Arged Rebud KPR Ostrovia w szaleńczym tempie odrabiał straty w drugiej połowie meczu z MMTS-em Kwidzyn. Biało-czerwoni doprowadzili do rzutów karnych, które rozstrzygnęły o końcowym wyniku.
Piłkarze ręczni Arged Rebud KPR Ostrovia po kilku w miarę spokojnych meczach znowu wrócili do dreszczowców. W Kwidzynie rywalizowali z tamtejszym MMTS-em, który otworzył wynik rywalizacji. Spotkanie było wyrównane w pierwszych minutach, ale z czasem gospodarze zaczęli nieco uciekać. Najpierw na 2, później na 4 punkty w 21. minucie.
Dalej przewaga już nie rosła, ale też biało-czerwoni nie mogli znaleźć sposobu, aby ją zmniejszyć. W związku z tym oba zespoły schodziły na przerwę przy prowadzeniu MMTS-u 19:15.
Druga odsłona była znacznie lepsza dla gości. Podopieczni Macieja Nowakowskiego wreszcie znaleźli patent na zespół Bartłomieja Jaszki i rozpoczęli żmudny proces odrabiania strat. Nie poddali się też w trudnym momencie przegrywając już 8 punktami.
Choć pierwsze minuty tej odsłony nie wyglądały zachęcająco dla przyjezdnych, to seria 6 zdobytych bramek na niespełna kwadrans przed końcem ożywiła widowisko. Chwilę później zrobiło się 28:27 dla Kwidzyna.
Powrót przyjezdnych stał się faktem. Zespół MMTS-u znowu na chwilę odskoczył, ale ostatnie 2 minuty grał w osłabieniu po czerwonej kartce, którą obejrzał Ryszard Landzwojczak. KPR wykorzystał to doprowadzając do wyrównania 31:31.
Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne. Gospodarze rozpoczęli od trafienia, a Arged Rebud KPR Ostrovia od… trzech pudeł z rzędu. Zrobiło się niezwykle nerwowo, ale później dwukrotnie nie trafili gospodarze. Kiedy wynik się wyrównał, na prowadzenie 6:5 wyszedł MMTS, a zawodnik gości spudłował i to zespół z Kwidzyna odniósł zwycięstwo.
Biało-czerwoni urwali punkt, choć niedosyt pozostał, bo była szansa na wygraną.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz