Dla jednych to niewiele, dla innych całkiem sporo – miska ciepłej zupy, to w obecnych czasach coś, na co nie może sobie pozwolić każdy. W czasach kryzysu gospodarczego przybywa ludzi, których nie stać na to, by zrobić sobie posiłek, bo pieniądze muszą przeznaczyć np. na leki lub czynsz za mieszkanie. Fundacja „Głodnych nakarmić”, która w Ostrowie Wielkopolskim prowadzi jadłodajnię dla bezdomnych i biednych od lat pomaga tym, którzy mają trudności związać koniec z końcem, a po prostu chcą coś zjeść w ciagu dnia.
Ciepła zupa, kawałek chleba, kawa czy herbata, czasami coś słodkiego – na to może liczyć każdy, kto przyjdzie do Jadłodajni im. księdza kanonika Krzysztofa Nojmana, a jest bezdomny lub w ciężkiej sytuacji finansowej. A takich ludzi niestety jest sporo. – Jadłodajnia funkcjonuje cały rok. Ale zasada jest taka i my to wiemy, że w okresie jesienno zimowym podopiecznych mamy więcej, natomiast w okresie wiosenno-letnim jest ich trochę mniej. natomiast rokrocznie, gdyby taką statystykę brać pod uwagę, to niestety tendencja jest zwyżkowa – mówi Szymon Bogucki, współzałożyciel fundacji „Głodnych nakarmić”.
Rokrocznie podopiecznych fundacji „Głodnych nakarmić”, a tym samym jadłodajni przy ulicy Ledóchowskiego jest o 10-15% więcej. To sporo, biorąc pod wagę fakt, że ta tendencja utrzymuje się od lat i z każdym nowym rokiem jest więcej osób, dla których darmowy ciepły posiłek w ciagu dnia jest niejako wybawieniem. – Ja myśle, że to wynika z takiego kryzysu gospodarczego, bo coraz więcej trafia do nas osób… I to jest historia z wczoraj… Zgłosiła się do mnie pani, która ma mieszkanie, ma dom, ale nie wystarcza jej na jedzenie i zapytała, czy może przychodzić na obiad do fundacji – dodaje Szymon Bogucki.
Statystyki odnośnie trudnej sytuacji finansowej Polaków są niepokojące. Badanie agencji badawczej IPSOS przeprowadzone w maju tego roku wskazuje na znaczące pogorszenie sytuacji materialnej mieszkańców naszego kraju. Do ostrowskiej jadłodajni najczęściej przychodzą osoby starsze – renciści i emeryci, ale nie brakuje też osób w sile wieku. – Dużo jest takich osób, myślę, że po czterdziestym roku życia. Są to osoby typowo bezdomne, które nie mają gdzie sobie ugotować, bo mieszkają te osoby na pustostanach – tłumaczy albertynka, siostra Renata Stajno. Jadłodajnia im. księdza kanonika Krzysztofa Nojmana jest finansowana z kilku źródeł. Prowadzi ją fundacja „Głodnych nakarmić”, którą założyło małżeństwo – Małgorzata i Szymon Boguccy. – Finansowana jest przede wszystkim z ludzi dobrej woli, którzy nas wspierają i wspierają fundację; z naszych prywatnych pieniędzy. Ten udział finansowy instytucji miejskich jest skromny – wyjaśnia Szymon Bogucki.
Jakie w takim razie są największe potrzeby jadłodajni? Odpowiedź na to pytanie siostry Benedykty Bagińskiej, która od lat pomaga w prowadzeniu tego miejsca, może być zaskakująca. Mówi, że trudno jednoznacznie coś stwierdzić, bo ima dalej w las, tym więcej drzew. – Ludzie na prawdę potrzebują, może nie tyle materialnych rzeczy, ale potrzebują przede wszystkim uwagi. Chwila rozmowy z taką osoba jest o wiele cenniejsza niż ta kromka chleba, choć kromka chleba jest potrzebna do życia, bo każdy potrzebuje chleba – mówi albertynka, siostra Bernadetta Bagińska. Okazuje się, że potrzeby natury psychologicznej są tak samo ważne, jak te materialne. Ciepła zupa koi głodne ciało, a rozmowa z drugim człowiekiem duszę. Każdy, kto przyjdzie do ostrowskiej jadłodajni, może liczyć na obie te rzeczy.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz