DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst
DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst

Brak obecności, nerwy, docinki... Co mówią wyborcom zachowania w czasie debat? Oto opinie ekspertów

Brak obecności na debacie, nerwowe zachowania, „cięty” język. Sporo działo się podczas debat wyborczych organizowanych w tym roku przez Telewizję Proart i portal wlkp24.info. O opinie i analizy poprosiliśmy specjalistów z dziedziny politologii i marketingu politycznego.

Kurz powyborczy już opadł, a wygrani samorządowcy powoli przygotowują się do objęcia nowych ról w urzędach lub do kontynuowania swoich rządów. Debaty, które można było obejrzeć na antenie Telewizji Proart to m.in. spotkania kandydatów na prezydenta Ostrowa Wielkopolskiego, burmistrza Ostrzeszowa, Jarocina czy Odolanowa. Nie wszystkie debaty jednak się odbyły. Niektóre były wystąpieniami jednoosobowymi.

Zdaniem specjalistów z dziedziny politologii i marketingu politycznego, debaty telewizyjne to bardzo stresująca, ale jedna z najlepszych form przedstawienia siebie i swoich poglądów. Widzowie oceniają nie tylko to, co kandydat ma do powiedzenia, ale też to, jak reaguje na atak przeciwnika, jak zachowuje się przed kamerami, radzi sobie z nerwami, jak wypowiada się pod presją czasu. Idąc tym tokiem myślenia, brak udziału w debacie uznawane jest przez niektórych za przysłowiowy „strzał w kolano”. Mimo to, niektórzy z kandydatów nie stawili się na nagraniach.

Puste krzesła w studiu – strach, czy zaplanowana strategia?

Telewizja Proart przed pierwszą turą wyborów samorządowych zaplanowała pięć debat. Zaproszenie do studia otrzymali kandydaci z Ostrowa Wielkopolskiego, gminy Ostrów Wielkopolski, Ostrzeszowa, Krotoszyna oraz Jarocina. Ostatecznie odbyły się tylko dwie debaty. Dlaczego? Wszyscy kandydaci ubiegający się o urząd burmistrza Krotoszyna, odmówili udziału. Z kolei w spotkaniu kandydatów na urząd wójta gminy Ostrów Wielkopolski w studiu pojawił się jeden kandydat – Dariusz Pryczak. Dwóch pozostałych także odmówiło. W debacie ostrzeszowskiej w studiu pojawiła się również jedna osoba – obecnie urzędujący burmistrz Patryk Jędrowiak. Jego kontrkandydaci – Mariusz Witek i Witold Hudzik zrezygnowali z debatowania.

Według oświadczeń przesłanych przez nieobecnych kandydatów, wielu z nich postanowiło skupić się wyłącznie na spotkaniach z mieszkańcami.

Zdaniem specjalistów, odmówienie udziału w debacie może mieć wiele czynników. – Dla niektórych spotkanie oko w oko z kontrkandydatem i zmierzenie się z pytaniem – często trudnym – może być stresujące. Nieraz może to być obawa przed obnażeniem się ze swoją niewiedzą. Jeśli ktoś kandyduje po raz pierwszy jest często gorzej przygotowany od tego, który już pełnił funkcję – mówi dr Karol Marszał, politolog.

– Urząd prezydenta, burmistrza lub wójta to jest funkcja bardzo reprezentacyjna i dobrze, by wyborca mógł poznać w jaki sposób ten człowiek zachowuje się nie tylko przy wystąpieniach bezpośrednich, ale też przed kamerami. I to jest z jednej strony bardzo stresujące, a z drugiej wymaga dużego przygotowania – dodaje Klaudia Beker, specjalistka do spraw PR i marketingu politycznego.

Faktycznie, trudno przewidzieć jakie pytania mogą zaskoczyć uczestników debat. Bardzo często okazywało się, że kandydaci na burmistrzów czy prezydenta nie posiadają wiedzy o m. in. liczbie placówek oświatowych w gminie czy o tym, jakie eksponaty mieszczą się w lokalnych muzeach. To pokazuje, że dyskusja na żywo jest nieprzewidywalna, a poziom wiedzy, jakim trzeba się wykazać, jest bardzo wysoki i wszechstronny.

„Kompletny brak szacunku”

W mediach społecznościowych nie brakowało negatywnych komentarzy wyborców, którzy chcieli obejrzeć debaty kandydatów przed I turą wyborów – np. spotkanie kandydatów na wójta gminy Ostrów Wielkopolski, czy burmistrza Ostrzeszowa. W zamian za to zobaczyli jednoosobowe wystąpienia. Swoje niezadowolenie mieszkańcy okazali w komentarzach w mediach społecznościowych oraz na portalu wlkp24.info:

  • Kompletny brak szacunku dla mieszkańców. Zapowiadała się ciekawa debata a tu nic…
  • No cóż strach ma krótkie nóżki ,lubić pokazywać się publicznie oczerniać konkurencję ale stanąć twarzą w twarz to już strach nie pozwala no ale cóż jak nie ma się nic do powiedzenia to po co robić sobie obciach.
  • Czekałam na te debatę i na to, co ma Pana kontrkandydat do zaoferowania. Moim zdaniem, jeśli ktoś ubiega się o 'fotel’ Wójta – powinien stawić czoła konkurencji na tę posadę i raczej nie ma co się do tego przygotowywać -a jeśli zachodzi taka potrzeba, to raczej osoba kompetentna na te stanowisko czas na owe przygotowanie znajdzie zawsze… bez publicznego tłumaczenia się.
  • Oni się boją czy tak olewają swoich wyborców?
  • I znowu został Pan sam czyżby nasi kandydaci nie mieli nam nic do zaoferowania Panie Burmistrzu życzę wygranych wyborów należy się Panu*

*pisownia oryginalna

Ironiczne uśmiechy, personalne przytyki, kąśliwe uwagi

Gdy tuż przed drugą turą wyborów kandydaci postanowili usiąść naprzeciw siebie i zmierzyć się w przedwyborczych debatach, gdy włączono lampy, a z reżyserki można było usłyszeć „Jesteśmy na antenie”, niektórym udzielały się nerwy. Nie ma co ukrywać, że debata telewizyjna na żywo to spory stres dla jej uczestników. Każda ich reakcja, czy wypowiedź obserwowana jest przez widzów. Brak tu czasu na zastanowienie się nad wypowiedzią, trzeba myśleć szybko, a sens swoich wypowiedzi trzeba zawrzeć w niewielkiej ilości czasu. To zazwyczaj kilkadziesiąt sekund. O ile pytania do oponenta można było przygotować wcześniej, tak pytań od redakcji nie znano. To samo tyczyło się pytań od kontrkandydatów.

Mimo wszystko niektóre z debat były nad wyraz spokojne. W innych z kolei, nie brakowało pokazywania dowodów obnażających – zdaniem kandydatów – niekompetencję politycznego przeciwnika, personalnych potyczek, czy nawet sugerowania szantażu. Tak było np. w debacie kandydatów na prezydenta Ostrowa Wielkopolskiego przed drugą turą. Oto przykłady:

Beata Klimek: Pan nie chodzi na koncerty, Pan nie chodzi na sport, po prostu jest Pan tutaj nieobecny. 

Jakub Paduch: Nie chodzę na koncerty, bo chciałbym pójść na koncert, a nie na Pani wiec polityczny.

Elementem, na który zwrócono także uwagę był niekiedy brak kontaktu wzrokowego z przeciwnikiem, a czasem nawet podnoszenie do góry palca wskazującego. – Jedni mieli to wyćwiczone, utrzymywali ten kontakt cały czas, inni gdzieś błądzili. Tutaj widać było przeszkolenie niektórych osób, jak ten kontakt wzrokowy utrzymywać – komentuje dr Karol Marszał, politolog. – Takie zachowania mogą świadczyć nie tylko o stresie, ale też pewnego rodzaju złość. To też pokazuje, że kontakt wzrokowy czy z kamerą, czy z kandydatem, z którym rozmawiamy i nawet z szacunku do samej wypowiedzi – to powinniśmy go zachować. Odbiorca to wszystko widzi i buduje sobie obraz w głowie – dodaje Klaudia Beker.

Debata to spór, konfrontacja poglądów. Nie brakowało nietypowych zachowań, które mocno zapadły w pamięć. To m. in. opieranie się o stół, odchylanie do tyłu, uśmiechanie pod nosem, „zabawy” ołówkiem lub obrączką, ciężkie wzdychanie. Znów zapytaliśmy o ocenę specjalistów. – Było widać nerwy po jednej i po drugiej stronie. W debacie telewizyjnej wykorzystuje się te słabości kontrkandydata, także mogło to być zachowanie takie prowokacyjne, lekceważenie, pokazanie, że nie do końca zgadzamy się z tą opinią, którą wyraziła druga strona – mówi Karolina Beker, specjalista PR i marketingu politycznego.

Beata Klimek: Oj, Panie Radny, Pan używa tutaj swoich słów, wytrychów za każdym razem i w każdej odpowiedzi. Trzeba być poważnym politykiem, a nie tylko zakładać rękawy od białej koszuli i udawać poważnego polityka. Nie ma Pan pojęcia o ostrowskim sporcie, o inwestycjach sportowych (…) Nie wystarczy postawić wyborczego busa oklejonego Pana reklamami „więcej pieniędzy na sport” pod Areną Ostrów żeby nagle kibice Ostrowa Wielkopolskiego uwierzyli w tą Pana miłość do sportu. Ona jest nieprawdziwa.

Czy takiego typu zachowania mogą zostać źle odebrane przez widza, czyli potencjalnego wyborcę? – Zawsze doradzam, że odbiorca oczekuje kultury osobistej, ale też kultury wypowiedzi, bo mamy tu do czynienia z reprezentantami. Tym bardziej, jeśli ktoś aspiruje na urząd prezydenta, burmistrza lub wójta. Podręczniki marketingu politycznego wskazują na słynną już debatę prezydenta Nixona i senatora Kennedy’ego. To jest przykład debaty, która pokazała, że nie sama treść ale też mowa ciała i pewność siebie mają ogromne znaczenie i ten obraz, który pokazuje się odbiorcy, może przeważyć w wynikach głosowania – komentuje Klaudia Beker.

Zdaniem specjalistów wytykanie błędów i krytykowanie kontrkandydata ma dwojaki cel. Pierwszy to wybielenie swojej osoby. – Z drugiej strony chodzi o to, czy osoba po przeciwnej stronie da się wyprowadzić z równowagi, zbić z tropu. Widać było, że przeciwnicy byli do siebie wojowniczo nastawieni, nie kryli się z tą negatywną postawą wobec przeciwnika – dodaje dr Marszał.

Beata Klimek: To, co Pan zrobił w tej chwili to jest klasyczny szantaż. Pan zdaje sobie z tego sprawę? To jest klasyczny, polityczny szantaż. Pan myli albo nie zna zasad demokracji lokalnej.

Jakub Paduch: To nie jest żaden szantaż. To jest racjonalne podejście do tego w jaki sposób zarządza się naszym miastem. Gdyby było inaczej to Pani Prezydent nie zabiegałaby przez te 10 lat o to, by tę większość w radzie budować. Myślę, że najbardziej znany przykład Elżbiety Grochowskiej, która ledwo odebrała zaświadczenie o wyborze do rady i już przeszła do Pani klubu żeby zapewnić Pani większość.

Choć debata „ostrowska” – zdaniem wielu – była uznana za jedną z najgorętszych, to kilka mocnych słów padło również podczas debaty dla kandydatów na burmistrza Ostrzeszowa. Tutaj Patryk Jędrowiak – w porównaniu do debaty przed pierwszą turą – mógł spotkać się z kontrkandydatem. W studiu pojawił się Mariusz Witek, samorządowiec piastujący w przeszłości funkcję burmistrza, chcący wrócić na stanowisko. Tu także nie brakowało „szpilek” wybijanych przed kamerami. Przykładem jest rzekome zwolnienie znajomych-rolników z opłat, które powinny dotyczyć wszystkich.

Jędrowiak: Okazało się, że w wielu przypadkach znani Panu rolnicy korzystali z gruntów gminnych nie płacąc za to dzierżawy, natomiast inni taką dzierżawę musieli płacić.

Witek: To są z góry fałszywe założenia.

Podczas debaty nie brakowało też wytknięcia – zdaniem Jędrowiaka – zmiany politycznych barw na przestrzeni lat jego kontrkandydata.

Jędrowiak: W minionej kadencji dostał się Pan, jako radny z list PSL. Następnie utworzył Pan klub z dwoma radnymi z Prawa i Sprawiedliwości. Gdy w skali kraju na popularności zaczęła zyskiwać Platforma Obywatelska, pojechał Pan nawet na marsz do Warszawy przeciwko PIS. Chciałbym się zapytać, czy są jakieś rzeczy, których by Pan nie zrobił dla objęcia władzy?

Witek: Ja nie zmieniam poglądów. Chcę być sobą i tylko sobą.

Jędrowiak: Przypomnę, że tuż przed końcem pierwszej tury zaprosił Pan do swojego domu osobę związaną z Konfederacją, która zasłynęła tym, że w internecie groziła bronią innym, a potem ustawiła pod urzędem wieniec pogrzebowy. Jeżeli zaprasza Pan takie osoby na rozmowę żeby zyskać popularność to ze smutkiem muszę stwierdzić, że niestety nie jest to postawa godna przyszłego burmistrza.

Mocne słowa padły także podczas debaty kandydatów na burmistrza Jarocina. Pojawił się także śmiech w odpowiedzi na pytanie politycznego przeciwnika.

Urszula Wyremblewska-Korzyniewska: Bezpieczeństwo zapewniamy również mieszkańcom przez to, że jedno ze stowarzyszeń jarocińskich wydaje „Gazetę Strażniczą”, w której jasno pokazuje prawdziwe oblicze włodarzy naszego miasta. Pan się z tego teraz śmieje szyderczo, ale niestety prawda jest taka, że mamy na to wszystko dokumenty i nagrania z sesji, gdzie się Państwo tak wypowiadaliście. Specjalistami jesteście od tego żeby mieszkańców podawać do sądu. 

Bartosz Walczak: Ja nikogo jeszcze do sądu nie podałem i nie zamierzam, bo szkoda mi czasu.

Na co stawia wyborca?

Trudno jest generalizować. Jedni będą zwracać uwagę na kompetencje, inni będą patrzeć na to, czy dany kandydat jest się w stanie odnaleźć w każdej sytuacji. – Jeszcze innych zainteresuje to, że ktoś potrafi zaatakować. Wydaje mi się, że większość patrzy jednak na kompetencje, spokój, opanowanie – podsumowuje dr Karol Marszał.

Zdaniem Klaudii Beker to stanowczość i charyzma są cechami bardzo cennymi, jeśli chodzi o politykę i odbiór. – Jeżeli to już zakrawa o pewnego rodzaju agresję, nieopanowanie emocjonalne no to już mówimy tutaj o kimś, komu niekoniecznie wyborca chciałby powierzyć przyszłość swoją, czy miasta.

Telewizja Proart przed pierwszą i drugą turą wyborów samorządowych zorganizowała i zrealizowała osiem debat. Ich odsłony na kanale YouTube zbliżyły się do 30 tysięcy. Debaty telewizyjne cieszyły się też dużą popularnością mieszkańców, którzy oglądali je przed telewizorami.

Debaty Telewizji Proart przed pierwszą oraz drugą turą wyborów samorządowych, które odbyły się kolejno 7 i 21 kwietnia można przypomnieć sobie pod TYM LINKIEM.

Napisz do autora

Skomentuj ten wpis jako pierwszy!

Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz