Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Aleja grabowa w Parku Radolińskich w Jarocinie jest najdłuższą w Europie co najmniej od kilkudziesięciu lat. Tak mówią ci, którzy zajmują się zielenią miejską w tym mieście i którzy bywali w wielu tego typu miejscach nie tylko w Polsce, ale i poza granicami.
Przez dziesięciolecia jarociński park nie był otoczony należytą opieką specjalistów, zarastał w niekontrolowany sposób, a wiele elementów zielonej przestrzeni zostało poważnie zaniedbanych m.in. w czasach PRL-u.
Od kilku lat trwa naprawianie zaniedbań dzięki zakrojonej na szeroką skalę rewitalizacji. Powoli dobiega ona końca, a finał prac został zaplanowany na 2021 rok. Mimo później jesieni, trwa odtwarzanie zniszczonych fragmentów alei grabowej, co można podglądać na fanpage’u Zielony Jarocin.
W ostatnich dniach opublikowano tam materiał wideo prezentujący kopanie dołów pod uzupełniające nasadzenia. Zostanie posadzonych jeszcze… 550 grabów pospolitych. I choć liczba robi wrażenie, bo z tylu drzew można by stworzyć osobną aleję, to zainteresowanie może wywoływać coś jeszcze – sposób kopania dołów. Nie wykorzystuje się do tego zwykłych narzędzi ogrodniczych, o ciężkim sprzęcie już nie wspominając. Zostały one wykopane przy użyciu technologii air-spade. Jest to urządzenie pozwalające na kopaniu za pomocą sprężonego powietrza. „Projektant przewidział taki sposób prowadzenia prac, aby przy ich wykonywaniu nie zostały uszkodzone systemy korzeniowe innych drzew. Jeszcze w czasach, kiedy park był własnością rodziny von Radolin (wcześniej Radolińskich) korony drzew były w specjalny sposób kształtowane, splatane w rodzaj sklepienia i tworzyły korytarz. Taka forma nazywana jest bindażem lub chłodnikiem, bo w tak prowadzonej alei nawet w upalne dni panuje przyjemny chłód” – informują przedstawiciele miasta.
W wyniku przerwania pielęgnacji drzew korony „rozwiązały się”, a graby wystrzeliły w górę. W konsekwencji trzeba było dokonać cięć korygujących, zmniejszając wysokość drzew. „Wykonane jeszcze w 2019 roku próby cięć na kilku grabach dały spodziewany efekt – zaczęły budzić się uśpione dotąd pąki na dolnych partiach drzew. Aleja ucierpiała także kilkadziesiąt lat temu, kiedy budowano oświetlenie parku. Wtedy podczas prac ziemnych uszkodzono systemy korzeniowe, a niektóre graby zostały usunięte, aby zrobić miejsce słupom oświetleniowym. Aby nie dokonać kolejnych szkód, kiedy półtora roku temu budowano nowe oświetlenie, nie zostało ono zamontowane wśród gęsto rosnących grabów z płytko położonymi korzeniami, ale w alei dębowej” – dodają.
Okazuje się, że szkody poczynione przez ludzi wiele lat temu doprowadziły do tego, że na wysokości Stadionu Miejskiego brakuje całego szpaleru grabów, które ktoś w czasach PRL-u ktoś wyciął, aby… stworzyć tam 100-metrową bieżnię do biegania.
Obecnie aleja liczy około 800 drzew. Po dosadzeniu 550, plan na najbliższe lata jest taki, aby odzyskać dawny wygląd i świetność alei grabowej, by znów stała się „chłodnikiem” w upalne dni. Kiedy drzewa się rozrosną, ale już w kontrolowany sposób, staną się naturalnym ogrodzeniem parku.
wtorek, 24 listopada, 2020
Fajne jest określenie ktoś… Jaki ktoś?? Przecież nie trzeba cudów żeby podać nazwisko decydenta, ale widocznie nie jest to wygodne politycznie 😉 W polityce rządów wszystkich partii też dużo jest takich ktoś-ów .