Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Analitycy rozpoczęli wyliczenia, rozkładając na czynniki pierwsze koszty produkcji energii. Wynika z nich, że dane przedstawione na plakatach są nieprawdziwe. Twórcom kampanii zarzuca się manipulację, kłamstwo, a nawet bardziej bezpośrednio – że przekaz jest „bałamutny”. Takie komentarze można usłyszeć w mediach i przeczytać bądź usłyszeć w różnego rodzaju serwisach społecznościowych.
Jak informują m.in. Business Insider i Onet, kampania miała kosztować ponad 12 mln zł. Natomiast – jak przekazał w artykule Szymon Jadczak z WP – „wymyślono ją w Ministerstwie Aktywów Państwowych, a energetyczne firmy państwowe zostały zmuszone do zrzucenia się na realizację pomysłu polityków”. To – w kontekście licznych kontrowersji – stawia sprawę w jeszcze bardziej poważnym świetle.
Kampanię „z żarówką” skomentowali także przedstawiciele Komisji Europejskiej. Byli oburzeni nieprecyzyjnym przekazem, który płynie z treści plakatów. Virginijus Sinkevicius, komisarz UE ds. środowiska powiedział w wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej: „Rzecz w tym, że dla konsumenta udział kosztów emisji w rachunku wygląda zupełnie inaczej niż dla elektrowni. Na opłaty za prąd składa się więcej składników: podatki, daniny, koszt korzystania z infrastruktury przesyłowej, marże firm. Z punktu widzenia obywatela koszty emisji to już tylko ok. 20 proc. rachunku”.
Komisarz UE ds. środowiska @VSinkevicius o cenach energii dla @DGPrawna: "Z punktu widzenia obywatela koszty emisji to już tylko ok. 20 proc. rachunku".
Przeczytaj wywiad 👉 https://t.co/JWagPGBT2l pic.twitter.com/8IrzxdbrxF
— Komisja Europejska (@EUinPL) February 14, 2022
Do kampanii odniósł się także Tomasz Rożek, doktor nauk fizycznych, dziennikarz naukowy i popularyzator nauki. W materiale wideo na swoim kanale „Nauka. To lubię” w serwisie YouTube podkreślił: „Kampania jest bałamutna i manipuluje faktami oraz stara się zrzucić winę z tych, którzy ją ponoszą. I pomyśleć, że tę kampanię nazwano kampanią edukacyjną”.
W materiale wideo naukowiec zwrócił uwagę, że na plakacie jest podana informacja o kosztach produkcji energii, a nie o rachunkach za energię. – Tych 60 proc. z żarówki dotyczy tylko jednej części wykresu – podkreślił. Wykres, który przedstawił, podzielił na trzy części. Wspomniana część to 32 proc. (produkcja energii). Kolejne dwie to wykorzystanie sieci przemysłowej (32 proc.) oraz podatki i opłaty krajowe (36 proc.).
– Plakat mówi prawdę, że ok. 60 proc. kosztów produkcji to opłaty wynikające z polityki klimatycznej. Ale na naszych rachunkach (można je zobaczyć w powyższym materiale – przyp. red.), to ok. 20 proc. Po pierwsze 20 proc. to nie 60 proc., a po drugie w podatkach państwo zabiera prawie dwa razy więcej niż opłata klimatyczna Unii. Znajdujecie te informacje na żarówce? Ja nie – wyjaśnił Tomasz Rożek.
wtorek, 15 lutego, 2022
a skąd wiadomo, ze ten gosc mówi prawdę
wtorek, 15 lutego, 2022
12 mln stracił pis tylko aby puścić propagandowe bilbordy A naród na to pozwala :(((
środa, 16 lutego, 2022
„PIS kłamał, kłamie i będzie kłamał” – z Bogiem, Honorem i Ojczyzną na ustach.
środa, 16 lutego, 2022
W rzeczywistości to nie 60%, ale aż 67% ceny za energią jest przez politykę klimatyczną UE!
czwartek, 6 października, 2022
W tej żaróweczce powinna się znaleźć głowa Sasina.