Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
W czwartkowe przedpołudnie policja w regionie została postawiona na nogi w związku z mailami, które dotarły do przedstawicieli różnych instytucji w tym do biur poselskich członków różnych partii politycznych oraz urzędów. Służby sprawdziły pomieszczenia. Okazało się, że bomb nie ma.
To kolejne fałszywe alarmy wywołane na szeroką skalę przez osobę (bądź osoby), która prawdopodobnie chciała zwrócić uwagę na problem, z jakim się boryka. Z punktu widzenia prawa taka osoba popełniła wykroczenie bądź przestępstwo i staje się poszukiwana przez policję. Za złamanie przepisów prawa w tym zakresie grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.
O to, co może kierować osobami decydującymi się na wysłanie alarmów bombowych, zapytaliśmy specjalistkę z dziedziny zdrowia psychicznego. – To może być bardzo dużo rzeczy od poczucia humoru – ale nie będę dyskutować, na ile ono idzie w parze z rozsądkiem – po tłumione emocje, w których może być bardzo dużo złości, frustracji i gniewu albo na konkretną osobę, albo na świat jako taki z taką potrzebą zemszczenia się i rozładowania tłumionych emocji – wyjaśnia psycholog Bibianna Muszyńska-Czerewkiewicz.
Treści maili od osób, które wysyłają wiadomości o podłożeniu bomby lub różnego rodzaju groźby karalne, są często przepełnione emocjami. Niejednokrotnie wywołują podobną reakcję u odbiorców tego typu komunikatów. W przypadku osób publicznych mogą one mieć szczególne znaczenie.
Posłanka Lewicy Karolina Pawliczak opublikowała zdjęcie treści maila z informacją o podłożeniu ładunku wybuchowego. Zrobiła to, choć w wiadomości zostały podane składniki, z których miał zostać wykonany rzekomo podłożony ładunek wybuchowy. Parlamentarzystka w taki sposób uzasadniła decyzję o publikacji pełnej treści maila: – Myślę, że ta informacja jest w dużej mierze publiczna, ponieważ została rozesłana po całej Polsce i nie sądzę, żeby to była informacja poufna, a być może pomoże też w ujęciu sprawcy. Dlatego, że być może ktoś ze społeczności spróbuje pomóc w tej kwestii. Oczywiście policja podejmuje swoje działania. Uważam, że takiej informacji nie wolno ukrywać, bo jeżeli będziemy działać w takim zakresie poufnym, to może dojść do nieszczęścia. Być może taka osoba się wystraszy, że zostało to na tyle upublicznione, że drugi raz czegoś takiego nie popełni. Aczkolwiek wierzę głęboko, że sprawca zostanie ujęty.
Post posłanki Pawliczak udostępniło kilkanaście osób, kilkadziesiąt skomentowało, a kilkaset pozostawiło pod nim różnego rodzaju reakcje (stan na chwilę opublikowania tego artykułu). Dzięki temu nabrał on jeszcze większego zasięgu w mediach społecznościowych, a co za tym idzie, potencjalnie dotarł do większej liczby osób. Został także wklejony w artykuły kilku portali internetowych. Z jednej strony to w pewnym sensie informowanie o tym, co się wydarzyło, z drugiej jednak można postawić pytanie o odpowiedzialność. Zwłaszcza jeśli w treści tego rodzaju wiadomości znajdują się informacje, które być może mogą w jakiś sposób posłużyć innej osobie lub osobom do skonstruowania ładunku wybuchowego.
W kontekście trwającej wojny w Ukrainie wielokrotnie przedstawiciele służb mundurowych, wojskowi oraz władze państwowe przestrzegali przed publikowaniem w Internecie zdjęć oraz lokalizacji wojsk także na terenie Polski. Zdaniem osób, które wystosowały takie apele, tego typu fotografie bądź dane mogą posłużyć wywiadowi wojskowemu innego kraju. Na przykład takiemu, który jest wrogo nastawiony.
Podobny mechanizm może mieć miejsce w każdym innym przypadku. Każdy internauta powinien zadać sobie pytanie, czy opublikowaniem jakiejś wiadomości może wyrządzić więcej szkody czy pożytku i jakie konsekwencje takie działanie może za sobą nieść. Naszym zdaniem jeśli ktoś udostępnia informację, w której zawarty jest np. opis wskazujący na składniki mogące służyć do produkcji ładunku wybuchowego, powinien się dobrze zastanowić, zanim pośle w świat tego rodzaju wiadomość. Uważamy, że powinno to dotyczyć zarówno „zwykłych” użytkowników Internetu, jak również osoby publiczne i przedstawicieli mediów.
Nie chcemy w tym miejscu nikogo piętnować, ale zwrócić uwagę naszych Czytelników na złożoność problemu i jego oceny m.in. w kontekście informowania o rzekomym podłożeniu przez kogoś ładunku wybuchowego, o czy było głośno w czwartkowe przedpołudnie. Na daleko idącą ostrożność zwracają uwagę także m.in. przedstawiciele służb mundurowych oraz psychologowie.
W przypadku alarmów bombowych policja coraz częściej niechętnie udziela informacji. W kontaktach z mediami ogranicza się do podstawowego komunikatu dotyczącego potwierdzenia bądź zdementowania, że coś takiego miało miejsce nie wdając się w szczegóły sprawy nawet pod lawiną pytań zadawanych przez dziennikarzy. Za tą decyzją po stronie funkcjonariuszy stoi jednak jasny cel: – Osobom, które wszczynają takie alarmy, zależy, żeby o nich pisano, żeby w przestrzeni publicznej pojawiły się zdjęcia z akcji i to czasami nakręca spiralę naśladowników lub zachęca taką osobę do podjęcia podobnych prób w przyszłości – wyjaśnia w rozmowie z portalem wlkp24.info asp. Anna Jaworska-Wojnicz, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu.
Psycholog Bibiannę Muszyńską-Czerewkiewicz zapytaliśmy natomiast o to, jak jej zdaniem – z punktu widzenia psychologicznego – powinny zachować się media, aby właściwie informować i – podobnie jak w przypadku zwykłych użytkowników Internetu – nie wyrządzić w jakimkolwiek wymiarze szkody, informując o podobnych zdarzeniach jak choćby te dotyczące wiadomości o podłożeniu ładunków wybuchowych. – Biorąc pod uwagę, że u podstaw mogą być bardzo różne motywacje i mogą też być rozmaite zaburzenia, to wydaje mi się, że powinna tu być bardzo ścisła współpraca mediów z policją czy w ogóle ze służbami publicznymi. Z tego względu, że są sytuacje, w których byłoby wskazane jakieś kontrolowane informowanie opinii publicznej o tym, że coś takiego miało miejsce. I są takie sytuacje, kiedy to jest wyraźnie niewskazane dlatego, że byłoby to działaniem na rzecz tej osoby, która na przykład chce zyskać jakąś sławę, rozegrać pewne sprawy w przestrzeni publicznej. Właściwie byłoby to dawanie tej osobie argumentów – podkreśla.
W ostatnich latach w Polsce coraz częściej różnego rodzaju instytucje otrzymują informacje o rzekomym podłożeniu ładunku wybuchowego. Początkowo media regularnie opisywały praktycznie każde takie zdarzenie. My również. Z czasem jednak, kiedy ta tendencja zaczęła się nasilać, zrobiliśmy krok w tył.
Podobnie sytuacja ma się do informowania o próbach samobójczych. To także bardzo delikatne tematy. Za każdym takim przypadkiem stoją ludzkie tragedie. Poświęcono wiele publikacji także w branżowych mediach dotyczących tego, czy, a jeśli tak, to w jaki sposób opisywać tego rodzaju tragiczne wydarzenia. Problem opisywania samobójstw nie należy do łatwych, ani takich, które można rozstrzygnąć tylko w jeden właściwy sposób. Na początku 2022 roku w serwisie wirtualnemedia.pl poruszono ten temat na kanwie opisanej przez niektóre media sprawy śmierci osoby w galerii handlowej. Przeanalizowano w tym materiale różne przypadki: dotyczące osób prywatnych, ale także znany z życia publicznego. O opinię poproszono redaktora naczelnego Onetu, Bartosza Węglarczyka, a więc osobę z wieloletnim doświadczeniem dziennikarskim w wymiarze polskim oraz międzynarodowym.
W 2018 roku sprawa opisywania samobójstw przez media została też poruszona przez magazyn Press – kolejne branżowe medium poświęcone m.in. dziennikarstwu. „Pisanie o samobójstwie to kwestia języka, taktu, doświadczenia – ale przede wszystkim – odpowiedzialności” – czytamy już w pierwszym zdaniu tego artykułu.
My uważamy, że w przypadku informacji o rzekomych alarmach bombowych należy podejść z równie dużą ostrożnością i świadomością odpowiedzialności w każdej tego rodzaju sytuacji, a zwłaszcza w czasach, kiedy tego typu działania się nasilają. Dlatego zdecydowaliśmy się napisać ten artykuł przedstawiając różne postawy i oba zjawiska pod różnymi kątami. Być może nadszedł czas, żeby wywołać podobną debatę dotyczącą informowania bądź nie – a jeśli tak, to w jaki sposób – o sytuacjach związanych z alarmami bombowymi? Pozostawiamy to pytanie otwarte.
Jeśli masz problem, który Cię przerasta, nie radzisz sobie z czymś, masz myśli samobójcze albo nie wiesz gdzie szukać pomocy, podpowiadamy, że istnieje wiele instytucji, które specjalizują się w niesieniu wsparcia osobom, które znalazły się „na życiowym zakręcie”. Nie ma sytuacji bez wyjścia, nawet jeśli sami nie potrafimy znaleźć rozwiązania.
Jednym z miejsc – rekomendowanych m.in. przez Ministerstwo Zdrowia – jest Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym (www.liniawsparcia.pl). Można się tam skontaktować ze specjalistami całodobowo (24/7, także w święta) w różnej formie: telefonicznie (800 70 2222), mailowo (lista adresów do poszczególnych specjalistów) bądź poprzez rozmowę na czacie.
Można tam znaleźć również listę placówek udzielających wsparcia dla każdego regionu Polski.
Kto może skorzystać z pomocy? Na to pytanie mogą pomóc odpowiedzieć wskazówki przygotowane przez osoby pracujące w Centrum. Oto one: Czujesz się stale przygnębiony? Nie dajesz sobie rady z codziennością? Przeżywasz kryzys emocjonalny? Znajdujesz się w sytuacji „bez wyjścia”? Nie radzisz sobie ze stresem? Nie chce Ci się żyć? Jesteś ofiarą przemocy? Zamartwiasz się o swój stan zdrowia? Myślisz, że „jest coś z Tobą nie tak”? Nie możesz pogodzić się ze stratą bliskiej osoby? Jeśli na któreś z tych pytań odpowiedź brzmi „tak”, nie wahaj się poprosić o pomoc.
Więcej informacji znajdziesz pod tym adresem: https://centrumwsparcia.pl/centrum-wsparcia/.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz