbarek mógł sprawdzić w walce o punkty swoją kadrę skompletowaną… rok wcześniej. Pandemia koronawirusa wszystko przesunęła. Ale szkoleniowiec zespołu miał dobre przeczucie mówiąc przed sezonem, że największym wzmocnieniem jego drużyny będzie utrzymanie dotychczasowego składu. Nie mylił się i JKS wciąż liczy się w walce o awans do grupy mistrzowskiej III ligi, grupy II.
Rozpoczęli jako jeden z głównych faworytów do awansu i potwierdzili to na przestrzeni całej rundy jesiennej. Pogoń Nowe Skalmierzyce długo zajmowała drugie miejsce w tabeli, ale zwycięstwo nad ówczesnym liderem Victorią Ostrzeszów pozwoliło zająć pierwszą lokatę i utrzymać ją przez ostatnie kolejki pierwszej części sezonu. Podopieczni Łukasza Bandosza spędzą zimę na pierwszym miejscu ex aequo z Victorią i wiosna będzie zapewne stać pod znakiem ich rywalizacji o awans do III ligi. Dla Pogoni dodatkową motywacją jest fakt, że w 2021 roku klub będzie świętował 100-lecie istnienia.
Jak zwykle silni, jak zwykle skromni. Ich mottem jest ciężka praca. O Centrze w tym sezonie można powiedzieć wiele, ale przede wszystkim dobrego. To od lat jedna z najlepszych drużyn w wielkopolskiej IV lidze. Kilka wzmocnień oraz utrzymanie silnego i skutecznego trzonu drużyn, a także konsekwencja w postaci wprowadzania i ogrywania wychowanków po raz kolejny przyniosły efekt. Tym razem w formie czwartego miejsca na półmetku sezonu. Raptem cztery punkty straty do liderującego duetu pozwalają mieć nadzieję, że – o ile znowu kontuzje nie zdziesiątkują zespołu Mariusza Posadzego – będzie to jeden z najgroźniejszych rywali dla tych, którzy aż trzęsą się z radości na myśl o awansie.
O letnich perypetiach i nieudanych zabiegach formalnych w związku z wywalczonym na boisku awansie do III ligi już w Gołuchowie zapomnieli. Choć łatwo nie było. Początek sezonu w wykonaniu Żubrów był mocno przeciętny. Rywale na nich nie czekali i szybko odskoczyli w tabeli, także kosztem ubiegłorocznego mistrza. Długie rozmowy, wymagające treningi i twarda ręka Macieja Dolaty przyniosły pozytywny efekt i piąte miejsce w lidze tuż za plecami Centry. LKS przezimuje zatem w czołówce z apetytem na więcej. Co ciekawe, to drużyna, która straciła najmniej bramek w sezonie – raptem 16.
Ten zespół trudno rozszyfrować. Zajmuje szóste miejsce, ale prawdą jest, że część punktów zostało zdobytych dzięki pomocy piłkarzy pierwszej drużyny występującej w II lidze. Takie wsparcie bywa bezcenne i jest czymś, o czym mogą pomarzyć inne kluby nieposiadające seniorskiego zespołu na wyższym szczeblu rozgrywek. Wprowadzenie rezerw do III ligi zajmuje miejsce w głowach trenerów KKS-u, ale nie jest to w tej chwili priorytet. Miejsce w ścisłej czołówce pozwala jednak sądzić, że przyszłość może być naznaczona awansem, a w obecnym sezonie oglądamy przedsmak tego.
Rewelacja rozgrywek. Rzadko się zdarza, że silne zespoły obawiają się beniaminka. W obecnym sezonie IV ligi tak właśnie było. Piłkarze Leszka Krutina są w świetnej formie. Urwali punkty 60 proc. zespołów, z którymi się mierzyli. Jesienią czołówka nie była w ich zasięgu, ale mimo siedmiu porażek, Odolanovia zajmuje siódme miejsce, a ich gra cieszy nie tylko lokalnych kibiców. Z zaciekawieniem w kierunku stadionu w Odolanowie spoglądają wszyscy w lidze zastanawiając się, gdzie (albo w kim) tkwi źródło tak dobrej dyspozycji. Jeśli wiosna będzie równie udana, zespół może zapisać się złotymi zgłoskami w dziejach klubu i rozgrywek.
Ich historia to gotowy scenariusz na wyciskacz łez. Szczególnie z oczu najwierniejszych kibiców piłki nożnej. Niewykluczone, że runda jesienna była ostatnią w wykonaniu Polonii Kępno na boiskach IV ligi lub w ogóle. Przyszłość klubu na razie jest nieznana, ale długi – jak wskazują władze miasta – jedynie wobec samorządu sięgają niemal 100 tys. zł. Piłkarze Bogdana Kowalczyka walczyli do ostatniej kolejki, w której w niezwykle emocjonującym meczu godnym pod wieloma względami nawet wyższych lig, pokonali Ostrovię 1909 i udowodnili, że pieniądze nie grają, a problemy finansowe zarządów nie oznaczają problemów na boisku, o ile górę – jak w tym przypadku – biorą ambicja i wola walki. Trzynaste miejsce to godne zakończenie jesieni.
Zaczęli tak, jak skończyli ubiegły, przerwany przez koronawirusa sezon. Trudno nie odnieść wrażenia, że właśnie SARS-CoV-2 pomógł biało-czerwonym w utrzymaniu się wówczas w IV lidze. Teraz miało być lepiej i nieznacznie było, ale gra drużyny nabrała rumieńców dopiero po zmianie trenera. We wrześniu Marcina Kałużę zastąpił Grzegorz Dziubek. Człowiek z ogromnym temperamentem. Wstrząsnął szatnią, ustawił zespół na nowo i w trzy miesiące odmienił nieco grę Ostrovii 1909. Na tyle, by wyszła ze strefy spadkowej i zebrała kilka dodatkowych punktów pozwalających bezpiecznie przezimować do rundy wiosennej. Plan minimum został osiągnięty.
Czy ktoś przed sezonem przypuszczał, że Victoria będzie najgorszą drużyną z naszego regionu w rundzie jesiennej wielkopolskiej IV ligi? Na pewno nie kibice z Ostrzeszowa. A jednak. Futbol bywa przewrotny, a przykładem tego jest piętnaste miejsce w tabeli tuż za plecami Ostrovii skazywanej pół roku temu na pożarcie. Podopieczni Piotra Konstanciaka boleśnie przekonali się, co znaczy skrajnie krótka ławka rezerwowych złożona głównie z młodych i niedoświadczonych jeszcze zawodników, którym jednak chęci do gry odmówić nie można. Do tego doszły kontuzje podstawowych graczy, kiepska forma na początku sezonu i rezultat końcowy na półmetku rozgrywek jest bardzo opłakany. Zimą na pewno ostrzeszowskie boisko ze sztuczną nawierzchnią spłynie hektolitrami potu. Ale to może nie wystarczyć. Przydałyby się wzmocnienia.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz