Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Pochodzi z małej miejscowości w powiecie pleszewskim. Ma 7 lat. Jest zakochany w futbolu i marzy, by zostać profesjonalnym piłkarzem. Jego dziecięce plany nagle obróciły się w pył, kiedy zdiagnozowano u niego złośliwego glejaka IV stopnia. To jeden z najbardziej złośliwych guzów mózgu.
Antek musi się teraz zmierzyć z nieoperacyjnym i śmiertelnie groźnym przeciwnikiem. To teraz jego najważniejszy mecz. W tej nierównej walce wspomaga go całe lokalne środowisko. Bez wsparcia dorosłych nie będzie miał szans na przeżycie. „Aby skutecznie z nim walczyć (glejakiem – przyp. red.) potrzebne są specjalistyczne badania genetyczne, a następnie bardzo kosztowne leczenie. Dzięki nim będzie można dobrać celowaną, a często eksperymentalną terapię, która da szansę na pokonanie choroby” – czytamy w opisie internetowej zbiórki założonej przez lokalną społeczność – sąsiadów chłopca.
7-letniego Antka Grzesiaka do tej pory było wszędzie pełno. Miał niespożyte pokłady energii. Nie tylko stawiał pierwsze kroki w szkole, ale także na boisku, gdzie od początku był wyróżniającym się zawodnikiem jednej z lokalnych akademii. Zakwalifikował się nawet do kadry Akademii Piłkarskiej Reissa i wystąpił w meczu Reprezentacja Pleszew – Reprezentacja Jarocin w roczniku 2013.
Podczas ogólnopolskiej kwarantanny związanej z koronawirusem, trener przygotował dla młodych piłkarzy zestaw ćwiczeń do wykonania w domach. Wtedy rodzice zauważyli coś niepokojącego. – Antek nie mógł zrobić nawet tak banalnego ćwiczenia jak jaskółka. Nie był w stanie złapać równowagi i stać na jednej nodze. Nie potrafił poprowadzić piłki, a parę dni wcześniej grał z dziadkiem i wszystko mu wychodziło. Ale wtedy nawet w najczarniejszych snach nie przychodziło nam do głowy, że przyczyna może być tak poważna. Niedawno przeszedł anginę i myśleliśmy, że może jest osłabiony. Może ma anemię… – zawiesza głos Tomasz Grzesiak, ojciec Antka.
Zaczęła się cała seria wizyt u lekarzy. Najpierw pediatra i podstawowe badania krwi. Później laryngolog i neurolog. Następnie skierowanie do szpitala w Poznaniu. Tam kolejna seria badań w tym tomografia i rezonans magnetyczny. Wreszcie rozmowa z lekarką. – Powiedziała, że Antek ma guza mózgu, ale „nie jest tak źle, jak sądzili na początku” – wspomina tato Antka. – Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Dostałem dokumentację medyczną do ręki i razem z synem zostałem zapakowany do samolotu. Polecieliśmy prosto do Warszawy. Do Centrum Zdrowia Dziecka. Tam usłyszałem, że tempo, z jakim Antek tu trafił wynika z tego, że poprzedni lekarze chcieli się pozbyć aż tak trudnego pacjenta… – urywa ojciec.
Każda kolejna rozmowa we warszawskim szpitalu była dodatkowym ciosem dla rodziców. Ich świat zawalił się, kiedy usłyszeli, że glejak jest nieoperacyjny i nie widzą szans, by pomóc Antkowi. Resztki nadziei odebrały wyniki biopsji, które potwierdziły złośliwego glejaka mózgu IV stopnia. Aby skutecznie z nim walczyć, należy wykonać specjalistyczne badania genetyczne, które kosztują prawie 6 tysięcy euro. One pozwolą podjąć dalsze decyzje dotyczące leczenia chłopca. – Nie wiemy jeszcze, jak będzie wyglądać całe leczenie synka. Z tego względu teraz zaczyna radioterapię, która ma powstrzymać rozwój guza. Mamy nadzieję, że to da nam czas na znalezienie kliniki na świecie, która podejmie się uratowania naszego Antosia. Już teraz wiemy, że pochłonie ogromne pieniądze, dlatego prosimy o pomoc i wsparcie. Jesteśmy po prostu załamani – apeluje tato Antka.
Fundacja „Zobacz mnie”, ul. Ofiar Oświęcimskich 14/11, 50-069 Wrocław
środa, 29 kwietnia, 2020
brakuje cyfr w numerze konta.