Rząd Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział rewaloryzację świadczenia 500+. Kwota ma wzrosnąć do 800 złotych. Wiele osób zadaje sobie pytanie, skąd rządzący wezmą na to pieniądze i czy ucierpi na tym „szary Kowalski”. Zapytaliśmy ekonomistkę o obecną sytuację gospodarczą oraz najbliższe prognozy związane ze zwiększeniem wysokości świadczenia.
Historia inflacji w Polsce ma dwa krytyczne momenty. Był to rok 1923, gdy inflacja wynosiła wtedy aż 5601% i rok 1924, gdy wskaźniki wskazywały poziom 3580,1%. Kolejny skok to już lata 1989-1990, gdy inflacja wynosiła wtedy kolejno 251,1% i 585,8%. Mieliśmy wtedy do czynienia z hiperinflacją.
Według najnowszych danych Narodowego Banku Polskiego inflacja w Polsce wyniosła w kwietniu 14% wobec 15,7% miesiąc wcześniej (inflacja po wyłączeniu cen administrowanych, czyli podlegających kontroli państwa). Wydaje się, że sytuacja zaczyna się stabilizować, jednak wielu Polaków obawia się, że inflacja ponownie może wzrosnąć wraz z rewaloryzacją programu 500+. Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości ogłosił bowiem, że od 2024 roku wysokość świadczenia wzrośnie do 800+. – Naobiecują, a później w podatkach dwa razy więcej zabiorą, ciekawe który (…) się na to znowu nabierze – pisze jeden z czytelników portalu wlkp24.info. – Obiecują, to pewnie dadzą, tylko ile jeszcze inflacja wzrośnie i jakie podatki wymyślą do ściągnięcia na to pieniędzy – dodaje kolejny.
Część ekonomistów alarmuje jednak, że sytuacja gospodarcza nie jest wcale tak spokojna, jak mogłoby się wydawać. Prognozy też nie są optymistyczne. – Obecnie nasza sytuacja gospodarcza jest na etapie stagflacji, czyli połączenia stagnacji gospodarczej z inflacją. Grozi nam jednak gorsze zjawisko, jakim jest slumpflacja, czyli połączenie recesji z inflacją, a tak się stanie, jeśli ograniczymy wydatki o charakterze inwestycyjnym, ograniczymy aktywność gospodarczą podmiotów, przedsiębiorstw – powiedziała w rozmowie telefonicznej z wlkp24.info dr hab. Agnieszka Poczta-Wajda z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Czym w świecie ekonomii jest inflacja? To nic innego, jak wynik nadmiernego popytu konsumpcyjnego. Zdaniem specjalistów, jeżeli nie zaciśniemy pasa, to z inflacją nie pożegnamy się jeszcze długo. – My się trochę rozpuściliśmy w Polsce przez ostatnie lata, a zwłaszcza po wstąpieniu do Unii Europejskiej. Przyzwyczailiśmy się do dobrobytu, ale zaciśnięcie pasa to jedyne wyjście. Rewaloryzacja 500+ da świadczeniobiorcom ulgę, ale tylko na chwilę. Za moment te ceny znów wzrosną, a realna wartość tych świadczeń spadnie – mówi Agnieszka Poczta-Wajda.
Świadczenie rodzinne 500+ zostało wdrożone 1 lipca 2019 roku przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, gdy ówczesną premier była Beata Szydło. Założeniami programu była pomoc finansowa, ale również zwiększenie dzietności i poprawa sytuacji demograficznej w kraju.
W rozmowie telefonicznej z ekonomistką dowiadujemy się, że idea programów socjalnych to pomoc przede wszystkim osobom o niskich dochodach. W Polsce jednak ze świadczenia 500+ może korzystać każda z rodzin – niezależnie od zarobków. – Jego celem była poprawa dzietności, ale nie nie spełnił on swojego zadania i nie ma na to dowodów. Stał on się programem o charakterze wspierającym gospodarstwa domowe – stwierdza wykładowczyni Uniwersytetu Ekonomicznego.
Zdaniem Agnieszki Poczty-Wajdy, gdyby pieniądze, które rząd planuje przeznaczyć na rewaloryzację 500+, przekierować właśnie w stronę walki z ubóstwem, udałoby się niemalże całkiem je zlikwidować.
Wydatki z budżetu państwa na świadczenie 500+ sięgają około 40 miliardów złotych rocznie. Jeśli w życie wprowadzona zostanie rewaloryzacja, to te wydatki sięgną około 60 miliardów. Skąd rząd weźmie brakujące 20 miliardów rocznie? Do głowy przychodzą słowa Margaret Thatcher: „Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bo rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy”. – Od nas, podatników. I zapłacą ci podatnicy, którzy dysponują wyższymi dochodami oraz przedsiębiorcy. Tym sposobem przetransferujemy środki od osób, które stymulują wzrost gospodarczy do tych osób, które jedynie konsumują – dodaje dr hab. Agnieszka Poczta-Wajda.
Wielu boi się, że waloryzacja świadczeń będzie oznaczać podniesienie podatków. Jest to jedna z opcji, jednak ekonomiści mówią, że rząd ma jeszcze inne wyjście. – Pierwszą opcją jest zwiększenie przez rząd dochodów budżetowych, a większość pieniędzy pochodzi ze źródeł podatkowych. Jeśli tego nie zrobi, to jeszcze bardziej będzie musiał powiększyć deficyt. Rząd będzie musiał zaciągnąć kolejne pożyczki. A każda pożyczka wiąże się z jej spłatą wraz z odsetkami – wylicza ekonomistka.
Podczas trwającej kampanii wyborczej głos w sprawie rewaloryzacji 500+ zabrała opozycja. Donald Tusk, szef Platformy Obywatelskiej poinformował, że jeszcze w tym tygodniu złożony zostanie projekt ustawy w sprawie rewaloryzacji. „Sprawdzam! Przegłosujmy waloryzację 500+ teraz, a nie po wyborach. Pomyślmy także o tych wszystkich ciężko pracujących Polkach i Polakach, którzy nie mają świadczenia na dzieci i przegłosujmy 60 tysięcy złotych kwoty wolnej od podatku. Zwolnieni od podatku będą Ci, którzy zarabiają do 6 tysięcy złotych brutto. Prezesie, jeśli chcesz naprawdę pomóc polskim rodzinom, a nie uprawiać wyborczą grę – to możemy to zrobić wspólnie w Sejmie tak, żeby ta waloryzacja świadczenia dla polskich dzieci stała się faktem w Dniu Dziecka, 1 czerwca, a nie na sylwestra 2024” – pisze polityk w mediach społecznościowych.
Program Rodzina 500+ jest jednym z najpopularniejszych w kraju. Obecnie korzysta z niego 6,5 miliona dzieci. W ciągu siedmiu lat funkcjonowania świadczenia do rodzin z dziećmi trafiły łącznie 223 miliardy złotych.
czwartek, 18 maja, 2023
Co za brednie! Inflacja to jest brak pokrycia pieniądza w produktach na rynku. Do tego dochodzi rozróżnienie na inflację konsumencką i producencką. Wszystko wskazuje obecnie na producencką, bo w przeciwnym razie w MediaMarkt juz nie byłoby co kupować. I to takie bzdury pracownik naukowy z AE w Poznaniu sieje. Toż to E.Taylor w grobie się przewraca!