Niemal cała Polska mówiła w niedzielę o Jacku Dryjańskim, który chcąc wspomóc zbiórkę pieniędzy na rzecz hospicjum dla dzieci, postanowił spędzić w zimnej wodzie 504 minuty. Niezbyt pozytywnie oceniają to jednak medycy. Ich zdaniem – może mieć to poważne powikłania zdrowotne.
Jacek Dryjański postanowił wesprzeć zbiórkę pieniędzy na hospicjum dla dzieci. Potrzebne było 504 tysiące złotych, dlatego mors postanowił spędzić w lodowatej wodzie 504 minuty, czyli 8 godzin. Śmiałek o 9.04 w niedzielę wszedł do basenu z lodowatą wodą ustawionego przy Gminnym Ośrodku Kultury w Przygodzicach. Jego maraton był podzielony na cztery części, a każda z nich trwała 126 minut. Po upływie tego czasu Jacek miał 30-minutową przerwę na regenerację cieplną. – Czuję się wspaniale. Atmosfera jest tu tak cudowna, że w ogóle nie czuje, że jest mi zimno. Nic mi nie jest. Mam dla kogo żyć i gdybym tylko źle się poczuł to natychmiast wyszedłbym z wody – mówił Jacek Dryjański w niedzielę. Całą niedzielną akcję zorganizowała przygodzicka fundacja Warto Żyć dla Kogoś.
CZYTAJ: 504 minuty w lodowatej wodzie? Morsowanie w szczytnym celu [AKTUALIZACJA]
Jackowi udało się osiągnąć zamierzony cel i wytrzymał 504 minuty w wodzie o temperaturze 5 stopni Celsjusza. Nad bezpieczeństwem morsa czuwali ratownicy medyczni. Zdaniem medyków takie praktyki należą do bardzo ekstremalnych. – Nie rekomendujemy tego. Możliwe powikłania są dość liczne. To jest hipotermia, odmrożenia albo ogólnoustrojowe zaburzenia i mogą one wystąpić dopiero po jakimś czasie. Jest to rzecz, która potencjalnie dla zdrowia jest ryzykowna – mówi Adam Stangret, zastępca kierownika SOR-u w Ostrowie Wielkopolskim.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz