Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
W Polsce wskaźnik udzielania pierwszej pomocy poszkodowanym jest jednym z najniższych. Średnio na 117 przypadków, zaledwie niespełna ponad 60 osób otrzymuje ratunek zanim pojawią się na miejscu zdarzenia odpowiednie służby. Niestety wniosek jest przykry – po prostu boimy się podjąć masaż serca czy zabezpieczyć kogoś, kto straci przytomność. – Hamują nas stereotypy, że zrobimy komuś krzywdę, na przykład łamiąc żebra. Ale jeśli ktoś jest w stanie zagrożenia życia i grozi mu nawet śmierć, czy jesteśmy w stanie zaszkodzić jeszcze bardziej? Nie, możemy jedynie komuś pomóc i wtedy złamane żebro będzie najmniejszym problemem – próbował przekonać uczestników warsztatów zorganizowanych w ostrowskim CAL-u Maciej Burziwoda, ratownik.
Warsztaty „ABC Pierwszej pomocy” były połączeniem teorii z praktyką i każdy z uczestników mógł na manekinach sprawdzić to, czego się nauczył. Członkowie Wielkopolskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej SIRON inicjują kursy pierwszej pomocy dosłownie na ulicy w ramach wolontariatu. Spontanicznie organizują się i pojawiają w różnych miejscach miasta, na przykład w Parku Miejskim czy na Piaskach, szkoląc przechodniów. – Organizujemy się spontanicznie, a gdy zapada decyzja staramy się informować o tym, gdzie się pojawimy na przykład w mediach społecznościowych – mówi i jednocześnie zachęca do nauki pierwszej pomocy w tej formie Błażej Busza, szef grupy.
Informacje o warsztatach z udzielania pierwszej pomocy i o licznych działaniach grupy znaleźć można na fanpage’u na Facebooku. A warto znać zasady resuscytacji, bo rocznie w Polsce dochodzi do 40 000 przypadków nagłego zatrzymania krążenia. Każda minuta opóźnienia w wykonaniu defibrylacji powoduje spadek przeżywalności o 3-4%.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz