W ORLEN Superlidze bywają takie mecze, że jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziów można zakładać, że jego losy będą rozstrzygać się w samej końcówce. Tak od dwóch lat jest w parze Arged Rebud KPR Ostrovaia – MMTS Kwidzyn. Nie inaczej było w spotkaniu 20. serii, w której biało-czerwoni pokonali rywala 32:31.
Trener Bartłomiej Jaszka miał w sobotę do dyspozycji tylko trzynastu graczy, Kim Rasmussen rotował niemal całą szesnastką, mimo to nie miało to wpływu na końcowy wynik, o którym decydowała przede wszystkim słaba skuteczność gości. – Przegraliśmy ten mecz na własne życzenie. W samej końcówce, kiedy rozstrzygały się losy tej rywalizacji przestrzeliliśmy za dużo rzutów. To były stuprocentowe sytuacje. To jest niewybaczalne – grzmiał po meczu trener gości. Kosztowna dla MMTS-u okazała się także dwuminutowa kara w 58. minucie Michała Potocznego. Ostrovia ten moment wykorzystała, a raczej duet Marek Szpera – Łukasz Gierak, który rozegrał kluczową akcję na 32:31.
Wcześniej żaden z zespołów nie potrafił osiągnąć większej przewagi, chociaż w pierwszej połowie był moment, kiedy goście prowadzili już różnicą trzech trafień (12:9). Po chwili jednak był kolejny remis i tak mecz wyglądał do samego końca, w którym może nie było zbyt wielu fajerwerków, efektownych odbić bramkarzy, ale był emocje do samego końca. – Dziękuję moim zawodnikom za charakter, za emocje i walkę do ostatniej sekundy. Nie był to nasz najlepszy występ w defensywie, chociaż 31 straconych bramek to nie jest najgorszy wynik. Nie to jest jednak najważniejsze. Liczą się trzy punkty, a sześć w ostatnich dwóch spotkaniach, które pozwalają nadal myśleć o dobrym miejscu w play-off – zakończył Kim Rasmussen – trener zwycięskiej drużyny.
Najskuteczniejszym graczem spotkania był Bogdan Czerkaszczenko, autor jedenastu trafień. Graczem meczu wybrano jednak Michała Potocznego, który ośmiokrotnie pokonywał bramkarzy Arged Rebud KPR Ostrovia. A jak już jesteśmy przy golkiperach, to drugi raz cichym bohaterem ostrowian był Dawid Balcerek.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz