Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
W ubiegłym sezonie awans do IV ligi po kilkuletnich staraniach i przegranej bezpośredniej rywalizacji z Victorią Ostrzeszów jeszcze dwa sezony temu. Później obawy, jak zespół poradzi sobie szczebel wyżej i na co stać zespół. Okazuje się, że stać na więcej, niż sami piłkarze Odolanovii Odolanów mogli się spodziewać. – Na pewno gdyby ktoś przed sezonem powiedział, że będziemy się kręcić w okolicy ósmego miejsca, to byśmy się chwycili za głowę, bo jesteśmy beniaminkiem, znamy swoje miejsce w szeregu, żadnych wzmocnień nie mieliśmy, jeszcze nam dwóch zawodników odeszło. Tak że ja myślę, że wynik sportowy zrobiliśmy ponad stan, ale jeszcze jest ten jeden mecz i w tym meczu będziemy chcieli zdobyć trzy punkty i myślę, że generalnie cała runda na plus – mówi Mikołaj Marciniak, zawodnik Odolanovii Odolanów.
Skoro skład po wywalczeniu awansu został jeszcze osłabiony, a zespół gra z innymi jak równy z równym będąc na półmetku rozgrywek w górnej połowie tabeli, można śmiało powiedzieć, że gracze Odolanovii mają w sobie duży potencjał. Widać to na boisku praktycznie w każdym spotkaniu. Dobre zrozumienie taktyczne, konsekwencja w obronie, skuteczność w ataku. Efektem tego jest bilans goli: 44-29. To daje średnio 2,3 zdobytych bramek w meczu i 1,5 straconej. Takich statystyk nie powstydziłyby się kluby grające na tym szczeblu rozgrywek od lat. – Myślę, że dobiega końca bardzo pozytywna runda. Zdecydowanie na plus. Jeszcze walczymy o ósemkę, bo to jest priorytet. Jeżeli nam się uda, to super. Jeżeli nie, to będzie z tyłu głowy, że mogliśmy w się w niej znaleźć, ale trochę punktów straciliśmy z jednym czy z drugim zespołem – podkreśla Jakub Kłobusek, najskuteczniejszy strzelec Odolanovii (12 goli).
Wielkopolska IV liga jest niezwykle wyrównana, o czym wielokrotnie w tej rundzie mówili trenerzy i piłkarze poszczególnych drużyn. Potwierdzają to gracze z Odolanowa, którzy zauważają, że dwie porażki mogą doprowadzić do spadku o kilka pozycji w tabeli. Różnice są zatem niewielkie nawet na półmetku rozgrywek. Przykład? Gdyby dodać Odolanovii sześć punktów, znalazłaby się na czwartym miejscu – ex aequo z Centrą Ostrów Wielkopolski. Gdyby odjąć sześć punktów – podopieczni Leszka Krutina spadliby na miejsce jedenaste. Dlatego przyszłość jest tak niepewna i ostatni mecz w tym roku (z Winogradami Poznań) może wiele zmienić. A warto pamiętać, że niektóre drużyny mają do rozegrania właśnie dwa mecze w tym jeden zaległy. Pierwsza ósemka dla zespołu z Odolanowa nie jest zatem pewna i nie zależy wyłącznie od ich postawy. Dlatego ostatni mecz trzeba wygrać. – Jeżeli będziemy walczyć w tej strefie spadkowej, to na pewno będzie ciężko. Z tyłu głowy będzie, że jak przegramy parę spotkań, będzie jakaś passa zła, to wiadomo, że możemy się znaleźć tam, gdzie nie chcemy, czyli w tej strefie spadkowej. A tutaj jednak, jak będziemy w górnej ósemce, to wiadomo, że już będzie się trochę łatwiej grało, wiedząc, że nie polecimy niżej – dodaje Kłobusek.
Mikołaj Marciniak w rozmowie z Telewizją Proart po wygranym 3:1 meczu przeciwko Kotwicy Kórnik zdradził, że wszyscy grają w tej chwili na maksimum umiejętności, choć – jak to ujął – rezerwy zawsze są: – Myślę, że rezerwy są zawsze, ale to tam już trener musi z nas wycisnąć jeszcze więcej. Ale każdy się stara, każdy daje z siebie 100 procent i myślę, że możemy być naprawdę zadowoleni.
Jeśli ktoś uważa, że nie jest niczym nadzwyczajnym wspiąć się na taki poziom, sprowadzamy na ziemię i odsyłamy do Kotwicy Kórnik. To zespół, który przez lata był uznawany za niezwykle trudny do pokonania, szczególnie na własnym stadionie będącym istną twierdzą. W obecnym sezonie coś jednak nie gra. Czynników jest kilka, ale nawet doświadczenie w grze na tym poziomie nie wystarcza, aby wyjść z impasu i walczyć o coś więcej, niż ucieczka ze strefy spadkowej. – Myślę, że to jest ciężki okres dla wszystkich. Pandemia, różnie się to odbywa. Mecze są przekładane, mamy też parę kontuzji kluczowych zawodników. Myślę, że gdzieś tego możemy szukać przyczyn – wyjaśnia Patryk Bordych, kapitan Kotwicy.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz